Blog ten poświęcony jest opowiadaniom yaoi (czyli o miłości męsko-męskiej), a głównymi bohaterami opowiadań są członkowie k-popowego zespołu Big Bang. Nie zainteresowanych proszę o opuszczenie bloga, a jeżeli ktoś lubi tego typu opowiadania, niech zostawi komentarz, żebym wiedziała, czy dobrze pisze...

sobota, 30 listopada 2013

Czy jest już za późno? (G-Ri) cz.1

Tytuł: Czy jest już za późno? 
Część: 1/?
Kategoria:  PG13-PG16
Pairing:  G-Ri (G-Dragon i Seungri)
Typ: angst
Ostrzeżenia: brak
Od autora: I,m still alive. Długo mnie nie było i jest mi naprawdę głupio. Po statystykach widzę, że ludzie jeszcze tutaj zaglądają, więc wracam. I dlatego, że lubię pisać. Chciałam powrócić czymś typowo w moim stylu. Czy to takie jest? Szczerze nie wiem. Ale publikuje bo nie mam pojęcia kiedy najdzie mnie wena na coś innego, a nie chce kazać wam już dłużej czekać. W tej części dzieje się niewiele, ale później się rozkręci. Postaram się by więcej pojawiło się jak najszybciej, bo należy się to wam. 


- Czy naprawdę nie możemy spędzić marnych pięciu minut sam na sam? - zapytałem nie kryjąc podenerwowania. Raczej nie wynikało ono z mającego za chwilę miejsca występu. To nie tak, że po tylu latach występowania już nie łapała mnie trema. Po prostu to nie było nic nadzwyczajnego, wręcz można by powiedzieć rutynowe przedstawienie. Zatem moje emocje musiały wynikać z tematu, który postanowiłem poruszyć. I tym razem postanowiłem nie odpuszczać dopóki nie osiągnę czegokolwiek, a znając charakter rozmówcy wiedziałem, że efekty mogą być naprawdę zaskakujące.
- Właśnie teraz to robimy - głos G-Dragona z pozoru nie wyrażał niczego, ale w odbiciu w lutrze zauważyłem krzywy uśmiech, świadczący o jego irytacji. Irytacji moją osobą. To chyba nie jest cecha na której powinien opierać się związek, ale już dawno zorientowałem się, że my złamaliśmy wszelkie wzorce i kanony.
- Nie o to mi chodzi - zauważyłem próbując się trochę uspokoić. Czy mogłem marzyć o tym, żeby opierać się o ścianę, kiedy on od piętnastu minut poprawia kapelusz na swojej głowie, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Miałem zmusić go do rozmowy, a nie wywołać awanturę, gdyż tą z pewnością bym przegrał i skończyłaby się dla mnie tragicznie. Szkoda, że nie planował mi czegokolwiek ułatwić.
- Ty tylko o jednym - zaśmiał się.
Od bardzo dawna nie słyszałem tego dźwięku. Ostatnio jedyne co padało z jego ust to krzyki i krytyka, że "nic nie wychodzi jak powinno" i pełne irytacji słowa "Seungri nie teraz".
- Nie o to mi chodzi - tym razem mój głos nie brzmiał zbyt pewnie. Mimo iż mówiłem prawdę poczułem, że się rumienie. Ale przecież jasno postanowiłem, że tym razem nie dam się zbyć byle czym, dlatego powtórzyłem głośniej i liczyłem, że tym razem wypadłem przekonująco. - Nie o to mi chodzi.
Zauważyłem w lustrze jak przewraca oczami.
Momentalnie całe zdenerwowanie zamieniło się w złość. Zanim w ogóle zdążyłem pomyśleć co robię, nie wspominając już o tym, że przecież będę tego żałował, jednym szybkim ruchem strąciłem mu kapelusz z głowy.
