Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da
Część: 1/4
Kategoria: NC-17
Pairing: G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: krew, przekleństwa, aluzje erotyczne
Od autora: Miał być one-shot (nie ważne że liczyłby z jakieś 10k słów, ale miał być) zacięłam się jednak gdzieś w połowie, więc żebyście tak długo nie czekali to wstawiam to i będzie podzielone na części. Nie do końca wiem jak akcja się potoczy, bo może nie będzie taka zwariowana jak na początku planowałam. Tytuł może pełni nie pasować, miałam duży problem jakiś znaleźć. Proszę, żebyście czytali to opowiadanie bardziej dla stylu niż treści, bo to z niego raz w końcu jestem zadowolona. Jest bardzo rypnięte, nie wiem co ja myślałam, ale jak już jest to wstawiam.
Zapowiadać nic nowego nie będę, są rzeczy w planach, ale tak naprawdę dużo opowiadań mam zaczętych, a z kończeniem trochę gorzej, więc nie mam pojęcia co wstawię następne, ale będę robić co w mojej mocy, żeby nie było już takich długich przerw...
... A teraz miłego czytania i takie tam.
Już jakiś czas leżał na stole, ale jeszcze nie stracił przytomności. Podniósł głowę, nie sądząc, że może wymagać to aż tak heroicznego wysiłku. Spojrzał na puste butelki walające się na stole i uświadomił sobie, że już nawet ich nie widzi wyraźnie. Oczy zaszły mu mgłą.
Resztki zdrowego rozsądku, których jeszcze nie uśpił alkohol, podpowiadały mu, że jak najszybciej powinien udać się do domu, bo wkrótce nie będzie w stanie tego zrobić. Jęknął próbując się podnieść i nawet przez kilka sekund stał prosto, ale silne zawroty głowy, a raczej zawroty całego świata, zmusiły go do opadnięcia na krzesełko. Jakimś cudem się nie przewrócił.
Cholera, wypił dużo więcej niż zwykle, ale miał też dobry powód. Znaczy powód się nie zmienił, tylko okoliczności. Nie... Jak będzie dalej o nim myślał, to zamówi kolejną flaszkę i spędzi tutaj noc.
- Proszę pana, dobrze się pan czuje? - usłyszał dziewczęcy głos.
Spróbował skupić wzrok na miejscu, z którego, jak mu się zdawało, dobiegło pytanie. Dostrzegł młodą, całkiem ładną kelnerkę, która obsługiwała go wcześniej. Słyszał wtedy jak nuciła jedną z jego piosenek, ale najwyraźniej go nie poznała. I dobrze. Fani nie powinni oglądać go w takim stanie. W sumie to nikt nie powinien oglądać go w takim stanie.
- Wszystko ok? - dosłyszał nutkę strachu, a może coś mu się zdawało.
Oczywiście, że nic nie jest ok. Co prawda mógłby najebać się z radości, ale to nie byłoby w jego stylu. Lubił topić smutki w alkoholu, a może po prostu dawno nie był szczęśliwy i nie miał czego świętować?
- Tak - zapewnił, kłamał, ale nie będzie zwierzał się kelnerce, ma jeszcze resztki godności, gdzieś tam głęboko, za pijacką mgłą - Muszę tylko wstać, to trudniejsze niż może się wydawać.
- Chyba wypił pan za dużo - rzuciła krótkie spojrzenie w stronę stołu zapełnionego pustymi butelkami.
No co ty nie powiesz?
- Pomogę panu wyjść - zaoferowała.
Zanim zdążył zaprotestować chwyciła go pod ramię i jakąś szatańską sztuczką postawiła na równe nogi, przytrzymując by znów się nie przewrócił.
- Da pan radę dojść do drzwi? - zapytała z szczerą, naiwną troską.
Kobieto, zostaw mnie.
- Dam radę nawet sam stać - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Pozwoli pan, że nie będziemy tego sprawdzać? - rzuciła nadal uprzejmym tonem.
Wyprowadziła go z baru. Dopiero gdy znalazł stabilne oparcie w postaci ściany puściła go i powiedziała:
- Mam nadzieje, że dalej pan sobie poradzi, chętnie pomogłabym panu wrócić do domu, ale nie mogę opuścić zmiany - rzuciła i wróciła do środka.
