Blog ten poświęcony jest opowiadaniom yaoi (czyli o miłości męsko-męskiej), a głównymi bohaterami opowiadań są członkowie k-popowego zespołu Big Bang. Nie zainteresowanych proszę o opuszczenie bloga, a jeżeli ktoś lubi tego typu opowiadania, niech zostawi komentarz, żebym wiedziała, czy dobrze pisze...

piątek, 1 marca 2013

Bo szczęście nigdy nie trwa wiecznie... (G-Ri) cz.1

Tytuł  Bo szczęście nigdy nie trwa wiecznie
Część: 1/3
Kategoria: PG13-PG16
Pairing:  G-Ri (G-Dragon i Seungri)
Typ: angst
Ostrzeżenia: brak
Opis: Seungri jest szczęśliwy ze swoim chłopakiem, ale z czasem okazuje się, że G-Dragon skrywa jakiś mroczny sekret... a prawda jest zbyt przerażająca...


Miał być one shot, ale że trochę się rozbudowało to postanowiłam podzielić na części. Będą 3 albo 4 w zależności jak wyjdzie. W ogóle to pisze bezpośrednio w poście i coś kliknęłam i prawie gotowe mi się usunęło i musiałam pisać wszystko od nowa, masakra, ale chyba nawet wyszło lepiej. W przygotowaniu następna część i coś wesołego, dlatego w przyszłym tygodniu powinno być więcej publikacji. Mam pomysły ^^



Obudziły mnie ostre promienie porannego słońca przedzierające się spomiędzy nie całkiem zaciągniętych zasłon.
Powoli otworzyłem oczy i spojrzałem na znajdujący się przede mną kształt. Po chwili rozpoznałem plecy przykryte biała bokserką. Co więcej byłem do nich przytulony. Zdawało się, że mój chłopak jeszcze śpi, oddychał miarowo. Lekko wzmocniłem uścisk radując się bliskością jego ciała. Mimo, że byliśmy parą zdarzało się to zdecydowanie zbyt rzadko.
Oderwałem się od niego i położyłem na wznak, próbując ułożyć głowę tak, by promienie słońca nie padały na moją twarz. Gdy wreszcie mi się to udało zamknąłem oczy i zacząłem wspominać jak to wszystko się zaczęło.
Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy nie wywarł na mnie zbyt wielkiego wrażenia, nie słyszałem tych kilku piosenek, w których wystąpił, w zasadzie wiedziałem tylko tyle, że będę z nim pracował i nic więcej.
No i zaczęło się. Ćwiczenia przed debiutem, a później pierwsze lata naszej działalności. A ja z coraz większą fascynacją patrzyłem na tego chłopaka, później już mężczyznę. Z każdym dniem podziwiałem jego styl, talent, determinację i idealizm. Stał się moim wzorem, dążyłem do takiej perfekcji jak on. A on zawsze mnie wpierał.
No i w końcu uświadomiłem sobie, że to nie jest zwykła fascynacja jego osobą. Kochałem go. To było tak oczywiste, że aż zaśmiałem się, że zrozumiałem to tak późno. Pragnąłem z nim być, ale wydawało się to być tylko mrzonką, sennym marzeniem.
Aż pewnego dnia wydało się...

Poczułem ruch materaca, ale nie zwróciłem na niego uwagi. Dopiero palce muskające mój policzek wyrwały mnie z zamyślenia. Poderwałem się lekko zaskoczony, otwierając oczy.
- Spokojnie kochanie - rzucił mój chłopak, bo któż inny mógłby to być? - Nie chciałem cię przestraszyć.
- Nie wystraszyłem się - oburzony takim przypuszczeniem z powrotem opadłem na plecy.
- Jasne - westchnął, ale nie ciągnął tematu.
Wrócił do gładzenia mojego policzka, a ja przyglądałem mu się, uświadamiając sobie, jak zwykle, że jest jeszcze piękniejszy, niż pamięta to mój umysł. A może to prawda? Może pięknieje z każdym dniem?