Odwrócił się, a ja pomyślałem, że jedna pozycja z listy rzeczy które chciałem osiągnąć została spełniona - zwracał na mnie uwagę. Taką poważną. Tylko nie spodziewałem się, że w tym momencie moje aspiracje się zmienią i będę jedynie chciał uciec jak najdalej stąd. Ale tego nie zrobiłem. I tak będę musiał ponieść konsekwencje mojego czynu. Zatem trzeba było przynajmniej spróbować osiągnąć cokolwiek.
W każdym bądź razie Ji patrzył na mnie. Przez moment widziałem w jego oczach zdziwienie. Nie wiem tylko czy z powodu samego czynu, czy z tego, że byłem do niego zdolny.
- Co jest aż tak ważne, że pozwalasz sobie na takie zachowanie? - rzucił lodowatym tonem. - I radzę ci, żeby to było naprawdę dobre wyjaśnienie i w miarę szybkie, bo zaraz wychodzimy na scenę.
Otworzyłem usta i zamknąłem je. Momentalnie straciłem cały rezon. No wspaniale idioto. Tyle zachodu, żeby tylko narobić sobie problemów?
- Nie zauważyłeś, że coś jest nie tak? - rzuciłem w końcu z rezygnacją.
Podniósł kapelusz i otrzepał go. Cały czas patrząc na niego.
- No tak jakby - westchnął.
- I znów źle rozumiesz - ja tymczasem zainteresowałem się moimi butami, nie mogąc już dłużej utrzymać wzorku na liderze. - Nie chodzi mi o to, co zrobiłem tylko dlaczego.
- To się domyśliłem - tym razem irytacja w głosie była bardzo widoczna. Ten głos mówił: słuchaj maknae możesz w końcu przestać zajmować mój cenny czas? Jak już musisz mówić to się pospiesz.
- Dobra, zrzuciłem ten kapelusz bo poczułem się o niego zazdrosny - zebrałem się na odwagę i postanowiłem zastosować te dość nietypowe wyjaśnienie, wiedząc, że zadziała.
- Że co?
- Poświęciłeś mu dzisiaj więcej uwagi niż mi przez ostatni miesiąc - wyjaśniłem spokojnie.
- To całkowita bzdura - oburzył się.
- To nie jest bzdura... - zacząłem, ale ten, całkowicie przecząc swoim słowom, ponownie odwrócił się do lustra. - Nie odwracaj się jak mówię o swoich uczuciach! To trudne, ale podobno ważne w związku, wiesz?
- Hę?
Dlaczego do niego nie docierało, że jeszcze moment i przekroczy bardzo cienką granicę, która jeszcze dzieliła mnie od całkowitego wybuchu? Ten z pewnością by nastąpił, gdyby Taeyang nieśmiało nie zajrzał do pomieszczenia.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale zaczynamy - rzucił i zniknął za drzwiami.
Wcześniej powiedziałem chłopakom, że chciałbym pogadać z Ji Yongiem sam na sam. Zrozumieli, a może nie tyle zrozumieli, co zaakceptowali. W końcu od samego początku nie pojmowali naszego specyficznego związku, ale nie sprzeciwili się mu w żaden sposób.
- Pozwolisz, że porozmawiamy o twoich uczuciach jak będzie na to odpowiedni czas? - rzucił z kpiną.
Czyli nigdy, uświadomiłem sobie i wyszedłem za nim.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nic nie rozumiesz... (G-Ri)

Tytuł: Nic nie rozumiesz...
Kategoria: PG13-PG16
Pairing:  G-Ri (G-Dragon i Seungri)
Typ: ansgt
Ostrzeżenia: aluzje erotyczne
Opis: Seungri jest zakochany, ale nie całkiem pojmuje, że ktoś może mieć inny punkt widzenia niż on
Od autora: Chciałam napisać coś innego niż zwykle, ale po walkach z całkowitym wyjałowieniem mojego i tak znikomego talentu wyszło to. Klasyczna historia w moim stylu, jeżeli w ogóle styl mam. Chciałam dodać coś jak najszybciej i przyznaje, że całe opowiadanie napisane jest na "jednym wdechu". Nie jest jakieś zachwycające, ale mam nadzieje, że będzie wam się podobać. 
