Blog ten poświęcony jest opowiadaniom yaoi (czyli o miłości męsko-męskiej), a głównymi bohaterami opowiadań są członkowie k-popowego zespołu Big Bang. Nie zainteresowanych proszę o opuszczenie bloga, a jeżeli ktoś lubi tego typu opowiadania, niech zostawi komentarz, żebym wiedziała, czy dobrze pisze...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nic nie rozumiesz... (G-Ri)

Tytuł: Nic nie rozumiesz...
Kategoria: PG13-PG16
Pairing:  G-Ri (G-Dragon i Seungri)
Typ: ansgt
Ostrzeżenia: aluzje erotyczne
Opis: Seungri jest zakochany, ale nie całkiem pojmuje, że ktoś może mieć inny punkt widzenia niż on
Od autora: Chciałam napisać coś innego niż zwykle, ale po walkach z całkowitym wyjałowieniem mojego i tak znikomego talentu wyszło to. Klasyczna historia w moim stylu, jeżeli w ogóle styl mam. Chciałam dodać coś jak najszybciej i przyznaje, że całe opowiadanie napisane jest na "jednym wdechu". Nie jest jakieś zachwycające, ale mam nadzieje, że będzie wam się podobać. 
Odnośnie następnego, na chwilę obecną nie jestem w stanie podać żadnych szczegółów. Sprawdzajcie twittera, jak będę wiedziała co pisze i kiedy się pojawi, to was tak poinformuje. 

P.S. Dziękuje za wszystkie komentarze. Ciesze się, że w ogóle ktoś to czyta. Proszę was dalej wyrażajcie swoją opinię, gdyż jest to bardzo budujące dla mnie ^^