Zaśmiał się, dość opętańczo. No i znowu sam. Dziewczyna pomogła mu wyjść, żeby nie odstraszał klientów, to było oczywiste. Zawsze w trudnych sytuacjach zostawał sam. Ale teraz czemu miał się dziwić? Sam sobie to wszystko zgotował. Zresztą jaka to była trudna sytuacja? Po prostu się najebał, ale że alternatywę stanowił skok z mostu, to wydawało mu się, że wybrał lepsze rozwiązanie. Zobaczymy na kacu...
Czuł, że powoli przestaje mieć kontrole nad swoim ciałem. Zaraz legnie w rynsztoku i obudzi się rano bez komórki i portfela, albo ktoś zadźga go nożem i się nie obudzi... kolejna ciekawa alternatywa.
Póki miał chociaż śladową władzę w nogach powinien wrócić do domu, ale jego mieszkanie znajdowało się dość daleko od tego lokalu...
Ale ktoś mieszkał bardzo blisko stąd. Ktoś o kim miał nie myśleć, ale tak naprawdę wybrał to miejsce licząc, że ten go zobaczy. Tylko mężczyzna oczywiście nie szlaja się po nocach, bo jest odpowiedzialny. Nie upija się samotnie i nie wędruje ulicami Seulu prosząc się o nóż między żebra albo coś jeszcze gorszego. Tak, niektórzy są mądrzy, ale akurat nasz bohater się do tych osób nie zalicza.
Na trzeźwo by tego nie zrobił, ale nie miałby też problemów z dotarciem do swojego domu. Zatem postanowił odwiedzić swojego przyjaciela. Przecież obiecywali sobie pomoc w trudnych sytuacjach, a on chciał tylko kawałek podłogi na której mógłby zasnąć. I nie ważne, że to on był powodem dla którego się upił. Jutro skoczy z mostu, ale jeszcze nie teraz.
Nie miał pojęcia jak stanął przed drzwiami do jego mieszkania. Równie dobrze mógłby się teleportować. W każdym bądź razie nacisnął klamkę, może aż tak mądry nie jest skoro nigdy nie zamyka drzwi, i wszedł do środka.
Czuł, że to ostatnie chwile kiedy ma jeszcze jako taką kontrolę nad swoim ciałem. Robiło mu się coraz bardziej nie dobrze, ale jakaś mroczna część jego umysłu podpowiadała mu, że powinien się jeszcze napić.
Nagle stracił czucie w nogach i chwycił się wiszącej w przedpokoju gablotki, żeby nie upaść. Jego plan się nie powiódł. Może i nie waży zbyt wiele, ale dla tego mebla z pewnością za dużo, ewentualnie jakiś idiota ją zawiesił, a racja to on to zrobił, spadła z gwoździ.
Już nawet nic nie widział. Poczuł tylko, że upada, a potem, że gablotka wylądowała na nim, ale nawet zbytnio go to nie zabolało.
Choi Seunghyun oglądał jakiś rozrywkowy program w telewizji, który zbytnio go nie śmieszył. Łapał się na tym, że co chwila wpatruje się w pierścionek na swojej dłoni. Cóż, to jeszcze nie były zaręczyny, ale bardzo zależało mu na jego dziewczynie, skoro postanowił kupić te obrączki. Pochwalił się swoim szczęściem już chyba wszystkim, chłopakom z zespołu, sprzątaczkom, wizażystkom, ekipie technicznej... Wszyscy życzyli mu szczęścia, w końcu widzieli jak przy niej promieniał. Ale nie każdego ogarniała radość...
Poderwał się słysząc huk w przedpokoju. Co do cholery? Włamywacz? Nie no, on raczej zachowywał by się cicho... Znów nie zamknął drzwi, ile razy już dostawał reprymendy za to?
Pobiegł w stronę miejsca, w którym usłyszał hałas i zamarł. Strach jaki go ogarniał zamienił się w przerażenie.
G-Dragon leżał na podłodze, a wokół niego walały się kawałki szkła, wszystko co zostało z jego gablotki. Po co zawiesili ją w przedpokoju, skoro i tak nic w niej nie trzymał? To chyba nie jest istotna kwestia w tym tej chwili.
W pierwszym momencie myślał, że mężczyzna jest nieprzytomny, ale że po chwili zwymiotował zrozumiał, że jest po prostu pijany.Zaczął się miotać, przy okazji kawałki szkła wbijały się w jego ręce, ale po prostu dusił się nie mając jak złapać powietrza.