Odnośnie następnego, na chwilę obecną nie jestem w stanie podać żadnych szczegółów. Sprawdzajcie twittera, jak będę wiedziała co pisze i kiedy się pojawi, to was tak poinformuje. 

P.S. Dziękuje za wszystkie komentarze. Ciesze się, że w ogóle ktoś to czyta. Proszę was dalej wyrażajcie swoją opinię, gdyż jest to bardzo budujące dla mnie ^^



O tej godzinie w budynku już nie powinno nikogo być. No poza ochroną, ale ona siedziała w swoich pomieszczeniach i raczej nie zawadzała pracownikom. Dlatego Kwona Ji Yonga zdziwił ruch, który zaobserwował. Był święcie przekonany, że tylko on jest na tyle szalony, żeby pracować o tej porze.
Postanowił zrzucić zwidy na swoje zmęczenie i skupił się na przeglądaniu wiadomości w telefonie. Gdy był w fazie tworzenia wyłączał go, żeby przypadkiem ktoś niepowołany nie wyrwał go z twórczego transu.
To zajęcie pochłonęło go na tyle, że Seungriego zauważył dopiero gdy na niego wpadł. Zamrugał zdziwiony, jednocześnie ciesząc się, że jednak nic mu się nie zdawało i naprawdę kogoś widział. Pozostała tylko jedna kwestia:
- Co ty tu robisz o tej porze? - wypowiedział ją na głos.
- Bo ja... - zaczął niepewnie wokalista. - Chciałem ci coś powiedzieć.
- O tej porze? - liderowi pomimo zmęczenia coś się nie zgadzało. Z drugiej strony nie był na tyle przytomny, żeby zauważyć, że jego, zwykle tak pewny siebie, rozmówca z konsternacją ogląda swoje buty.
- Nie chciałem ci przeszkadzać - wyjaśnił tamten wolno.
- Czy to aż tak ważne? - rzucił lider z pewną irytacją, najwyraźniej nie pomyślał, że skoro Seunghyun siedział tutaj kilka godzin i czekał na niego to pewnie tak, a może uważał, że przyszedł idealnie jak on kończył prace? - Zasypiam na stojąco. Siedziałem w studiu... zaraz, który dzisiaj?
Gdy towarzysz podał mu datę ten nie mógł powstrzymać się przed przeklnięciem i uderzeniem dłonią w ścianę.
- Co? - zdziwił się maknae i na chwile na niego spojrzał, zaraz jednak ponownie skupił się na swoich butach.
- Siedziałem w studiu 3 dni - wyjaśnił całkiem spokojnie. - Co ja robię ze swoim życiem?
- Naprawdę nie powinienem ci przeszkadzać. Jedź do domu i się połóż, hiung, porozmawiamy kiedy indziej - Seungri powiedział to wszystko praktycznie na jednym oddechu z wyraźną ulgą. Ponownie na moment spojrzał w twarz rozmówcy, po czym dodał już cicho, jakby bardziej do siebie - To i tak nic ważnego.
Zdaje się, że Ji Yong nie usłyszał tych ostatnich słów, gdyż gdy Seungri odwrócił się, chcąc jak najszybciej się oddalić, złapał go za ramie.
- Skoro czekałeś to pewnie ważne - w końcu wpadło mu to do głowy. Wychodzi na to, że jednak myślał, tylko dużo wolniej niż zwykle.
- Nie, nie, takie głupstwo - zapewnił szybko maknae. G-Dragon nie zauważył, że te słowa zostały wypowiedziane stanowczo zbyt szybko. W tym momencie chciał tylko spać, a jego towarzysz jak najszybciej stąd ulotnić.