O tej godzinie w budynku już nie powinno nikogo być. No poza ochroną, ale ona siedziała w swoich pomieszczeniach i raczej nie zawadzała pracownikom. Dlatego Kwona Ji Yonga zdziwił ruch, który zaobserwował. Był święcie przekonany, że tylko on jest na tyle szalony, żeby pracować o tej porze.
Postanowił zrzucić zwidy na swoje zmęczenie i skupił się na przeglądaniu wiadomości w telefonie. Gdy był w fazie tworzenia wyłączał go, żeby przypadkiem ktoś niepowołany nie wyrwał go z twórczego transu.
To zajęcie pochłonęło go na tyle, że Seungriego zauważył dopiero gdy na niego wpadł. Zamrugał zdziwiony, jednocześnie ciesząc się, że jednak nic mu się nie zdawało i naprawdę kogoś widział. Pozostała tylko jedna kwestia:
- Co ty tu robisz o tej porze? - wypowiedział ją na głos.
- Bo ja... - zaczął niepewnie wokalista. - Chciałem ci coś powiedzieć.
- O tej porze? - liderowi pomimo zmęczenia coś się nie zgadzało. Z drugiej strony nie był na tyle przytomny, żeby zauważyć, że jego, zwykle tak pewny siebie, rozmówca z konsternacją ogląda swoje buty.
- Nie chciałem ci przeszkadzać - wyjaśnił tamten wolno.
- Czy to aż tak ważne? - rzucił lider z pewną irytacją, najwyraźniej nie pomyślał, że skoro Seunghyun siedział tutaj kilka godzin i czekał na niego to pewnie tak, a może uważał, że przyszedł idealnie jak on kończył prace? - Zasypiam na stojąco. Siedziałem w studiu... zaraz, który dzisiaj?
Gdy towarzysz podał mu datę ten nie mógł powstrzymać się przed przeklnięciem i uderzeniem dłonią w ścianę.
- Co? - zdziwił się maknae i na chwile na niego spojrzał, zaraz jednak ponownie skupił się na swoich butach.
- Siedziałem w studiu 3 dni - wyjaśnił całkiem spokojnie. - Co ja robię ze swoim życiem?
- Naprawdę nie powinienem ci przeszkadzać. Jedź do domu i się połóż, hiung, porozmawiamy kiedy indziej - Seungri powiedział to wszystko praktycznie na jednym oddechu z wyraźną ulgą. Ponownie na moment spojrzał w twarz rozmówcy, po czym dodał już cicho, jakby bardziej do siebie - To i tak nic ważnego.
Zdaje się, że Ji Yong nie usłyszał tych ostatnich słów, gdyż gdy Seungri odwrócił się, chcąc jak najszybciej się oddalić, złapał go za ramie.
- Skoro czekałeś to pewnie ważne - w końcu wpadło mu to do głowy. Wychodzi na to, że jednak myślał, tylko dużo wolniej niż zwykle.
- Nie, nie, takie głupstwo - zapewnił szybko maknae. G-Dragon nie zauważył, że te słowa zostały wypowiedziane stanowczo zbyt szybko. W tym momencie chciał tylko spać, a jego towarzysz jak najszybciej stąd ulotnić.
- To może skoro już tu jesteś to odwieziesz mnie do domu? - zaproponował. - Jeszcze zasnę za kierownicą i walnę w drzewo.
Tak postawionej prośbie raczej nie sposób odmówić, no i wokalista tego nie zrobił. Miał mętlik w głowie. Ogarniały go mieszane uczucia dotyczące przebywania sam na sam z liderem, ale myśli tak naprawdę zajmowało mu coś innego. Był wściekły. Wściekły na siebie. Stchórzył. Znowu.
Wracali autem lidera. Seungri prowadził i liczył, że właściciel nie zauważy tego jak trzesą mu się ręce. Raczej tego nie zrobił gdyż przysypiał na siedzeniu pasażera.
Maknae kierował dość instynktownie. Zamiast na drodze skupiał się na swoich zagmatwanych myślach. Codziennie przychodził wieczorami co budynku YG obserwując co Ji Yong robi. Codziennie jadąc windą postanawiał sobie, że tym razem mu powie. I codziennie tchórzył. Dzisiejsza sytuacja była jednak inna. Lider zajęty pracą w ogóle nie go nie zauważał, a dzisiaj naprawdę mogli porozmawiać. Mógł powiedzieć wszystko co chciał i nie zrobił tego. Teraz próbował się zebrać w sobie, gdyż w sumie miał jeszcze szanse. Towarzysz nie miał zamiaru ułatwić mu zadania. Gdyby nie to, że w zasadzie już spał zapewne dopytywałby o co chodziło. Tymczasem tłumaczył sobie, że nie odzywa się również dlatego, żeby mu nie przeszkadzać.
Gdy zatrzymali się przed apartamentem, w którym aktualnie mieszkał kompozytor Seunghyun powiedział z żywym zainteresowaniem obserwując kierownice.
-  Jesteśmy. Do mieszkania powinieneś już trafić.
W innej sytuacji pewnie oberwałby za sugerowanie opóźnienia umysłowego lidera. Tym razem jednak mu się upiekło. Ten gramolił się do wyjścia a kierowca nagle odkrył w sobie ukryte pokłady odwagi.
- Ji Yong... - zaczął.
- Tak wiem - przerwał mu zapytany.
Te słowa tak zaskoczyły Seungriego, że aż na niego spojrzał całkowicie osłupiały.
- Ale... - zająknął się niepewnie.
- Możesz u mnie nocować - powiedział dość obojętnym tonem G-Dragon. - W końcu jest późno, a to moje auto, muszę nim jutro jechać do studia, a ty z buta nie będziesz wracał do siebie. Chodź.
I zatrzasnął drzwi. Seunghyun westchnął z rezygnacją. W ogóle nie myślał o tym, a cała odwaga nagle się gdzieś ulotniła. Zaczął dostawać paniki na myśl, że spędzi noc sam na sam w mieszkaniu lidera. Jak nic zrobi coś głupiego, na pewno.
Pełny obaw wysiadł, gdyż nie miał innego wyjścia. I bądźmy szczerzy, po części cieszył się z zaistniałej sytuacji. O tym, że ludzie potrafią w ciągu chwili popadać w skrajne nastroje to wiedział, ale tego, ale o doświadczanie w tej samej chwili tak ambiwalentnych uczuć to się nie podejrzewał. Niepewnie podążył za towarzyszem, który za nim czekał.
Mieszkanie wyglądało tak jak zawsze. Wokalista odnosił wrażenie, że żaden przedmiot nie przesunął się nawet o milimetr. Tutaj wszystko miało swoje miejsce i zajmowało je zawsze. Panował idealny porządek.
- Idę pod prysznic - rzucił wesoło gospodarz.
Zostawił gościa samemu sobie, co można uznać za duży nietakt, ale ten nie poczuł się urażony. Usiadł na kanapie uważając, żeby przypadkiem nie naruszyć ułożenia poduszek. Czuł że perfekcjonizm GD od razu zauważyłby, że coś jest nie tak i zaczął je poprawiać, a Seungri uważał, że ten powinien jak najszybciej zasnąć. Nie tylko dlatego, że był zmęczony i tego potrzebował, ale i dlatego, że zmniejszało to prawdopodobieństwo, że wydarzy się coś, czego by nie chciał.
- Twoja kolej - usłyszał.
W następnej chwili coś trafiło go prosto w twarz. Było lekko wilgotne, ale miękkie i ładnie pachniało. Ręcznik. To dlatego nie zabolało. Seunghyun zdjął go z głowy i już chciał poprosić lidera, żeby był ostrożniejszy, ale zaraz ponownie przesunął przedmiot do twarzy i w myślach wyraził wdzięczność za ten prezent. Wyraźnie czuł, że rumieni się na widok gospodarza w przewiązanym dość luźno w pasie, drugim ręcznikiem, z nie dokładnie wytartych włosów spływały kropelki wody. Do tego uśmiechnął się promiennie.
- No co cię tak wmurowało? Nie wiesz gdzie jest łazienka? - zaśmiał się. - Przepraszam, ale musisz się zadowolić tym ręcznikiem bo resztę mam gdzieś pochowaną i nie mam siły szukać.
Wokalista pokiwał głową, bynajmniej nie dlatego że zrozumiał, gdyż zbyt skupiony był na podziwianiu urody towarzysza. Przełknął ślinę i podniósł się mechanicznie. Zaczął drzeć się na siebie w myślach: "Przestań świrować, bo zaraz się zorientuje!". GD jednak nie wydawał się być nim zbytnio zainteresowanym. Podszedł do szafki szukając w niej czegoś. A jego gość wcale nie obserwował jak w tym czasie całe jego udo wysuwa się spod ręcznika. Potem zebrał się w sobie i uciekł do łazienki.
Odkręcił zimną wodę licząc, że dzięki temu trochę się uspokoi, uporządkuje myśli, ochłonie i wszystko co tam mu było potrzebne w tej chwili. Przez chwile poczuł irracjonalną myśl, że lider go prowokował. Szybko jednak wyleciało mu to z głowy. Uświadomił sobie, że jest mu strasznie zimno. Ustawił normalną temperaturę i stał pod prysznicem bardzo długo. Umył się chyba dokładnie ze 3 razy. Po prostu odwlekał moment ponownego spotkania z G-Dragonem.
Gdy w końcu wyszedł z łazienki, wytarty starannie, ale przewiązany ręcznikiem, gdyż nie miał co na siebie założyć. Chciał zapytać Ji Yonga czy czegoś mu nie pożyczy i gdzie w zasadzie ma spać, ale w salonie go nie znalazł. Poszedł więc do sypialni i odkrył, że ten już śpi.
Na początku westchnął z konsternacją. Nie ważne jak zmęczony jest gospodarz, nie wolno mu tak potraktować gościa. Potem jednak dotarło do niego jak niesamowicie wygląda lider gdy śpi. I że może w końcu bez skrępowania na niego patrzeć.
Sam nie wiedział w którym momencie się zakochał. To się po prostu stało i czy ktoś mógł się mu dziwić. To był G-Dragon. Samo to imię powinno wyrazić wystarczająco dużo. A gdy tak obserwował go śpiącego w półmroku wydawał mu się jeszcze bardziej wspaniały niż zwykle.
W którymś momencie przypomniał sobie, że przecież lider ma naprawdę mocny sen. Sam do końca nie wiedział co chce zrobić. Nie myślał. Po prostu położył się obok i objął go. Ukrył twarz w przydługich i wciąż wilgotnych włosach. Zaczął wolno wodzić dłońmi po jego plecach. Czuł, że robi mu się gorąco. Po chwili lekko się odsunął i zajął się badaniem torsu. Wiedział, że zachowuje się niewłaściwie. Miał tego wiadomość. I czuł się z tym strasznie źle, ale nie mógł przestać.
- Seungri - usłyszał.
Odsunął się jak poparzony.
- Ja... nie wiedziałem co mam na siebie włożyć i gdzie się położyć - wyjaśnił speszony szybko.
Nie patrzył na lidera. Bał się wyrazu jego twarzy. Przecież już musiał się zorientować. Co go podkusiło, żeby się tak zachować?
- Śpij tutaj - zauważył spokojnie GD.
Seunghyun spojrzał na niego osłupiały. Przecież musiał zdawac sobie sprawę z tego co właściwie miało miejsce.
- A czystą bieliznę zostawiłem na krześle, jeszcze jej nie nosiłem więc powinna być ok, ale... - zawiesił na chwile głos jednocześnie zamykając w swoich dłoniach nadgarstki przyjaciela. - Chyba na razie nie będzie ci potrzebna.
Do maknae dotarło co się dzieje, dopiero w momencie gdy poczuł usta Ji Yonga na swoich. Gdy skończyli się całować wyraził swoje myśli:
- Ty to wszystko zaplanowałeś?
- Całkiem sprawnie, prawda? - uśmiechnął się szeroko szczerze dumny, że udało mu się intrygę doprowadzić do końca.
- Ale jak się zorientowałeś?
- Miło mi, że uważasz mnie za idiotę, bo tylko on nie zauważyłby jak się na mnie patrzysz.
- I wcale nie spałeś?
- Tak
Seunghyun w odpowiedzi się zarumienił.
- Jesteś taki słodki jak to robisz - zaśmiał się i zaczął zdejmować swoją bokserkę.
Potem już potoczyło się jakoś tak samo, bez zbędnych słów. Wokalista w trakcie odniósł wrażenie jakby nie robili tego po raz pierwszy ale co najmniej po raz setny. Świetnie się wiedzieli czego chcą... no i co tu dużo mówić... to było takie niesamowite.
Po wszystkim leżał cały spocony i próbował złapać oddech. Niby czuł się całkiem spełniony, z drugiej chciał prosić o więcej, ale nie potrafił zdobyć tyle tlenu by się odezwać. Zdaje się, że Ji Yong odczytał jego myśli i postanowił rozwiać jego marzenia mówiąc:
- A teraz naprawdę śpimy, bo jutro trzeba pracować.
Seungri już mógł się odzywać, ale nie zaprotestował. Bo tak naprawdę to czy miał na co narzekać?