Seunghyun odzyskał zdrowy rozsądek. Szybko podszedł do lidera i złapał go za włosy, jednocześnie uderzając otwartą dłonią w plecy. Ten kaszlnął kilka razy, po czym znów zaczął oddychać.
- Co? - powiedział zbyt wyraźnie, jak na jego stan.
- Ji - raper zbytnio nie wiedział co powiedzieć.
- Zostaw mnie - pijany rzucił ostro - To wszystko twoja wina.
Top nie rozumiał o co chodzi, dlatego postanowił udać, że to tylko pijackie majaki. Nieporadnie podniósł mężczyznę chcąc zabrać go w jakieś lepsze miejsce. Najdelikatniej jak mógł zaczął ciągnąć go w stronę salonu, przytrzymując za ramiona i jednocześnie próbując zignorować ostry fetor wymiocin. Ji Yong przez cały czas plótł od rzeczy tak, że raper nawet nie był w stanie go zrozumieć. W pewnym momencie zadarł głowę i zauważył czerwoną strugę. Szybko położył poszkodowanego na podłodze i zrozumiał, że spory kawałek tej cholernej gabloty wbił się w nogę G-Dragona.
Bez żadnego zażenowania zaczął rozbierać niespodziewanego gościa. Musiał sprawdzić, czy nie odniósł innych obrażeń, poza tym, nie położy go nigdzie w poplamionym krwią i wymiocinami ubraniu.
Jako iż Ji Yong przez cały czas utrzymywał jakiś stopień świadomości, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego co się dzieje rzucił:
- Tylko na to czekałem.
Raper nadal ignorował wszystkie jego teksty, ale trzeba przyznać, że zaczynało go to irytować. Najpierw zdjął z lidera koszulkę, potem chwycił przez nią, kawałek szkła sterczący z jego nogi, nie chciał się pokaleczyć. Mężczyzna tylko krzyknął, gdy stanowczym ruchem wyciągnął odłamek z ciała, ale ono samo nawet nie drgnęło. Widać, w ogóle nie miał w nim władzy. No ale gadać oczywiście musiał.
- Musiałeś to ruszać, czy to w czymkolwiek by nam wadziło? Chociaż w sumie to było udo nie?
Dalej go ignorując ściągnął jego spodnie.Obrażenie na nodze było dużo gorsze niż przypuszczał. Gdy lider rzucał się krztusząc na podłodze szkło musiało wbić się głębiej, gdyż cała rana była poszarpana i to dość głęboko. Zrobiło mu się nie dobrze na widok czerwonego mięsa i wciąż cieknącej krwi. Szybko odwrócił wzrok. Odetchnął z ulgą, gdy obejrzał go dokładnie i nie znalazł innych poważnych obrażeń. Parę odłamków co prawdo wbiło się nie tylko w ręce, ale i plecy, ale wydawały się nie stanowić wielkiego zagrożenia.
Ale i tak musiał iść po apteczkę. Podniósł się kierując do łazienki.
- Ej no! - wrzasnął za nim Ji Yong. - Chcesz mnie zostawić w takim momencie?!
Top walnął ręką w futrynę drzwi, mając świadomość, że inaczej uderzyłby swojego gościa. Policzył w myślach do dziesięciu i w konsekwencji nie powiedział nic, tylko udał się do zaplanowanego miejsca.
- Kochanie wróć! - usłyszał za sobą.
Spojrzał na szafkę z lustrem, w niej znajdowały się bandaże i woda utleniona. Miał krew na policzku, musiał przejechać po nim dłonią. Krew Ji Yonga. Zrobiło mu się nie dobrze, gdy uświadomił sobie co w zasadzie się stało. Pijany przyjaciel wpadł do niego, został przy tym ranny, a teraz wysuwa mu dwuznaczne, a raczej jednoznaczne propozycje. Miał ochotę zostawić go w tym salonie i już nie oglądać, ale dobrzy przyjaciele tak nie robią, bez względu na to jak bardzo najebany i wkurwiający był, musiał mu pomóc.
Zabrał potrzebne rzeczy i wrócił do potrzebującego. Zamarł widząc, że jest on blady jak ściana i chyba nawet gadać mu się odechciało. Na podłodze zebrała się spora kałuża krwi.
Seunghyun zaklnął. Powinien najpierw zatamować krwawienie, ale gadanie GD dostatecznie wytrąciło go z równowagi, by nie pomyśleć o takiej czynności,
- O wróciłeś - powiedział lider, gdy raper przyklęknął przy nim. - Możemy w końcu przejść do rzeczy?