Przydługa grzywka lekko wpadała mu do tych ciemnych oczu. Włosy miał czarne, a zapuszczał je w tylko sobie znanym celu. Promienie porannego słońca kąpały go w swym blasku przez co wydawał się jeszcze bardziej nie realny. Może nie on sam, tylko ta sytuacja. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że naprawdę z nim jestem. Obawiałem się, że zadzwoni budzik i zniszczy moje szczęście.
- Czemu nic nie mówisz? - zapytał.
- Próbuje uwierzyć we własne szczęście - przyznałem i przytuliłem twarz do jego piersi, obejmując go mocno.
Drgnął zaskoczony, ale po chwili odwzajemnij. Ja chłonąłem jego zapach, on delikatnie gładził moje plecy.
- Nie wierzę, że naprawdę jesteśmy razem - rzuciłem.
Wzmocnił uścisk.
- Przecież się kochamy - zauważył szepcząc. - Nic nie stoi na przeszkodzie.
Tą cudowną chwilę przerwał głos Taeyanga:
- Śniadanie!
G-Dragon od razu odsunął się ode mnie, wstał po czym podał mi rękę, pomagając znaleźć się na nogach. Spróbowałem go objąć i pocałować, ale delikatnie się odsunął i rzucił tylko:
- Chodź już.
Z rezygnacją poszedłem za nim. Uśmiechał się wesoło i prawie wpadł do kuchni krzycząc:
- Co jest?! Co jest?!
Zaśmiałem się cicho, spokojnie wchodząc za nim do pomieszczenia. Jego pseudonim może i pochodził od imienia, ale coś wspólnego z tym, że je tyle co smok też musiał mieć.
Pomimo iż na śniadaniu zawsze pojawialiśmy się razem nikt nie podejrzewał nas o bycie w związku. Biorąc pod uwagę romantyczną naturę G-Dragona, to że zapraszał mnie na randki, i często zostawiał prezenty w różnych miejscach, odnosiłem wrażenie że mieszkam z idiotami, że się nie zorientowali. A może po prostu nie chcieli tego widzieć? W końcu to strasznie skomplikowałoby nasze wzajemne relacje.
Rozejrzałem się po jadalni. Reszta zespołu już tu była, z czego kompletnie ubrany był tylko Top, ale on nie pokazywał się w innym stanie. Pozostali, tak jak ja i GD, byli tylko w bieliźnie. Sol i Daesung krzątali się z talerzami, a raper spokojnie siedział. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Było już po 11. Każdy z nas wykorzystywał ostatnie chwile wolności, gdyż gadano o naszym powrocie. I znów się zacznie, próby, spotkania z menadżerami i stylistami...
Ji Yong widać miał dzisiaj bardzo dobry nastrój, gdyż wpadł z rozpędu na krzesło jakimś dziwnym trafem siadając na nim i jeszcze dziwniejszym nie przewracając się. Sam mebel przechylił się jednak gwałtownie w lewo, trącając właśnie niosącego kawę Taeyanga. Ten krzyknął gdy gorący napój wylał się na niego i na podłogę.
Sprawca zamieszania mrugnął zaskoczony i już miał coś powiedzieć, ale poszkodowany od razu zaczął się na niego wydzierać:
- Ile ty masz lat, żeby się tak zachowywać!
- Przepraszam - GD wyglądał na zaskoczonego tą sytuacją. - Posprzątam i zrobię ci pranie...
Wstał i chwytając leżącą na blacie ścierkę zaczął usuwać plamę z podłogi. Może i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że prostując się nie zauważył głównego wokalisty niosącego talerze i ponownie go potrącił. Tym razem nic nie upadło, ale i tak znów rozległy się krzyki.
- Ty chcesz mnie dzisiaj zabić?! Nie dość, że sam nic nie zrobisz i trzeba ci wszystko gotowe pod ryj podstawić to jeszcze nawet to utrudniasz!
Wygląda na to, że lider zrezygnował z pokojowego rozwiązania tej sytuacji, chociaż jego głos brzmiał grobowo
- Nie dość, że sam w studiu nic nie zrobisz i trzeba ci gotową piosenkę pod ryj podstawić to i tak masz problem z jej zaśpiewaniem.