Gdy obudził się rano i spojrzał na twarz lidera uśmiechającą się do niego zrozumiał, że to wszystko mu się nie przyśniło. Gdy ten zaczął go obejmować zorientował się, jak wielkie ma szczęście, że wszelkie jego obawy okazały się niepotrzebne. Pod wpływem przyjemnego i natarczywego dotyku jęknął głucho, ale nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- A praca? - zapytał.
- Nie zając - odpowiedział G-Dragon uśmiechając się, po czym go pocałował.

Przez następne dni wszystko toczyło się normalnym rytmem. Jakby tamte wydarzenia nie miały miejsca.. No może jednak nie bo Seungri przestał już obserwować Ji Yonga, no może przestał aż tak często to robić. Nie potrafił zrozumieć, co mu chodzi po głowie, w sumie to pewnie nawet on nie wiedział. Był zajęty pracą. To normalne. W sumie wszystkich traktował jak powietrze, chyba, że miał jakąś sprawę czysto zawodową, no ale do niego akurat nie miał.
Któregoś dnia postanowił jakby powtórzyć tamtą sytuacje i pojechał do siedziby YG jak było już późno. Wiedział, że nikogo już nie będzie, co pozwoli mu szczerze porozmawiać z liderem o tym, jakie w zasadzie są stosunki między nimi.
A w siedzibie wytwórni spotkała go niespodzianka. Otóż lider wcześniej pojechał do domu. Co się mogło stać? Przypomniał sobie, że jutro przecież zaczynają ćwiczyć układ do ich nowej piosenki. Czyżby chciał przed tym wypocząć? Coś mu tu nie pasowało.
I dlatego pojechał do jego mieszkania. Jak już postanowił porozmawiać, to nie podda się tak łatwo.
Zapukał i długo nikt mu nie otwierał. Był jednak pewien, że lokator jest w środku, więc się nie poddawał. I w końcu mu otworzył.
- Maknae? - zdziwił się. - Co ty tu robisz o tej porze?
- Słyszałem, że wcześniej wróciłeś i pomyślałem, że... - zaczął intruz.
- Słuchaj, jestem trochę zajęty - uśmiechnął się porozumiewawczo.
Seungri od samego początku rozumiał, że coś jest nie tak. W końcu lider otworzył mu prawie w negliżu. Wołający go damski głos wcale nie był potrzebny. Znalazł się w tak głębokim szoku, że powiedział tylko:
- Dobra to ja nie przeszkadzam.
I odszedł bez pożegnania.

Wszystko zrozumiał. Ze złością kopnął najbliższy kontener na śmieci, co w sumie nie okazało się najlepszym pomysłem, ale nawet nie zwrócił większej uwagi na ból. Był wściekły. Nie na siebie. Na własną głupotę. W przypływie zwykłej naiwności wmówił sobie, że zachowanie lidera oznacza, że ten odwzajemnia jego uczucie. Ale przecież nic takiego nie powiedział. Dla niego to był tylko zwykły, niezobowiązujący seks i jak widać uważał, że mają takie same podejście. Czyli jednak oboje byli idiotami. Bo czy ktoś kto chciałby być po prostu przerżnięty tak by się czaił?
Jak wrócił do domu nie wiedział. Cud, że z tego wszystkiego nie spowodował jakiegoś wypadku. Ruch uliczny w Seulu jest duży nawet o tej porze. Na szczęście, lub też nie, no to przynajmniej na szczęście osób trzecich, dotarł do domu bezkolizyjnie. Od razu wszedł pod prysznic, ale tym razem zimna woda wcale go nie uspokoiła. Położył się spać wściekły, zmarznięty, mokry i samotny.

Obudził się zrezygnowany, zmęczony i nadal samotny. Po chwili doszło jeszcze przerażenie, na myśl, że przecież zaczynają dzisiaj ćwiczyć układ. Potrzebował co najmniej kilku dni, żeby się uspokoić i uświadomić sobie, że jego miłość jednak nie ma prawa bytu. Jeżeli jest coś gorszego od utraty wszelkiej nadziei, to jest to tylko najpierw jej spełnienie, a potem utrata. A tu nie miał ich dostać. Miał siedzieć z liderem kilka, jeżeli nie kilkanaście godzin i słuchać głównie krzyków, że nie wychodzi tak jak powinno. Cóż przynajmniej będzie też reszta chłopaków. Spotkania we dwóch by nie przetrzymał. A tak może jakoś da rade, chociaż wątpił.