- To może skoro już tu jesteś to odwieziesz mnie do domu? - zaproponował. - Jeszcze zasnę za kierownicą i walnę w drzewo.
Tak postawionej prośbie raczej nie sposób odmówić, no i wokalista tego nie zrobił. Miał mętlik w głowie. Ogarniały go mieszane uczucia dotyczące przebywania sam na sam z liderem, ale myśli tak naprawdę zajmowało mu coś innego. Był wściekły. Wściekły na siebie. Stchórzył. Znowu.
Wracali autem lidera. Seungri prowadził i liczył, że właściciel nie zauważy tego jak trzesą mu się ręce. Raczej tego nie zrobił gdyż przysypiał na siedzeniu pasażera.
Maknae kierował dość instynktownie. Zamiast na drodze skupiał się na swoich zagmatwanych myślach. Codziennie przychodził wieczorami co budynku YG obserwując co Ji Yong robi. Codziennie jadąc windą postanawiał sobie, że tym razem mu powie. I codziennie tchórzył. Dzisiejsza sytuacja była jednak inna. Lider zajęty pracą w ogóle nie go nie zauważał, a dzisiaj naprawdę mogli porozmawiać. Mógł powiedzieć wszystko co chciał i nie zrobił tego. Teraz próbował się zebrać w sobie, gdyż w sumie miał jeszcze szanse. Towarzysz nie miał zamiaru ułatwić mu zadania. Gdyby nie to, że w zasadzie już spał zapewne dopytywałby o co chodziło. Tymczasem tłumaczył sobie, że nie odzywa się również dlatego, żeby mu nie przeszkadzać.
Gdy zatrzymali się przed apartamentem, w którym aktualnie mieszkał kompozytor Seunghyun powiedział z żywym zainteresowaniem obserwując kierownice.
-  Jesteśmy. Do mieszkania powinieneś już trafić.
W innej sytuacji pewnie oberwałby za sugerowanie opóźnienia umysłowego lidera. Tym razem jednak mu się upiekło. Ten gramolił się do wyjścia a kierowca nagle odkrył w sobie ukryte pokłady odwagi.
- Ji Yong... - zaczął.
- Tak wiem - przerwał mu zapytany.
Te słowa tak zaskoczyły Seungriego, że aż na niego spojrzał całkowicie osłupiały.
- Ale... - zająknął się niepewnie.
- Możesz u mnie nocować - powiedział dość obojętnym tonem G-Dragon. - W końcu jest późno, a to moje auto, muszę nim jutro jechać do studia, a ty z buta nie będziesz wracał do siebie. Chodź.
I zatrzasnął drzwi. Seunghyun westchnął z rezygnacją. W ogóle nie myślał o tym, a cała odwaga nagle się gdzieś ulotniła. Zaczął dostawać paniki na myśl, że spędzi noc sam na sam w mieszkaniu lidera. Jak nic zrobi coś głupiego, na pewno.
Pełny obaw wysiadł, gdyż nie miał innego wyjścia. I bądźmy szczerzy, po części cieszył się z zaistniałej sytuacji. O tym, że ludzie potrafią w ciągu chwili popadać w skrajne nastroje to wiedział, ale tego, ale o doświadczanie w tej samej chwili tak ambiwalentnych uczuć to się nie podejrzewał. Niepewnie podążył za towarzyszem, który za nim czekał.
Mieszkanie wyglądało tak jak zawsze. Wokalista odnosił wrażenie, że żaden przedmiot nie przesunął się nawet o milimetr. Tutaj wszystko miało swoje miejsce i zajmowało je zawsze. Panował idealny porządek.
- Idę pod prysznic - rzucił wesoło gospodarz.