Sol zamrugał totalnie zdziwiony. G-Dragon odniósł się do sytuacji mającej niedawno miejsce, ale przecież zostało ustalone, że to z powodu przeziębienia wokalisty...
- Jedzcie beze mnie - dodał jeszcze odwracając się i kierując w stronę drzwi. - Nie chce utrudniać tak prozaicznej czynności...
Top złapał go za rękę.
- Nie potrzebujemy teraz żadnych awantur - zauważył spokojnie. - No już przeproście się.
- Za co mam go przepraszać? - wściekł się YB. - Nic nie zrobiłem.
- Tylko awanturę o rozlanie kawy, jakby to co najmniej było zabójstwo - zauważył spokojnie raper.
- Dobra, wszystko moja wina - podsumował Taeyang i wyszedł.
Top nie zdążył go zatrzymać gdyż cały czas przytrzymywał Ji Yonga. Zdaje się, że chciał za nim pobiec, ale trzask drzwi, najprawdopodobniej od pokoju wokalisty, zniechęcił go do tego i ponownie zajął swoje miejsce przy stole.
- Co mu jest? - Daesung odezwał się po raz pierwszy, nie znosił mieszać się w konflikty.
- Pewnie ma PMS - westchnął lider siadając obok Topa, naprzeciw mnie.
Wszyscy zauważyli, że Sol ostatnio czepia się o wszystko co tylko możliwe G-Dragona. Nigdy się nie kłócili więc była to sytuacja dość zastanawiająca.
- Już nie będzie czasu na takie rzeczy - zauważył spokojnie jedząc.
- Wiesz kiedy rozpoczynamy prace do combecku? - zapytał blondyn, a ja i raper nadstawiliśmy uszu.
- Niektórzy zaczęli już dawno - uśmiechnął się. - Ale tak oficjalnie to za 3 dni.
- Już? - westchnąłem.
- I tak za długo się leniliśmy - stwierdził lider. - Ja nie mogę się doczekać.
Wiedziałem, że jak ta zawierucha się zacznie to nie będzie miał dla mnie czasu, ale zniknął w zasadzie już po śniadaniu, lecąc załatwiać sprawy liderskie, o ile można to tak nazwać. Ostatnio i tak się ode mnie odsuwał, a teraz pewnie będę go widywał tylko na próbach.
Siedziałem tak w salonie z Seunghyunem, który bawił się komórką. Teoretycznie oglądałem program w tv, ale nie mam pojęcia, co przedstawiał. Taeyang zniknął gdzieś nim zdążyliśmy zjeść śniadanie, Daesung poszedł nie wyjaśniając dokąd jakieś pół godziny temu.
- Hyung? - zdecydowałem się w końcu zapytać.
Spojrzał na mnie z dość śladowym zainteresowaniem.
- Co jest?
- Wiesz dlaczego Ji Yong i Young Bae tak się kłócą ostatnio?
Top westchnął i odłożył telefon.
- Myślałem, że to dość oczywiste... YB i GD od zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi, a teraz nasz lider spędza czas prawie tylko z tobą no i Young Bae czuje się zazdrosny... Nawet jeżeli się do tego nie przyzna.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. W końcu wydusiłem tylko.
- Nie chce żeby przeze mnie były jakieś awantury...
- Ty nic nie robisz, nawet nie zdawałeś sobie z tego sprawy, ale Ji Yong to widzi... zresztą chyba nie przykuwasz go do siebie kajdankami, co? Może pójść się zobaczyć z kim chce i kiedy chce.
Z technicznego punktu widzenia raper miał racje, ale poczułem się głupio wiedząc, że mój związek z G-Dragonem negatywnie wpływa na kontakty z resztą zespołu, ale w jednym mój rozmówca miał racje - nawet nie myślałem, że tak może się stać.
Chciałem pobyć sam, znaczy tak naprawdę to chciałem przytulić się do GD i zasnąć, ale że go nie było to musiałem zostać sam. Poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Dopiero po paru minutach zrozumiałem, że stojący przede mną na biurku wazon z tulipanami, wcale nie powinien się tu znajdować.