Był po prostu nieprzytomny. Nie wiedział czy z niewyspania czy z targających nim emocji, pewnie przez to i przez to. Faktem było to, że zachowywał się bez zwykle towarzyszącej mu energii i wszyscy musieli to zauważyć. Jednak nikt nic nie powiedział. Dopóki nie popełnił po raz 3 tego samego błędu, i to bardzo prostego błędu, takiego, którego nigdy nie powinien był popełnić.
Wtedy Ji Yong wziął go na stronę, najwyraźniej chcą wygłosić reprymendę. To było normalne. Na co dzień był przyjazny, ale jak ćwiczyli stawał się bezwzględny. Tyle, że maknae nie chciał nawet na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać. Przygryzł wargę, po to, żeby nie powiedzieć czegoś, co będzie żałować, a nie po to żeby się nie rozpłakać oczywiście. Planował skupić się na własnych butach, ale jednak spojrzał na rozmówce. Zauważył, że w ogóle nie zdaje sobie sprawy z targających nim emocji, oraz że jest rześki i wypoczęty. To sprawiło, że był na granicy wybuchu, ale jakoś jeszcze siedział cicho. Nie powstrzymywał go w tym momencie jakiś szacunek, po prostu nie miał zamiaru przyznawać się do czegokolwiek przed resztą chłopaków.
- Ja nie wiem co się z tobą dzieje - zaczął spokojnie GD. - Ale jesteśmy profesjonalistami. Bardzo cię proszę skup się na tym co robimy, bo to nie jest najprostszy układ i twoje wręcz dziecinne błędy naprawdę nie są nam potrzebne. Dobrze wiesz, że zmęczenie niczego nie usprawiedliwia... trzeba było nie szaleć tak w nocy...
No i te słowa spowodowały wybuch. Udowodnił, że nie ma pojęcia co działo się zarówno w jego sercu jak i umyśle. Czy uznał, że potrzeba tak go przypiliła, że pojechał do niego, a gdy okazało się, że jest już zajęty, znalazł sobie pierwszą lepszą laskę i z nią spędził bezsenną noc? Tak to zabrzmiało.
- Ja to nie ty - powiedział lodowatym tonem tak cicho, żeby tylko Ji Yong go usłyszał.
Nie zdążył się zdziwić na te słowa. Zdziwił się dopiero na to gdy nagle wylądował na podłodze, dotykając bolącej szczęki i obserwując krew na dłoni, a która pochodziła z rozciętej wargi. Wokalista równie zdziwiony wpatrywał się w swoją dłoń, która go uderzyła. Do rzeczywistości przywołał go czyjś krzyk, chyba Daesunga. Odwrócił się i wypadł z pomieszczenia.
- Nie, zostawcie go - usłyszał jeszcze głos lidera.
I faktycznie nikt za nim nie pobiegł.

Zaszył się w studiu. Jakoś nikogo tu nie było. Siedział i płakał. I co chwila powtarzał, że to przecież nie miało być tak. Niby jak miał wrócić? Wyjaśnić to wszystko? Przeprosić? Nie potrafił zdobyć się na żadną z tych czynności, a co dopiero wszystkie na raz. Był w stanie tylko tak siedzieć.
Nie obchodziły go ćwiczenia, zespół, czy comeback. Niech go przełożą, pewnie nawet nikogo by to nie zdziwiło. Nie chciał widzieć żadnego z chłopaków, a co dopiero lidera. Ale widać ten był za głupi, żeby na to wpaść.
- Seungri - usłyszał za sobą ten głos. I zdał sobie sprawę, że nadal wywołuje u niego dreszcz. Dlaczego to tak po prostu nie może samo przejść? Nic nie odpowiedział, nawet się nie odwrócił.
- Seunghyun - było poważnie, skoro zwrócił się do niego po imieniu, ale w sumie jak miało być?
- Pozwiesz mnie do sądu za pobicie? - to jedyne co makne był w stanie powiedzieć.
- Nie. Dlaczego mnie uderzyłeś?
To pytanie ponownie wytrąciło go z równowagi. Odwrócił się i spojrzał na intruza. Z wyrazu jego twarzy rozpoznał, że naprawdę nic nie rozumie. I zauważył jeszcze, że dolna warga mu spuchła. Poczuł coś na kształt wyrzutów sumienia, ale nie dał im dojść do głosu.
- Naprawdę jesteś taki głupi?! - jak po tym wszystkim jeszcze mógł nie rozumieć?
- Tak - G-Dragon wzruszył ramionami. Wokalista nie spodziewał się takiej odpowiedzi. - Możesz mnie oświecić?
Miał ochotę nim potrząsnąć i poprosić, żeby wysilił trochę myślenie. Aż się podniósł, widząc jednak jak lider przezornie się cofa z powrotem usiadł. Zachowanie rozmówcy zabolało, ale wiedział, że zasłużył na nie. Teraz ważniejsze było jak ma powiedzieć to wszystko co kłębiło się w jego umyśle i sercu, tak żeby został zrozumiany, skoro sam siebie nie rozumiał.
I w końcu znalazł sposób, bardzo prosty tak naprawdę.
- Kocham cię, Ji Yong. - zauważył autentycznie zdziwienie na twarzy tamtego, ale jak już zaczął to ciągnął. - Tak, kocham cię. Dlatego tak się zachowywałem. Czy gdybym cię nie kochał chodziłbym za tobą jak cień? Gubił język w gębie i rumienił? Wiesz co?! Jesteś skończonym kretynem! Piszesz te wszystkie wzruszające teksty, przez które fanki zalewają się łzami, ale nie masz najmniejszego pojęcia co znaczy miłość!
Seungri poczuł coś na kształt satysfakcji gdy zobaczył, że reakcją na jego słowa było to, że teraz to G-Dragon z uwagą ogląda własne buty.
Podniósł się i chciał go zostawić. Żeby tym razem to on się głowił, zastanawiał i spierał z samym sobą. I zrobiłby to, gdyby przy samym wyjściu nie zatrzymał go ten piękny głos, w tym momencie brzmiący dość żałośnie.
- Seunghyun...
- Tak? - sam nie wiedział, czemu odpowiedział, powinien wyjść bez słowa.
- Możesz mnie nauczyć, co to miłość?
Zatrzymał się z dłonią na klamce. Nie zastanawiał się długo. Przecież zawsze miał do niego słabość. A na całe szczęście, nie można pozbyć się jej tak łatwo.


piątek, 9 sierpnia 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da (G-TOP) cz.4

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 4/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: przekleństwa, krew
Od autora: Miało być max w czwartek, ale niewiele się spóźniłam prawda? Miałam naprawdę dużo spraw na głowie i nie jest to jakieś bardzo wspaniałe, ale jest. Komentujcie, ok? A i na końcu też jest komentarz, odnośnie zakończenia, bo przecież nie mogłam powiedzieć tego teraz. 