Zostawił gościa samemu sobie, co można uznać za duży nietakt, ale ten nie poczuł się urażony. Usiadł na kanapie uważając, żeby przypadkiem nie naruszyć ułożenia poduszek. Czuł że perfekcjonizm GD od razu zauważyłby, że coś jest nie tak i zaczął je poprawiać, a Seungri uważał, że ten powinien jak najszybciej zasnąć. Nie tylko dlatego, że był zmęczony i tego potrzebował, ale i dlatego, że zmniejszało to prawdopodobieństwo, że wydarzy się coś, czego by nie chciał.
- Twoja kolej - usłyszał.
W następnej chwili coś trafiło go prosto w twarz. Było lekko wilgotne, ale miękkie i ładnie pachniało. Ręcznik. To dlatego nie zabolało. Seunghyun zdjął go z głowy i już chciał poprosić lidera, żeby był ostrożniejszy, ale zaraz ponownie przesunął przedmiot do twarzy i w myślach wyraził wdzięczność za ten prezent. Wyraźnie czuł, że rumieni się na widok gospodarza w przewiązanym dość luźno w pasie, drugim ręcznikiem, z nie dokładnie wytartych włosów spływały kropelki wody. Do tego uśmiechnął się promiennie.
- No co cię tak wmurowało? Nie wiesz gdzie jest łazienka? - zaśmiał się. - Przepraszam, ale musisz się zadowolić tym ręcznikiem bo resztę mam gdzieś pochowaną i nie mam siły szukać.
Wokalista pokiwał głową, bynajmniej nie dlatego że zrozumiał, gdyż zbyt skupiony był na podziwianiu urody towarzysza. Przełknął ślinę i podniósł się mechanicznie. Zaczął drzeć się na siebie w myślach: "Przestań świrować, bo zaraz się zorientuje!". GD jednak nie wydawał się być nim zbytnio zainteresowanym. Podszedł do szafki szukając w niej czegoś. A jego gość wcale nie obserwował jak w tym czasie całe jego udo wysuwa się spod ręcznika. Potem zebrał się w sobie i uciekł do łazienki.
Odkręcił zimną wodę licząc, że dzięki temu trochę się uspokoi, uporządkuje myśli, ochłonie i wszystko co tam mu było potrzebne w tej chwili. Przez chwile poczuł irracjonalną myśl, że lider go prowokował. Szybko jednak wyleciało mu to z głowy. Uświadomił sobie, że jest mu strasznie zimno. Ustawił normalną temperaturę i stał pod prysznicem bardzo długo. Umył się chyba dokładnie ze 3 razy. Po prostu odwlekał moment ponownego spotkania z G-Dragonem.
Gdy w końcu wyszedł z łazienki, wytarty starannie, ale przewiązany ręcznikiem, gdyż nie miał co na siebie założyć. Chciał zapytać Ji Yonga czy czegoś mu nie pożyczy i gdzie w zasadzie ma spać, ale w salonie go nie znalazł. Poszedł więc do sypialni i odkrył, że ten już śpi.
Na początku westchnął z konsternacją. Nie ważne jak zmęczony jest gospodarz, nie wolno mu tak potraktować gościa. Potem jednak dotarło do niego jak niesamowicie wygląda lider gdy śpi. I że może w końcu bez skrępowania na niego patrzeć.
Sam nie wiedział w którym momencie się zakochał. To się po prostu stało i czy ktoś mógł się mu dziwić. To był G-Dragon. Samo to imię powinno wyrazić wystarczająco dużo. A gdy tak obserwował go śpiącego w półmroku wydawał mu się jeszcze bardziej wspaniały niż zwykle.
W którymś momencie przypomniał sobie, że przecież lider ma naprawdę mocny sen. Sam do końca nie wiedział co chce zrobić. Nie myślał. Po prostu położył się obok i objął go. Ukrył twarz w przydługich i wciąż wilgotnych włosach. Zaczął wolno wodzić dłońmi po jego plecach. Czuł, że robi mu się gorąco. Po chwili lekko się odsunął i zajął się badaniem torsu. Wiedział, że zachowuje się niewłaściwie. Miał tego wiadomość. I czuł się z tym strasznie źle, ale nie mógł przestać.