Obejrzałem nową dekoracje pokoju uważnie i zauważyłem list wykonany z drogiego, liliowego papieru. Lider zostawiał mi czasami takie listy w różnych miejscach, jeden kiedyś znalazłem w szafce w łazience... Z reguły informował mnie wtedy o tym, iż zaprasza mnie na randkę. Zawsze zostawiał też kwiaty, albo jakąś biżuterie. Jak już mówiłem, był bardzo romantyczny. Dla mnie szczytem byłby pewnie MMS z animacją kwiatów...
Szybko rozerwałem kopertę i tak jak się spodziewałem otrzymałem zaproszenie na randkę. Napisane tym perfekcyjnym charakterem pisma i dość kwiecistym językiem, w końcu to kompozytor, nie? Najistotniejszy był czas i miejsce spotkania. Dzisiaj o 18, gdyż chce skorzystać z ostatnich chwil wolności i pobyć ze mną sam na sam.
Poczułem, że robi mi się cieplej. Za pewnie zaplanował jakąś romantyczną kolacje, może spacer przy księżycu czy kino, on tak miał. Podobało mi się to, ale trzeba przyznać, że liczyłem również na wspólne spędzanie nocy, na co on wcale nie miewał nastroju tak często jak można by się spodziewać. Tolerowałem to wszystko, ale ten dystans ogromnie mnie frustrował.
W każdym bądź razie przygotowywać zacząłem się prawie od razu. Postawiłem na elegancje - czarne rurki, białą koszulę i ciemny płaszcz, najbardziej pasowała do klimatu randek. Wcześniej jednak wziąłem bardzo długi prysznic, umyłem głowę i w ogóle. Musiałem wyglądać zjawiskowo. Niby już na tylu randkach byliśmy, a ja zawsze stresowałem się przed nimi jak głupi. Dlatego wykonałem najbardziej perfekcyjny makijaż jaki byłem w stanie zrobić samodzielnie, czyli do perfekcji brakowało mu bardzo wiele.
Resztę czasu spędziłem próbując skupić się na lekturze, ale nie mogłem zrobić tego już od dłuższego czasu. Ji Yong nie pojawił się w domu, z lekkim niepokojem więc zamówiłem taksówkę i pojechałem w umówione miejsce.
Przez korki, witamy w jednym z 25 największych miast świata, spóźniłem się 10 minut. GD czekał na mnie przy dwuosobowym stoliku. Tak jak się spodziewałem restauracja zaliczała się do tych drogich, ale nigdy w niej nie byłem, lider nigdy nie powtarzał miejsc randek, nie wiem jak mu się to udawało. Dostrzegłem go już z drugiego końca sali. Zauważyłem, że ma czarny, dobrze skrojony i bardzo elegancki garnitur, oraz długie włosy, a przynajmniej ich część, gdyż lewy bok był wygolony, a reszta włosów sięgała za brodę. Widać jakie liderskie sprawy załatwiał.
Uśmiechnął się gdy tylko mnie zauważył i pomachał mi. Zawsze był taki pozytywny na randkach. Podszedłem do stolika, a on wstał i rzucił mi się na szyje, w dłoniach trzymał kolejny bukiet tulipanów, ale w innym kolorze.
- Coś ty dzisiaj taki wylewny? - zapytałem zaskoczony.
- Przeszkadza ci to? - spróbował się odsunąć.
- Oczywiście, że nie - objąłem go mocniej. - Ale to nie w twoim stylu.
- Po prostu bardzo się ciesze... ej no puść mnie w końcu, pognieciesz kwiaty...
Posłuchałem go. Przyjrzałem się uważniej i zrozumiałem, że popełniłem błąd. Garnitur nie był czarny tylko żakardowy. Wcisnął mi bukiet w ręce.
- Z wyrazami miłości i tak dalej? - zapytałem.
Skinął głową odsuwając mi krzesło. Wybuchnąłem śmiechem.
- To że jesteś moim chłopakiem, nie znaczy, że jestem twoją dziewczyną, nie musisz tego robić - zauważyłem.