Było mniej więcej tak jak się spodziewał. Ale to nie oznacza, że go nie zabolało, chociaż nie dał tego po sobie poznać, przynajmniej miał taką nadzieje.
Obudził się pierwszy. W ustach miał pustynie, ale to nie miało znaczenia. Powiedzmy, że zdążył się przyzwyczaić do takiego stanu. Tyle, że tym razem nie obudził się sam. Obok niego leżał powód jego zmartwień. Jego pieprzona miłość, bo przecież nie miał się w kim zakochać, no ale jak to mówią serce nie sługa. Problem w tym, że do tej pory przyprawiła go tylko o alkoholizm i myśli samobójcze, ale teraz w problemy wprowadził również swój szanowny obiekt uczuć.
Dlatego też nie ruszał się ani nic, ciesząc się ostatnimi chwilami bliskości ukochanego. Ten obejmował go, ale chociaż on sam miał ochotę to odwzajemnić, to jednak bał się go obudzić. Patrzył więc tylko w jego twarz uświadamiając sobie jak bardzo jest on przystojny i powoli pojmując powody swojego zauroczenia. Tyle, że to nie było zauroczenie, to była miłość, z innego powodu człowiek tak się nie zachowuje.
W którymś momencie Top otworzył oczy i GD westchnął w myślach rozpoczynając odliczanie.
3...2...1...
No i Seunghyun przypomniał sobie, co stało się wczoraj, również i dzisiaj w nocy i poderwał się gwałtownie. Rozejrzał się zdezorientowany, szukał zapewnienia, że to się wcale nie wydarzyło, ale Ji Yong nie miał zamiaru mijać się z prawdą.
- Szkoda, że byłeś na tyle pijany żeby to zrobić, ale nie na tyle, żeby tego nie zapamiętać, co? - rzucił z kpiną, która to miała zakamuflować drżenie głosu, chyba się udało.
- A ty to bezczelnie wykorzystałeś! - krzyknął, gdy tylko był w stanie się wypowiedzieć. Jednocześnie nieporadnie zaczął zbierać swoje ubranie.
GD przyglądał mu się uważnie, wiedząc, że drugi raz bez niczego go nie zobaczy, a był to naprawdę ciekawy widok i nigdy nie był w stanie pojąć, dlaczego jego przyjaciel wstydzi się swojego ciała. Poza tym postanowił ukryć szargające nim emocje pod maską cynizmu, więc odpowiedział tym samym sarkastycznym tonem:
- Mówiłem, że będziesz żałować.
- Przecież cię nie przywiązałem - rzucił wściekle wkładając spodnie. To on w końcu chciał jak najszybciej stąd wyjść, czy też wyżyć się za to, że dał się upić i wykorzystać?
Ale sam fakt odniesienia się do "gróźb" gospodarza z dnia poprzedzającego wczoraj nie wiedzieć czemu rozśmieszyło lidera. Jednak się nie roześmiał, postanowił zagrać w otwarte karty, żeby raper już na niego nie krzyczał i po prostu sobie poszedł.
- Dobrze, chcesz wiedzieć dlaczego się tak zachowałem? - już nie patrzył na niego tylko w bardzo fascynujący sufit. - Zdaje mi się, że wiesz, ale jak trzeba to cię dobitnie uświadomię... JA TEGO CHCIAŁEM. Bo mi się cholernie podobasz i nie powiem, żebym był wielce zadowolony z tego powodu. Tyle, że to ty jesteś szlachetny i dobry... Ja jestem pieprzonym egoistą. Jak miałem okazje to z niej skorzystałem... Dlatego nawet ta twoja zaborcza laska jest lepsza ode mnie więc leć do niej szukać pocieszenia, a mnie łaskawie zostaw w spokoju...
Odwrócił się plecami do gościa, dobitnie pokazując, że od tego momentu ignoruje jego obecność. Nie wiadomo czy chciał coś powiedzieć, ale te słowa odebrały mu wszelki rezon. Zatem tylko ubrał się jak najszybciej i opuścił mieszkanie lidera.
Ji Yong gdy tylko został sam mógł się w spokoju rozpłakać. Powiedział prawdę. Odpowiednio zinterpretowaną ale prawdę. Bo wykorzystał całą sytuacje świetnie zdając sobie sprawę z jej konsekwencji. Dobitnie zdawał sobie sprawę, że jego uczucie nie jest odwzajemnione, co więcej że Top przecież ma dziewczynę. No ale dostał może nie to co chciał, ale tyle ile tylko w stanie był zdobyć. Przekreślając w ten sposób szanse, których i tak nigdy nie było.
Zamknął oczy. Przypomniał sobie co działo się w nocy i pomyślał, że na swój sposób było warto. Trzymanie miłości w tajemnicy doprowadziłoby go tylko do jeszcze większego szaleństwa, w które zresztą zastanawiał się czy już nie popadł. W końcu ciągnęło się to już tyle czasu, ze 3 lata będą... Gdy Top był sam nie było tak źle, ale gdy znalazł tą wywłokę... znaczy tą dziewczynę, poprawił szybko swoje myśli, w końcu i tak jest Seunghyuna lepsza niż on, no wtedy wszystko stało się nie do zniesienia. Aż G-Dragon znalazł sobie miłość zastępczą, a nosiła ona imię butelki...
No, ale teraz wiedział co ma zrobić, no bo człowiek pozostający bez nadziei ma z reguły niewielki wybór.