- Seungri - usłyszał.
Odsunął się jak poparzony.
- Ja... nie wiedziałem co mam na siebie włożyć i gdzie się położyć - wyjaśnił speszony szybko.
Nie patrzył na lidera. Bał się wyrazu jego twarzy. Przecież już musiał się zorientować. Co go podkusiło, żeby się tak zachować?
- Śpij tutaj - zauważył spokojnie GD.
Seunghyun spojrzał na niego osłupiały. Przecież musiał zdawac sobie sprawę z tego co właściwie miało miejsce.
- A czystą bieliznę zostawiłem na krześle, jeszcze jej nie nosiłem więc powinna być ok, ale... - zawiesił na chwile głos jednocześnie zamykając w swoich dłoniach nadgarstki przyjaciela. - Chyba na razie nie będzie ci potrzebna.
Do maknae dotarło co się dzieje, dopiero w momencie gdy poczuł usta Ji Yonga na swoich. Gdy skończyli się całować wyraził swoje myśli:
- Ty to wszystko zaplanowałeś?
- Całkiem sprawnie, prawda? - uśmiechnął się szeroko szczerze dumny, że udało mu się intrygę doprowadzić do końca.
- Ale jak się zorientowałeś?
- Miło mi, że uważasz mnie za idiotę, bo tylko on nie zauważyłby jak się na mnie patrzysz.
- I wcale nie spałeś?
- Tak
Seunghyun w odpowiedzi się zarumienił.
- Jesteś taki słodki jak to robisz - zaśmiał się i zaczął zdejmować swoją bokserkę.
Potem już potoczyło się jakoś tak samo, bez zbędnych słów. Wokalista w trakcie odniósł wrażenie jakby nie robili tego po raz pierwszy ale co najmniej po raz setny. Świetnie się wiedzieli czego chcą... no i co tu dużo mówić... to było takie niesamowite.
Po wszystkim leżał cały spocony i próbował złapać oddech. Niby czuł się całkiem spełniony, z drugiej chciał prosić o więcej, ale nie potrafił zdobyć tyle tlenu by się odezwać. Zdaje się, że Ji Yong odczytał jego myśli i postanowił rozwiać jego marzenia mówiąc:
- A teraz naprawdę śpimy, bo jutro trzeba pracować.
Seungri już mógł się odzywać, ale nie zaprotestował. Bo tak naprawdę to czy miał na co narzekać?

Gdy obudził się rano i spojrzał na twarz lidera uśmiechającą się do niego zrozumiał, że to wszystko mu się nie przyśniło. Gdy ten zaczął go obejmować zorientował się, jak wielkie ma szczęście, że wszelkie jego obawy okazały się niepotrzebne. Pod wpływem przyjemnego i natarczywego dotyku jęknął głucho, ale nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- A praca? - zapytał.
- Nie zając - odpowiedział G-Dragon uśmiechając się, po czym go pocałował.

Przez następne dni wszystko toczyło się normalnym rytmem. Jakby tamte wydarzenia nie miały miejsca.. No może jednak nie bo Seungri przestał już obserwować Ji Yonga, no może przestał aż tak często to robić. Nie potrafił zrozumieć, co mu chodzi po głowie, w sumie to pewnie nawet on nie wiedział. Był zajęty pracą. To normalne. W sumie wszystkich traktował jak powietrze, chyba, że miał jakąś sprawę czysto zawodową, no ale do niego akurat nie miał.
Któregoś dnia postanowił jakby powtórzyć tamtą sytuacje i pojechał do siedziby YG jak było już późno. Wiedział, że nikogo już nie będzie, co pozwoli mu szczerze porozmawiać z liderem o tym, jakie w zasadzie są stosunki między nimi.