- Muszę to tylko oddychać i pisać piosenki, resztę robię jeżeli chce - zauważył. - Siadaj i mnie nie denerwuj.
Cały czas się uśmiechał i ja też. Lubiłem tak się przekomarzać. Usiadł na przeciwko mnie. Miałem ochotę się skrzywić, stół stanowił dystans między nami. Ja i te moje prymitywne potrzeby...
- Co cię tak cieszy, że aż rzucasz mi się na szyje? - zaciekawiłem się.
- Nasz nowy album, to będzie majstersztyk - miał tak wesoły głos. Powinienem się domyślić.
- O Tonight też tak mówiłeś - zauważyłeś.
- Bo to też był majstersztyk, ale ten będzie jeszcze większym - skinął entuzjastycznie głową.
Przez chwilę nie mówiliśmy nic, ale w końcu nie mogłem się powstrzymać i wskazałem na jego nową fryzurę mówiąc:
- I po to zapuszczałeś włosy?
- To dopiero początek, zobaczysz w Fantastic Baby... ale nic więcej nie mówię
Zaciekawił mnie, ale nie drążyłem tematu, powiedziałem tylko.
- Nie chce rozmawiać w ostatnie wolne dni o pracy.
- A myślisz, że ja chce?
- A umiesz rozmawiać o czymś innym? - uśmiechnąłem się szerzej.
- Jasne - skinął głową.
- Np? - nie mogłem się powstrzymać.
- No... ten... - przeklął. - Dobra, mów ja posłucham.
Wybuchnąłem śmiechem. W tym też momencie kelner przyniósł nam posiłek. Spojrzałem pytająco na towarzysza.
- To lubisz najbardziej nie? Spóźniłeś się, musiałem coś zamówić - zauważył.
- To nie ja, to korki - wyjaśniłem.
- Nie umawiam się z korki, ale jak jest fajny... - zaczął, ale szturchnąłem go, dość mocno w ramię.
- Ej... kupuje ci kwiaty, odsuwam krzesło, a ty mnie bijesz? - zaczął masować miejsce, w które trafiłem. Raczej go nie bolało, ktoś kto ma tyle tatuaży raczej jest dość wytrzymałą osobą.
Zjedliśmy rozmawiając tak naprawdę o niczym. Wystarczyło mi patrzenie na niego. Wiedziałem, że to ostatnie takie wyjście na bardzo długi okres czasu. Co chwila łapałem się na tym, że myślę o tym, czy skończy się tak jak oczekuje, było mi głupio z tego powodu i bałem się, że się zarumienię, chociaż taka ilość pudru jaka pokrywała moją twarz skutecznie powinna to ukryć.
Zamówił jeszcze czerwone wino, niech będzie na maksa elegancko. Wypiliśmy i atmosfera robiła się coraz bardziej luźna. W końcu opuściliśmy lokal, a mój chłopak uparł się, żebyśmy się przeszli. Zgodziłem się.
Złapał mnie za rękę i szliśmy tak ulicami wiecznie żywego Seulu. To miasto nigdy nie śpi. Lider co chwila zerkał na witryny sklepowe szukając inspiracji, do swoich wymyślnych kreacji, ale nie zostawił mnie wchodząc do żadnego sklepu, w sumie nawet na chwilę się nie zatrzymał. Nie przeszkadzałoby mi to, naprawdę.
Dotarliśmy do parku, tak jak zakładałem obserwowanie księżyca. Oczywiście tylko w przenośni, nieba nigdy nie było widać. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę położył mi głowę na ramieniu i wziął mnie pod ramię. Zrobiło mi się cieplej, gdy poczułem go tak blisko. On tymczasem uśmiechając się słodko poprowadził nas na most. Puścił mnie i zaczął gapić się na taflę wody.
Nagle zachmurzył się i zmarkotniał. Wydawał się być pochłonięty jakimiś mrocznymi myślami, skoro i tak już był w takim nastroju odważyłem się zapytać:
- Hyung?
Nie odwrócił się, ale wiedziałem, że słucha, dlatego ciągnąłem:
- Dlaczego ostatnio cały czas kłócisz się z Young Bae?