Top przyłożył czoło do zimnej butelki z wodą, którą przed chwilą wyjął z lodówki. Poczuł pewną ulgę, ale nie potrafił stwierdzić, czy ten ostry ból, który pulsował w jego czaszce był wynikiem wczorajszego pijaństwa, czy też efektu tego pijaństwa. Doszedł do wniosku, że oba czynniki złożyły się na to.
Ale problem bolącej głowy był w tej chwili najmniejszym. Jak ma spojrzeć w oczy Ji Yongowi, z którym przecież nie mógł zerwać kontaktu ze względu na wspólną prace? Jak ma dalej odwalać z nim to wszystko co odwalał do tej pory wiedząc, że... Ale nawet nie wybiegając w przyszłość... Jak ma spojrzeć w oczy swojej dziewczynie, ze świadomością że ją zdradził?
To była jedna z rzeczy, których najbardziej się obawiała. Tego że po jakimś koncercie czy czymś innym popije i przeleci którąś, a może i kilka, tancerek czy jeszcze nie wiadomo kogo. No ale raczej nie podejrzewała G-Dragona? Musiał przyznać jej racje w jednym, gdyby nie pił nie doszło by do tego, więc miała słuszność, w tym, że nie powinien folgować trunkom. Ale czy to coś zmieniało? Wręcz pogarszało sytuacje. Bo to, że był na nią wściekły i się upił to jedno, ale to że przespał się z kimś to już coś zupełnie innego.
Co prawda mógł się nie przyznać. G-Dragon raczej by nie sypnął, ale szczerość w związku teoretycznie to podstawa. Tylko, że... no jak? Tępy ból pod czaszką zaczął pulsować jeszcze intensywniej. Doszedł do wniosku, że lepiej darować sobie myślenie, bo i tak mu nie wychodzi.
Usiadł na kanapie w swoim salonie i nagle rzuciło mu się w oczy miejsce, w którym położył Ji Yonga, gdy ten wpadł ostatnio z niezapowiedzianą wizytą. Przypomniał sobie, co wtedy powiedział "To wszystko twoja wina.". Wtedy nie zrozumiał, ale teraz sens słów przyjaciela zaczął do niego docierać. I poczuł, coś czego w ogóle nie powinien. Mianowicie dumę... Dumę, że ktoś taki jak Kwon JiYong zakochał się w takim Choi Seunghyunie jak on. No i jeszcze satysfakcje.
Ale nie tak powinien się czuć. Powinien być wściekły i zażenowany, że zdradził swoją dziewczynę.
A z rozmyśleń wyrwał go dźwięk jego telefonu.
- Halo? - odebrał nawet nie patrząc kto to.
- Dojrzałeś już do przeproszenia mnie? - rozpoznał głos ukochanej i poczuł się... zawiedziony. Wolałby, żeby to lider zadzwonił.
Ten jej zimny ton, i samo zdanie sprawiło jednak, że nerwy mu puściły i zanim w ogóle się zorientował powiedział dokładnie to co myślał, w tym konkretnym momencie.
- Wiesz dojrzałem nawet do czegoś więcej - zaczął w równie przemądrzały sposób. - Mianowicie dojrzałem do tego, żeby zrozumieć, że jesteś mi w ogóle nie potrzebna. Mnie nie można kontrolować, przynajmniej nie w taki sposób w jaki ty próbujesz. Jestem artystą niezależnym - zakpił wiedząc, że jego w tym akurat nie ma nawet odrobiny prawdy, chociaż może robić to co mu kazano, ale akurat piosenki pisał o tym, o czym chciał. - Bo widzisz jestem sławny i nie mogę poświęcać ci tyle czasu ile wymagasz, gdyż sam kontrakt mnie ogranicza, wedle którego mam wiele obowiązków do wykonania. Więc skoro nie jestem w stanie cię zadowolić, to po co to w ogóle ciągnąć? Żegnaj.
Rozłączył się i rzucił telefon na sąsiedni fotel. Wtedy też zrozumiał co właściwie powiedział. W pierwszym odruchu chciał do niej zadzwonić i przeprosić, ale potem zrozumiał, że dlatego jego telefon znajduje się poza jego zasięgiem. Że tak naprawdę tego nie chce, nie chce z nią rozmawiać i nie chodziło tylko o urażoną damską dumę z którą musiałby się zmagać. Po prostu niezachwianie wiedział co chce zrobić.
Nawet  się nie zastanawiając co i jak wypadł z domu.

Drzwi znów nikt nie otworzył, ale też nie były zamknięte. Seunghyun pomyślał, że jego przyjaciel pewnie znów się urżnął, i nagle uświadomił też sobie, że to on przecież był powodem jego pijaństwa przyjaciela. "To wszystko twoja wina" rozbrzmiało mu znów w głowie.
Dlatego nie był zaniepokojony. Wkroczył do salonu i odkrył, że krajobraz zbyt nie zmienił się od momentu, w którym opuścił to miejsce. Nadal wszędzie walały się butelki. Nadal panował bałagan całkowicie nie podobny do Ji Yonga. Ale tym razem Top miał coś na kształt wyrzutów sumienia, że doprowadził przyjaciela do takiego stanu. No i tym razem na podłodze spostrzegł krew.
Starał się nie wpadać w panikę, myśląc, że to może rana na udzie Ji Yonga ponownie się otworzyła, w końcu wczoraj nadwyrężył siły przyjaciela. Chciał parsknąć śmiechem, z powodu określenia w ten sposób wydarzeń ostatniej nocy, ale wyszedł mu nerwowy chichot. Widok krwi nie działa kojąco, zwłaszcza gdy należy do... chyba nie tylko przyjaciela... na pewno nie tylko przyjaciela.
Dobra nie było czasu na takie rozważania. Udał się krwawym śladem do kuchni, miejsca które lider odwiedzał najrzadziej z całego mieszkania, bo bądźmy szczerzy, kucharz z niego marny, ale ideały nie istnieją.
Zajrzał do pomieszczenia i stwierdził, że w tym momencie może panikować, ale jednak sobie na to nie pozwolił.
G-Dragon półleżąc opierał się o lodówkę a wokół niego rozlewała się kałuża krwi. Głowę miał bezładnie opuszczoną na pierś i wydawało się, że w sumie jest już martwy. Jednak w odpowiedzi na krzyk Topa, który nawet nie zdawał sobie sprawy, z tego, że wydał ten odgłos, uniósł ją i mętnącym już spojrzeniem przyjrzał się intruzowi.
- Nie chce cię oglądać - rzucił ledwo słyszalnie.
Gdyby nie zaistniała sytuacja rapera z pewnością zabolałyby te słowa, ale teraz po prostu uklęknął przy rannym nie zważając na to, że jego spodnie przesiąkają czerwienią. Próbował zatamować ranę na udzie i wtedy też zorientował się, że nie jest ona jedyna. Krew sączyła się również z świeżych ran na przegubach tamtego. Spojrzał na niego przerażony.
- Coś ty zrobił?! - krzyknął.
- Nie będę już w niczym zawadzał - odpowiedział z trudem.
- Ale... - Top chciał wyjaśnić wszystko, ale głos uwiązł mu w gardle.
- Cicho! - heroicznym wręcz wysiłkiem G-Dragon krzyknął, po czym po prostu osunął się i teraz już leżał na podłodze, a kałuża wciąż się powiększała. Ratowanie już nie miało sensu, stracił zbyt wiele krwi. - To bez znaczenia... Ale... ja... cię... kocham...
- Ji Yong...
- Nie... - ledwo poruszał ustami. - Nie... mów... tego... nie... chce... to...i tak... by nie... wyszło.
Uśmiechnął się i nic już nie powiedział.
A Top nie wiedział ile tak siedział i w którym momencie położył się obok, a jego ubranie stało się całe czerwone. Po prostu nie był wstanie zrobić nic innego. Bo nie rozumiał. Nie rozumiał niczego.
Dlaczego zachowywał się tak i nie inaczej i doprowadził do tego co się stało, dlaczego ktoś taki jak Ji Yong na coś takiego pozwolił, a przede wszystkim co się w ogóle stało. Bo jak widać do niego wszystko musi docierać z opóźnieniem. Najpierw to, że kogoś kochał, a potem to że ten ktoś nie żyje...