- Weź się zamknij! - nie wytrzymał zapytany próbując w końcu zatrzymać nadal dość silny upływ krwi. - Mogłeś się zabić, a twoja sytuacja nadal nie jest zbyt bezpieczna, więc daruj sobie te bezczelne teksty!
- Faktycznie nie poszło po mojej myśli - głos miał totalnie trzeźwy, co było niedorzeczne - Miałem cię przywiązać do łóżka, ale skoro nie jestem w stanie tego zrobić...
- Za chwilę cię zostawię i się tak wykrwawisz!
Nie wiedział czy bardziej przejęło go to, że nie potrafił powstrzymać krwawienia, czy to co bez sensu gadał lider. Chyba to pierwsze. W końcu GD był najebany i nie myślał racjonalnie, a konsekwencją tego może być to, że mu tu umrze. Raper westchnął, planował spokojny wieczór.
- No i dobrze, bo ktoś by płakał! Leć do niej, a mną się nie przejmuj...
W końcu udało mu się zrobić coś, żeby krew przestała wypływać z rany. Szybko spojrzał na poszkodowanego, czy aby przypadkiem po prostu się nie wykrwawił, ale nadal był przytomny. Zaczął zakładać opatrunek tak ja go kiedyś uczyli, żałował że bardziej nie uważał na tych lekcjach. Coś jednak mu wyszło. Obejrzał dzieło krytycznie uznając, że spełni swoją rolę.
- Sytuacja ustabilizowana? - zapytał Ji Yong. - Czy teraz możemy przejść do rzeczy?
- Wiesz, że mogę cię już tutaj tak zostawić? - kąśliwie zauważył Seunghyun. - Nic ci się nie stanie, a ja nie będę musiał cię wysłuchiwać.
- To zerwę bandaż - zauważył jakże inteligentnie. - Zresztą jesteś za dobry, żeby przyjaciela w potrzebie zostawić.
Miał racje, po prostu nie potrafiłby teraz wstać i sobie pójść.
- Ale ja nie mam zbyt wyrafinowanych potrzeb - dodał.
Topowi w tym momencie całkiem puściły poważnie nadszarpnięte nerwy.
- Oczywiście, że cię nie zostawię, ale nie mam też zamiaru cię słuchać...
Chwycił bandaż i podniósł głowę poszkodowanego kładąc ją na swoich kolanach.
- Co ty robi... - zaczął tamten, ale biały materiał przykrył mu usta.
Raper owinął bandaż kilka razy i zadowolony spojrzał na powstały w ten sposób knebel. Lider próbował coś powiedzieć, ale słychać było tylko nieartykułowane dźwięki. Rzucił mu wściekłe spojrzenie i pewnie zacząłby się miotać, gdyby tylko miał władzę w ciele.
Seunghyun zaczął wyciągać kawałki szkła z rąk i pleców G-Dragona, po czym przemył wszystko starannie wodą utlenioną. Żmudne zajęcie trwało ponad godzinę, ale był pewien, że nawet najmniejszy kawałek nie został w ciele przyjaciela. Ten w którymś momencie chyba zasnął, gdyż jego jęki przerodziły się w miarowy oddech.
Po skończeniu zajęcia raper mógł się podnieść i wyprostować. Zaczęły już boleć go plecy, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Krytycznie ocenił zaistniałą sytuacje. Wiedział, że stan Ji Yonga jest stabilny i jeżeli tylko nie otworzy rany na udzie to się nie wykrwawi, zakażenie nigdzie też nie powinno się wdać. Nie zmieniało to jednak faktu, że leżał zakrwawiony w jego salonie. Nadal nie mógł go tak zostawić.
Westchnął, żałując że jest aż tak szlachetną osobą, po czym wziął gościa na ręce. Nadwyrężony kręgosłup zaprotestował, ale na szczęście mężczyzna nie ważył zbyt wiele. Zaniósł go do łazienki i położył tam na podłodze. Ten przez cały czas nie reagował.
Chwycił gąbkę z mydłem i zaczął ścierać z niego krew. Mógł go po prostu włożyć do wanny i potraktować słuchawką od prysznica, ale opatrunek na nodze wtedy by ucierpiał. Następnie starannie wytarł go ręcznikiem.