Westchnął i lekko spuścił głowę, ale odpowiedział spokojnym głosem:
- Po prostu on uważa, że teraz zwierzam się tobie a nie jemu, czuje się odrzucony i nie wie dlaczego...
- Ale ty mi nic nie mówisz - palnąłem zanim zrozumiałem co w zasadzie mam na myśli.
Odwrócił się i podszedł do mnie.
- Nie mam najmniejszego zamiaru cię martwić - powiedział podnosząc moją głowę i patrząc mi w oczy, normalnie byliśmy podobnego wzrostu, ale widać włożył wkładki w buty, bo górował nade mną.
- Możesz mi powiedzieć wszystko - poprosiłem szczerze.
Zdaje się, że mnie nie usłyszał, krążył gdzieś myślami.
- Będzie dobrze wiesz? Tylko cały czas bądź taką wesołą i szaloną osobą, ok? - odezwał się w końcu.
- Hyung, o co ci chodzi? - czy naprawdę dostrzegłem że szklą mu się oczy, proszę niech to będzie tylko refleks światła.
- Nic, nie słuchaj mnie - przytulił się do mnie.
Moje ciało momentalnie stężało i wiedziałem, że to poczuł. Odchylił się lekko, żeby na mnie spojrzeć, z ulgą dostrzegłem, że oczy ma suche, to musiało być tylko światło obijające się od rzeki.
- Wiem o czym myślisz - uśmiechnął się. - Zdaje się, że w domu nie ma nikogo, chłopaki korzystają z ostatnich chwil wolności, ale po co ryzykować?
Puszczając mnie delikatnie musnął okolice mojego krocza, niby przypadkiem, po czym złapał mnie za dłoń i wyprowadził z parku. Złapał pierwszą taksówkę i pojechaliśmy do hotelu.
Nie spaliśmy bardzo długo spełniając moje oczekiwania odnośnie tego wieczoru.

Obudziłem się sam. Obok siebie znalazłem wiadomość napisaną na tym samym liliowym papierze. Widać spieszył się, gdyż nie brzmiała już tak poetycko. Dziękował za wspaniały wieczór i równie wspaniałą noc przepraszając, że zostawia mnie samego, ale że jestem taki słodki gdy śpię, to nie miał serca mnie budzić. Sam oczywiście poszedł załatwiać liderskie sprawy i pewnie do wieczora go nie zobaczę.
Wróciłem do domu i jakoś nikt nie pytał dlaczego mnie nie było. Swoją opinię miałem, może dlatego też nikt nie podejrzewał mnie o chodzenie z G-Dragonem? Postanowiłem lenić się na maksa, tym bardziej, że byłem dość obolały po wczorajszych. Ji Yong oczywiście zatroszczył się o to żebym nie czuł się niekomfortowo na próbach i dlatego umówił się, aż 3 dni wcześniej. Jaki on kochany.
Zatem leżałem na kanapie i gapiłem się w tv, jedząc do tego. Potem czeka mnie kilka godzin w siłowni, ale co tam. Mam prawo do lenistwa co jakiś czas, będąc tylko człowiekiem.
GD wrócił wieczorem i to dość późnym. W zasadzie już miałem kłaść się spać. Wpadł do domu jak oszalały i rozejrzał się, jakby nie do końca wiedział gdzie się znajduje.
- Hyung? - zapytałem przestraszony wstając. - Co się stało?
Spojrzał na mnie i zauważyłem, że płakał. Chciałem go jakoś objąć, uspokoić, ale odepchnął mnie.
- Zostaw mnie samego, proszę - rzucił.
I zanim zdążyłem zareagować pognał do swojego pokoju, chciałem iść za nim, ale usłyszałem dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Zrezygnowany udałem się na spoczynek do siebie, ale bądźmy szczerzy, nie spałem najlepiej.
Gdy się obudziłem chciałem przytulić się do Ji Yonga, nie pamiętałem, że go nie ma, albo raczej że mnie nie ma w jego łóżku. Okazało się to bolesne.