Taki koniec miał być od początku. Myślałam nawet czy go nie zmienić, ale ja po prostu nie lubię szczęśliwych zakończeń bo są nie życiowe, jakby moja fikcja literacka była. No ale cóż poradzić, to co tworze musi być podporządkowane mi i ciesze się, że w ogóle komuś w jakimś stopniu się to podoba. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Twitter

Ostatnia część "Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da" jest już prawie gotowa i powinna pojawić się na dniach, jeżeli wena mi dopisze.
Ale chciałam poinformować o tym, że postanowiłam dać czytelnikom jakiś kontakt ze mną, że tak to określę. Na blogu pojawiła się zakładka "Kontakt". Dobrze wiem, że mogłam dać te informacje w "O mnie" ale specjalnie nie łudzę się, żeby zbyt wiele osób tam wchodziło.
W każdym bądź razie założyłam twittera. Można zapytać po co? Otóż będę tam dawała wpisy dotyczące tego czy i kiedy pojawi się jakieś nowe opowiadanie, o jakiej tematyce będzie, może nawet jakieś krótkie fragmenty. Będę też tak po prostu od siebie pisać.
Ja nie wiem czy to wypali, ale uważam, że warto spróbować.
Pozwala to też porozmawiać mi z kimś, kto być może ma jakieś ciekawe pomysły, albo po prostu chce pogadać.
Trochę się zastanawiałam nad tym czy to zrobić, ale stwierdzam, że co mi szkodzi spróbować. Zatem obserwujcie mnie ^^

Link do profilu

sobota, 3 sierpnia 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da cz. 3 (G-TOP)

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 3/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: przekleństwa
Od autora: Po wielkich zmaganiach z samym sobą i moim lenistwem. Po walce z brakiem weny część 3 dla tych osób, które wydają się to czytać. Dziękuje za komentarze i proszę żebyście wyrażali swoją opinię nawet jeżeli ona nie jest przychylna. A co się tyczy kolejnej części, to napisana bo napisana. Było ciężko i to nie jest nic niesamowitego, jak zwykle zresztą. Ale mimo wszystko miłego czytania.  




Choi Seunghyun zaliczał się do profesjonalistów. Dlatego też wydarzenia ostatniej nocy w żaden sposób nie odbyły się na jakości sesji zdjęciowej. A przynajmniej on tak uważał. Nauczony był występować po paru nieprzespanych nocach, a nawet nocy wypełnionej ćwiczeniami, więc co dla niego stanowiła byle sesja zdjęciowa?
Tak szczerze to ucieszyłby się jakby zajęcie przeciągnęło się co najmniej do jutra. Jakoś nie chciał widzieć G-Dragona, jednocześnie nie mogąc doczekać się spotkania. To było nie logiczne i nie rozumiał kierunku, w które podążały jego myśli, zresztą wolał się na tym nie skupiać.
Przyjął wersje, że kieruje nim poczucie obowiązku. Skoro powiedział, że przyjedzie wieczorem do kolegi z zespołu to to zrobi i nie liczyły się jakieś dziwne rozterki wewnętrzne.
Wychodząc z budynku rozważał możliwość udania się do przyjaciela z tzw. buta jednak uznał, że to tylko niepotrzebne przedłużanie, a w czasie spaceru tylko nasiliłyby się jego rozterki, tak więc złapał taksówkę.