A w siedzibie wytwórni spotkała go niespodzianka. Otóż lider wcześniej pojechał do domu. Co się mogło stać? Przypomniał sobie, że jutro przecież zaczynają ćwiczyć układ do ich nowej piosenki. Czyżby chciał przed tym wypocząć? Coś mu tu nie pasowało.
I dlatego pojechał do jego mieszkania. Jak już postanowił porozmawiać, to nie podda się tak łatwo.
Zapukał i długo nikt mu nie otwierał. Był jednak pewien, że lokator jest w środku, więc się nie poddawał. I w końcu mu otworzył.
- Maknae? - zdziwił się. - Co ty tu robisz o tej porze?
- Słyszałem, że wcześniej wróciłeś i pomyślałem, że... - zaczął intruz.
- Słuchaj, jestem trochę zajęty - uśmiechnął się porozumiewawczo.
Seungri od samego początku rozumiał, że coś jest nie tak. W końcu lider otworzył mu prawie w negliżu. Wołający go damski głos wcale nie był potrzebny. Znalazł się w tak głębokim szoku, że powiedział tylko:
- Dobra to ja nie przeszkadzam.
I odszedł bez pożegnania.

Wszystko zrozumiał. Ze złością kopnął najbliższy kontener na śmieci, co w sumie nie okazało się najlepszym pomysłem, ale nawet nie zwrócił większej uwagi na ból. Był wściekły. Nie na siebie. Na własną głupotę. W przypływie zwykłej naiwności wmówił sobie, że zachowanie lidera oznacza, że ten odwzajemnia jego uczucie. Ale przecież nic takiego nie powiedział. Dla niego to był tylko zwykły, niezobowiązujący seks i jak widać uważał, że mają takie same podejście. Czyli jednak oboje byli idiotami. Bo czy ktoś kto chciałby być po prostu przerżnięty tak by się czaił?
Jak wrócił do domu nie wiedział. Cud, że z tego wszystkiego nie spowodował jakiegoś wypadku. Ruch uliczny w Seulu jest duży nawet o tej porze. Na szczęście, lub też nie, no to przynajmniej na szczęście osób trzecich, dotarł do domu bezkolizyjnie. Od razu wszedł pod prysznic, ale tym razem zimna woda wcale go nie uspokoiła. Położył się spać wściekły, zmarznięty, mokry i samotny.

Obudził się zrezygnowany, zmęczony i nadal samotny. Po chwili doszło jeszcze przerażenie, na myśl, że przecież zaczynają dzisiaj ćwiczyć układ. Potrzebował co najmniej kilku dni, żeby się uspokoić i uświadomić sobie, że jego miłość jednak nie ma prawa bytu. Jeżeli jest coś gorszego od utraty wszelkiej nadziei, to jest to tylko najpierw jej spełnienie, a potem utrata. A tu nie miał ich dostać. Miał siedzieć z liderem kilka, jeżeli nie kilkanaście godzin i słuchać głównie krzyków, że nie wychodzi tak jak powinno. Cóż przynajmniej będzie też reszta chłopaków. Spotkania we dwóch by nie przetrzymał. A tak może jakoś da rade, chociaż wątpił.

Był po prostu nieprzytomny. Nie wiedział czy z niewyspania czy z targających nim emocji, pewnie przez to i przez to. Faktem było to, że zachowywał się bez zwykle towarzyszącej mu energii i wszyscy musieli to zauważyć. Jednak nikt nic nie powiedział. Dopóki nie popełnił po raz 3 tego samego błędu, i to bardzo prostego błędu, takiego, którego nigdy nie powinien był popełnić.