Zszedłem na dół, a on po chwili wpadł wesoły, jakby nic się wczoraj nie stało. Wszyscy spojrzeli na jego włosy, gdyż zrozumiałem, że jeszcze ich nie widzieli i poleciały same pozytywne komentarze, znaczy Taeyang nie powiedział nic, ale Daesung i Top byli zachwyceni.
- Poczekaj Top jak zobaczysz swoje - zaśmiał się lider.
- Mam się bać? - zapytał raper niepewnie.
- Będzie wspaniale, jak cała płyta - zauważył wesoło.
Przez całe popołudnie był w domu, ale unikał jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Nie chciał zostać ze mną sam na sam. Nie dlatego, że miał mnie dość, bał się tylko pytań o wczorajszą sytuację. Tak przynajmniej sobie tłumaczyłem. W końcu nie wytrzymałem i jak nikt nie patrzył w naszą stronę, pociągnąłem go do pokoju obok, nawet zbytnio się nie wyrywał.
- Co miało znaczyć to wczoraj? - zapytałem, przytrzymując go tak, by nie mógł uciec.
- Przestań, nic nie miało znaczyć - spróbował mi się wyrwać, ale tylko chwyciłem go mocniej.
- Chyba mam prawo wiedzieć jak coś jest nie tak? - zdenerwowałem się.
- Wszystko jest świetnie, uwierz mi - udało mu się mnie odepchnąć.
Spojrzałem wściekły jak wychodzi, ale nie miałem jak go zatrzymać.
Kolejna noc spędzona samotnie.

No i zaczęliśmy prace nad nowym albumem. G-Dragona widywałem za rzadko, z czego 90 % w sali tanecznej, ćwicząc nowe układy. Lider całe dnie spędzał albo w studiu pracując nad utworami, albo ze stylistami chcąc stworzyć coś nie do zapomnienia. Wracał zawsze późno. Kładł się obok mnie i mówił, że wszystko będzie dobrze. Ale zapewniał w tym bardziej siebie niż mnie.
Jak ogłosił, że będziemy promować wszystkie piosenki, nawet intro spojrzeliśmy na niego jak na wariata. Czy my mamy za mało roboty? Jednak nie przyjmował żadnego sprzeciwu. Zresztą jakoś specjalnie nie protestowaliśmy, znał nasze zdanie i niewiele go ono obchodziło.
Potem lot do USA nagrywać teledyski. Ogólny śmiech na widok miętowych włosów Topa dotyczył równiez lidera. Ale tak to Ji Yong sie nie śmiał. Zawsze odwalało mu przy pracy, ale nigdy aż tak. Latał jak poparzony po całym planie pilnując wszystkich i wszystkiego.
Musiało trapić go coś bardzo, ale to bardzo złego, a mi nie chciał nic powiedzieć, ani nikomu innemu. Miał osobny pokój, moment w którym się o tym dowiedziałem, był dla mnie naprawdę tragiczny. Ja mieszkałem z Topem, a Daesung z Taeynagiem. On miał jedynkę. I zamykał się w niej od razu po powrocie ze zdjęć. Nigdzie z nami nie wychodził. Stany Zjednoczone, tyle sklepów i mody, a on nie ruszał się z hotelu.
Czekałem na wydanie albumu z jeszcze większą niecierpliwością niż zawsze licząc, że Ji Yong po tym trochę znormalnieje.
Gdy tylko wyszedł... to był chyba największy sukces Big Bang. Efekt przerósł nasze oczekiwania i po ostatnim występie promocyjnym wszyscy umówiliśmy się na wspólne świętowanie. Ale tylko 4 osoby pojawiły się w umówionym miejscu. Nawet nie chciało się nam udawać, że się nie martwimy, zwłaszcza, że Ji Yong nie odbierał telefonu. Zgłosiłem się, że go poszukam, licząc na chociaż chwilę sam na sam.
W mieszkaniu go nie było, więc pojechałem do wytwórni. Teddy poinformował mnie, że owszem był, ale powiedział, że jedzie do domu. Ja tym czasem wiedziałem, że siedzi gdzieś w budynku, nawet jeżeli okłamał producenta.
Przeszukiwałem wszystkie studia i sale treningowe.