Spokojne pukanie w drzwi nie sprawiło, że gospodarz je otworzył. Zaczął mieć złe przeczucia. Jednocześnie zastukał nieco głośniej, aż zdenerwowany brakiem reakcji, uderzył w nie pięścią z całej siły. Nadal nie ustąpiły.
Wchodzenie samemu do czyjegoś mieszkania nie jest zbyt grzeczne, ale usprawiedliwienie stanowiło to, że uprzedził o swojej wizycie oraz to, że wczoraj lider również sam się wprosił. Tak też nacisnął klamkę i z ulgą odkrył, że drzwi są otwarte.
Gdy rozejrzał się po salonie załamał ręce. Po pomieszczeniu walały się puste butelki po trunkach wysokoprocentowych. Oczywiście nie musiały pochodzić z dzisiaj, ale Ji Yong był zbyt cenił sobie porządek, żeby zostawić taki bałagan, no chyba że był najebany. Wtedy jakoś mało przypominał normalnego siebie.
Z odtwarzacza sączyła się muzyka, dość cicho, ale ciężko nie rozpoznać własnej płyty. Ich jakże wspaniałego duetu.
Rozglądał się szukając gospodarza i znalazł go za kanapą. Było to jedno z ostatnich miejsc, które sprawdził, gdyż w najmniejszym stopniu nie podejrzewał, że tam w ogóle da się wejść. No ale jak widać jego przyjaciel wciąż musiał go zadziwiać. Tak, oczywiście był nieprzytomny, ale chyba żył, gdyż nigdzie nie mógł dostrzec krwi.
Przez chwile stał nie wiedząc co robić. Potem przypominał sobie, w którą nogę jego przyjaciel został ranny i bezceremonialnie pociągnął go za drugą. Liczył, że rana się nie otworzyła i tego nie zrobi, dlatego też starał się wykonać tą niedelikatną czynność jak najdelikatniej.
Jak już kanapa w niczym nie przeszkadzała przyjrzał się koledze i zrozumiał, że jemu życiu nie zagraża nic i po prostu znów się urżnął. Zastanowił się, czy by go tak nie zostawić i nie wrócić do domu. Zdobył się jednak na jeszcze jeden akt miłosierdzia.
- Wykończysz siebie i mnie przy okazji. Ale jestem pewny, że to ja padnę pierwszy. - powiedział i oczywiście nie doczekał się reakcji.
Zaciągnął go do sypialni, wciąnął na łóżko, sprawdził opatrunek, przykrył kołdrą i naprawdę nie miał zamiaru robić niczego więcej.
Stał przy drzwiach gdy uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz. Cofnął się i wyłączył odtwarzacz. Przerwał akurat na "Obsession". Odwrócił się i zadzwoniła mu komórka.
- Halo? - odebrał nawet nie patrząc kto to.
- Gdzie jesteś? - usłyszał zdenerwowany głos swojej dziewczyny, nie zdenerwowany, to za mało powiedziane, ona była wściekła. - Czekam już godzinę!
Byli dzisiaj umówieni? Całkiem zapomniał...
- Ty, myślisz, że jak jesteś sobie piosenkarzem...
- Raperem - poprawił odruchowo, nie rozumiejąc co się dzieje.
- I tak nie można mnie wystawiać do wiatru! - krzyknęła w słuchawkę i się rozłączyła.
Przez chwile, która mogła trwać nawet parę minut wpatrywał się w telefon. Następnie wolno schował go do kieszeni i uświadomił sobie, że tak naprawdę nie chce mu się nigdzie iść. Ani trochę. W zasadzie nic mu się nie chciało.
Wrócił usiadł na kanapie i spróbował ogarnąć to co się stało swoim wątłym, męskim umysłem. Mógł się malować, ale myśli kobiet wcale nie stały mu się przez to bliższe. I nie rozumiał ich postępowania jak większość jego gatunku. To, że był piosenkarzem, czy tam raperem miało znaczenie i to duże. Był człowiekiem zapracowanym i miał prawo raz zapomnieć o spotkaniu, tym bardziej, że zdarzyło się to po raz pierwszy. To ona nie powinna się tak oburzać. Zachowanie jego dziewczyny zamiast wzbudzić w nim poczucie winy, zadziałało tylko na jej niekorzyść. Nie uważał, żeby popełnił zbrodnię. Nawet nie mógł się usprawiedliwić, nie dała mu dojść do słowa...
Jego myśli tak wędrowały i uświadamiały mu coraz więcej. W tym czasie wzrok skupił mu się na czymś przed nim. Czyli mniej lub bardziej pełnymi jeszcze butelkami.
Lubił pić. Dziewczyna prosiła, żeby tego nie robił, ale w tym momencie miał gdzieś jej zdanie... Całkowicie gdzieś. Chwycił w połowie pełną flaszkę i przyłożył do ust. Poczuł charakterystyczny smak alkoholu i stwierdził, że za nim tęsknił. Zastanowił się jak tak po prostu mógł przestać pić? Przechylił jeszcze parę razy, a potem dokładnie przyjrzał się dnu butelki. Chwycił kolejną.
Po jakimś czasie, zbytnio nie potrafił określić jakim, poczuł że ktoś próbuje wyrwać mu butelkę. Podniósł głowę chcąc zobaczyć, kto go tak potraktował i uświadomił sobie, że to Ji Yong. Topa zdziwiło, że w ogóle nie zauważył jego obecności? Aż tak zatracił się w piciu? W sumie możliwe, po takim czasie abstynencji.
Gospodarz przechylił głowę w bok i pewnie wyglądałby komicznie, gdyby nie to, że wyglądał tragicznie. Wskazał na butelkę, którą raper trzymał w ręce i zapytał:
- Mogę?
W zamglonym już umyśle Seunghyuna pojawiła się myśl, że to przecież jego alkohol. Nie wyraził jednak jej na głos. Jedynie przysunął butelkę pod usta tamtego a ten dosłownie przyssał się do niej. Po chwili jednak ją oddał. Raper tylko wzruszył ramionami i znów się napił, solidnie.
G-Dragon wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj, co wydawało się w sumie niemożliwe. Włosy, do których zwykle przykładał tyle uwagi były całe poplątane i nie można było nie zauważyć ciemnego odrostu, znaczącego że wygląd zaczyna liderowi coraz bardziej zwisać, co wróżyło bardzo źle. Był trupio blady i dziwnie wytrzeszczał oczy, pod którymi miał ogromne sińce, co potęgowało upiorne wrażenie. Starszemu i tak zrobiło się jakoś cieplej na jego widok. Po prostu cieszył się, że ma się z kim napić.
- Głupia idiotka - powiedział cicho, chociaż nie chciał w ogóle.
GD był przecież tak pijany, że nie musiał tego usłyszeć, ale Top jak zwykle miał pecha.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie ożywiony. Ale sprawiło to tylko, że wyglądał jeszcze bardziej żałośnie Gdy przybliżył się do gościa ten nie mógł się wyzbyć wrażenia, że wygląda już wręcz szalenie.
Ale nie wiedzieć czemu, znaczy przez alkohol wiadomo, opowiedział przyjacielowi o tym co się stało, a potem słowa zaczęły płynąć jakoś same. I uświadomił sobie, że to co mówi, to najszczersza prawda. Dokładnie tak czuł.
- Nie rozumiem dlaczego wytrzymywałem z nią tyle czasu - ciągnął. - To niby nie był jakiś wielki incydent, ale ona zawsze się tak zachowywała. Miała pretensje o byle co...
A lider w tym czasie nie mówił i tylko kiwał głową, chyba wyrażając zrozumienie, ale tak naprawdę mógł nie słuchać w ogóle. No i jeszcze co jakiś czas pociągał solidne łyki z butelki podsuwając ją swojemu hyungowi.
No i gdy wyrzucił z siebie wszystkie rozterki wewnętrzne, zamilkł. Czekał na jakąkolwiek reakcje towarzysza.
- Bo dziewczyny takie są - powiedział w końcu. - Dlatego ja już się z żadną nie spotykam.
Top pomimo całej ilości trunku huczącego mu w głowie jakoś powstrzymał się od komentarza, że to nie doprowadziło go do najlepszego stanu.
Potem pili już w milczeniu. Nie trzeba było nic mówić, każdy miał przecież podły nastrój. W którymś momencie Seunghyun wyciągnął telefon, żeby sprawdzić godzinę, a nie żeby zobaczyć czy nie ma jakiej wiadomości od jego ukochanej. Wiadomości nie było, ale gdy uświadomił sobie jaka już jest pora stwierdził, że musi wracać do domu.
- I niby jak chcesz iść w takim stanie? - zakpił lider. - Nocowałem wczoraj u ciebie, ty dzisiaj nocuj u mnie - zaproponował.
Raper na początku odmówił, ale gdy uświadomił sobie jak trudne jest dojście do drzwi niechętnie się zgodził.
No i wylądowali w jednym łóżku. Nic takiego, po prostu każdy w wielkim trudzie i z ogromną ulgą w końcu się położył. Ji Yong od razu odwrócił się do niego plecami. Ale w odurzonym alkoholem umyśle Topa pojawiła się myśl, że wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Po chwili też przysunął się do lidera bliżej i go objął.
- Co ty robisz?! - odezwał się tamten gwałtownie, a w jego głosie dało się usłyszeć panikę.
Zdziwiony Seunghyun aż go puścił.
- Przeszkadza ci, że cię dotykam? - zdziwił się.
- Nie to nie tak - G-Dragon odwrócił się do niego chcąc wszystko wytłumaczył. - Po prostu... ja - zamilkł raptownie i uciekł gdzieś wzrokiem. Jednak ten rumieniec na policzkach nie został odebrany za wynik pijaństwa chociaż mógł.
Topa specjalnie cała ta sytuacja nie zaskoczyła, może gdyby był trzeźwy byłoby inaczej... Na pewno nie zachowałby się w ten sposób, czyli nie pocałował. Ji Yong na początku prawie się odsunął, ale po chwili się odprężył i pozwolił się zachowywać przyjacielowi tak jak chciał. Wyraził nawet swój entuzjazm głośnym westchnieniem, gdy dłoń tamtego zawędrowała pod jego koszulkę. Jednak gdy ich usta się rozdzieliły powiedział:
- Hyung, nie
- Nie chcesz? - poproszony nie przestał.
- Nie to nie tak - jęknął gdyż dłoń tamtego powędrowała niżej. - To ty nie chcesz, po prostu jesteś pijany.
- Wiem - nadal kontynuował.
- Jutro będziesz żałował - nie ustępował, chcąc najwyraźniej wykazać się czymś na kształt przyzwoitości.
- Do jutra jeszcze dużo czasu - raper znów go pocałował.
A ten już dłużej nie protestował.