Ściągnął knebel uznając, że jest już nie potrzebny, a przecież musiał umyć również twarz. Jak się okazało dobrze zrobił, bo gdy był już przy końcu swojej pracy, Ji Yong nagle się obudził i dostał torsji. Raper zaklnął głośno jednocześnie chwytając go za włosy, żeby tylko nie wpadł w wymiociny, gdyż drugi raz nie miał zamiaru go myć. Po skończeniu czynności lider zawisł bezładnie w jego dłoni, może tak naprawdę nawet nie odzyskał przytomności. Odciągnął go stanowczym ruchem od plamy, która powstała na podłodze, zmoczył ręcznik w umywalce i ponownie wytarł mu twarz.
Nieporadnie zaciągnął go do sypialni cały czas zerkając czy przypadkiem nie otworzyła się rana na nodze, kładąc na łóżku i szczelnie przykrywając kołdrą. Jeżeli się obudzi w tym miejscu znów zacznie wysuwać dziwne propozycje, ale zrobi to i tak i tak póki będzie pijany. Top westchnął zastanawiając się czym zasłużył sobie na taki los i poszedł sprzątnąć. Uświadomił sobie, że Ji Yong narobił mu bałaganu w aż 3 pomieszczeniach. Zaśmiał się cicho odreagowując stres, którego doświadczył. Łazienkę posprzątał bardzo szybko, kafelki nadają się do wycierania, w salonie poszło trochę gorzej, krew trudniej schodzi. A na ogarnięciu przedpokoju minęła kolejna godzina. Pozbycie się szkła, krwi i wymiocin nie było prostym zadaniem, ale jakoś mu się udało.
Gdy skończył był śmiertelnie zmęczony. Emocje zdążyły opaść i miał ochotę już tylko się położyć. Ale w jego łóżku spał G-Dragon... Weźmie sobie koc i położy się na kanapie, nie ma innego wyjścia. Nie żeby nigdy nie spał obok innych członków zespołu, ale biorąc pod uwagę jednoznaczne propozycje jego gościa nie miał zamiaru ryzykować.
Wrócił do sypialni i upewnił się, że lider głęboko śpi, uśmiechnął się na ten widok. Sięgnął po koc, leżący w szafie i nagle usłyszał, że ktoś kaszle. Spojrzał zaniepokojony w stronę Ji Yonga. Ten kaszlnął parę razy po czym się uspokoił i mocniej przytulił do kołdry.
Topowi jednak odechciało się kłaść. Usiadł na fotelu nie daleko łóżka i czuwał nad swoim gościem, tak był naprawdę dobrym gospodarzem.
W pewnym momencie uświadomił sobie, że jest naprawdę słodki gdy śpi. Zaraz jednak zreflektował się, że nie wolno mu tak myśleć. To wszystko po prostu efekt jego dzisiejszego gadania. A no właśnie... To nie mogło dać Seunghyunowi spokoju. Żaden z nich nie stronił od alkoholu i nie raz odwalali wtedy dziwne akcje, więc to go zbytnio nie zdziwiło. Ale GD nigdy wcześniej nie sugerował w żaden sposób, że mógłby być nim zainteresowany, no albo po prostu nie chciał tego dostrzec. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której mogliby ze sobą być. Ale przecież Ji Yong strasznie nie lubił jego dziewczyny. Tłumaczył, że odnosi się do niej chłodno, bo odciąga go od obowiązków, ale mogło chodzić o coś innego... Złapał się za głowę nie chcąc roztrząsać takich myśli. To było niedorzeczne, jego przyjacielowi odwaliło bo się najebał. Jutro pewnie nie będzie nawet niczego pamiętał.
Blog ten poświęcony jest opowiadaniom yaoi (czyli o miłości męsko-męskiej), a głównymi bohaterami opowiadań są członkowie k-popowego zespołu Big Bang. Nie zainteresowanych proszę o opuszczenie bloga, a jeżeli ktoś lubi tego typu opowiadania, niech zostawi komentarz, żebym wiedziała, czy dobrze pisze...
piątek, 19 lipca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapowiada się ciekawie. Czekam na kolejną część :3
OdpowiedzUsuńNeko
wreszcie jakiś fajny o Big Bang. masz rację, to raczej rzadki temat fanficków. będę zaglądać na stronę na pewno w przyszłości.co do opowiadania, bardzo fajne, lubie takie nieodwzajmnione miłości (sadystka ze mnie).
OdpowiedzUsuńna koniec zostawiam link do swojego bloga.kekeke.pisz dalej, hwaiting!
ciemnajaskiniapsychopatki.blogspot.com
~cicha bezimienna