Gdy otworzyłem drzwi od jednej sali tanecznej, wydawało mi się, że jest pusta jak wszystkie pozostałe. Nie paliło się w niej światło. Już miałem iść dalej, gdy dobiegł mnie szloch. Otworzyłem drzwi na oścież i sięgnąłem do włącznika. Wszedłem do środka zamykając drzwi.
Postać kuląca się pod lustrami zasłoniła oczy ręką, chroniąc je przed nagłym światłem. Po chwili ukryła całą twarz w podkulonych kolanach. Oczywiście nadal wyglądał perfekcyjnie w tych swoich idealnie dobranych ubraniach i czarnych włosach z fioletowym doczepem, które zostawił sobie po Fantastic Baby.
Usiadłem obok niego, tak że włosy zasłaniały mi jego głowę. On tym czasem mnie ignorował.
- Hyung - powiedziałem cicho.
- Zostaw mnie - rzucił tylko.
Bezceremonialnie chwyciłem ten doczep, odchylając mu głowę do tyłu tak by na mnie spojrzał i zapytałem z przerażeniem.
- Co się dzieje?
Płakał, tak na serio. Miał rozmazany makijaż, czerwone i opuchnięte oczy.
Spróbował mi się wyrwać, ale chwyciłem mocniej.
- Nic... Wszystko jest dobrze, spójrz na listy przebojów. Fantastic Baby wszędzie zajmuje pierwsze miejsca, a reszta stoi równie wysoko.
- Wiem, że z zespołem chyba nigdy nie było tak dobrze - rzuciłem. - Ale ja pytam o ciebie nie o zespół.
- Dlatego chciałem promować wszystkie piosenki - ciągnął jakby mnie nie usłyszał. - Trafiliśmy w gusta każdego.
- Hyung - znów pociągnąłem go za włosy, żeby zwrócić jego uwagę. Syknął. - Czekaliśmy na ciebie, mieliśmy świętować te pierwsze miejsca.
- Za wcześnie na świętowanie - westchnął. - Dopiero zaczynamy... - zamilkł gwałtownie.
- O czym ty mówisz?
Myślałem, że to już koniec, że zaczynamy odpoczywać.
Szarpnął się gwałtownie, a ja spojrzałem na pojedyncze, fioletowe włosy, które zostały w mojej ręce.
- Dowiecie się w swoim czasie - wstał, nie reagując na moje pytania, skierował się do wyjścia.
Pobiegłem za nim, blokując mu drogę.
- Wyjaśnij mi co się dzieje, chociaż mi - powiedziałem wręcz błagalnie.
Spojrzał na mnie tymi zaczerwienionymi i podpuchniętymi oczami. Dlaczego przez tyle czasu tak naprawdę, w żaden sposób nie próbowałem mu pomóc? I dlaczego nadal nie byłem w stanie tego zrobić? Bo Ji Yong nigdy nie mógł być zależny od kogoś. I nie pozwalał mi się wspierać.
- Dlaczego miałbym ci powiedzieć? - zapytał chłodno.
- Bo cię kocham, hyung, bo jesteśmy razem!
Zawstydzony opuścił wzrok, ja ciągnąłem...
- Nie obchodzą mnie dalsze plany Big Bang - może przesadziłem, ale w tym konkretnym momencie była to prawda. - Chce wiedzieć dlaczego mój chłopak już nie zaprasza mnie na randki, nie siedzi ze mną wieczorami, nie zostawia kwiatów w różnych miejscach...
- Wybacz, że tak cię zaniedbałem, promocja i w ogóle... - rzucił obojętnie
- Nie wciskaj mi kitu, coś się dzieje konkretnie z tobą... jak nie widzisz to tu masz lustra - wskazałem na ścianę.
- Wiem - wyraz jego twarzy kompletnie się zmienił. Teraz wyrażała, sam nie wiem... gniew? Nie całkiem. - Dlatego siedziałem przy zgaszonym świetle...
Gdy mnie wymijał nie protestowałem, to nie miało sensu. Nie rozumiałem co się z nim dzieje, ale gorsze było to, że nie potrafiłem mu pomóc.