Wtedy Ji Yong wziął go na stronę, najwyraźniej chcą wygłosić reprymendę. To było normalne. Na co dzień był przyjazny, ale jak ćwiczyli stawał się bezwzględny. Tyle, że maknae nie chciał nawet na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać. Przygryzł wargę, po to, żeby nie powiedzieć czegoś, co będzie żałować, a nie po to żeby się nie rozpłakać oczywiście. Planował skupić się na własnych butach, ale jednak spojrzał na rozmówce. Zauważył, że w ogóle nie zdaje sobie sprawy z targających nim emocji, oraz że jest rześki i wypoczęty. To sprawiło, że był na granicy wybuchu, ale jakoś jeszcze siedział cicho. Nie powstrzymywał go w tym momencie jakiś szacunek, po prostu nie miał zamiaru przyznawać się do czegokolwiek przed resztą chłopaków.
- Ja nie wiem co się z tobą dzieje - zaczął spokojnie GD. - Ale jesteśmy profesjonalistami. Bardzo cię proszę skup się na tym co robimy, bo to nie jest najprostszy układ i twoje wręcz dziecinne błędy naprawdę nie są nam potrzebne. Dobrze wiesz, że zmęczenie niczego nie usprawiedliwia... trzeba było nie szaleć tak w nocy...
No i te słowa spowodowały wybuch. Udowodnił, że nie ma pojęcia co działo się zarówno w jego sercu jak i umyśle. Czy uznał, że potrzeba tak go przypiliła, że pojechał do niego, a gdy okazało się, że jest już zajęty, znalazł sobie pierwszą lepszą laskę i z nią spędził bezsenną noc? Tak to zabrzmiało.
- Ja to nie ty - powiedział lodowatym tonem tak cicho, żeby tylko Ji Yong go usłyszał.
Nie zdążył się zdziwić na te słowa. Zdziwił się dopiero na to gdy nagle wylądował na podłodze, dotykając bolącej szczęki i obserwując krew na dłoni, a która pochodziła z rozciętej wargi. Wokalista równie zdziwiony wpatrywał się w swoją dłoń, która go uderzyła. Do rzeczywistości przywołał go czyjś krzyk, chyba Daesunga. Odwrócił się i wypadł z pomieszczenia.
- Nie, zostawcie go - usłyszał jeszcze głos lidera.
I faktycznie nikt za nim nie pobiegł.

Zaszył się w studiu. Jakoś nikogo tu nie było. Siedział i płakał. I co chwila powtarzał, że to przecież nie miało być tak. Niby jak miał wrócić? Wyjaśnić to wszystko? Przeprosić? Nie potrafił zdobyć się na żadną z tych czynności, a co dopiero wszystkie na raz. Był w stanie tylko tak siedzieć.
Nie obchodziły go ćwiczenia, zespół, czy comeback. Niech go przełożą, pewnie nawet nikogo by to nie zdziwiło. Nie chciał widzieć żadnego z chłopaków, a co dopiero lidera. Ale widać ten był za głupi, żeby na to wpaść.
- Seungri - usłyszał za sobą ten głos. I zdał sobie sprawę, że nadal wywołuje u niego dreszcz. Dlaczego to tak po prostu nie może samo przejść? Nic nie odpowiedział, nawet się nie odwrócił.
- Seunghyun - było poważnie, skoro zwrócił się do niego po imieniu, ale w sumie jak miało być?
- Pozwiesz mnie do sądu za pobicie? - to jedyne co makne był w stanie powiedzieć.
- Nie. Dlaczego mnie uderzyłeś?
To pytanie ponownie wytrąciło go z równowagi. Odwrócił się i spojrzał na intruza. Z wyrazu jego twarzy rozpoznał, że naprawdę nic nie rozumie. I zauważył jeszcze, że dolna warga mu spuchła. Poczuł coś na kształt wyrzutów sumienia, ale nie dał im dojść do głosu.
- Naprawdę jesteś taki głupi?! - jak po tym wszystkim jeszcze mógł nie rozumieć?
- Tak - G-Dragon wzruszył ramionami. Wokalista nie spodziewał się takiej odpowiedzi. - Możesz mnie oświecić?
Miał ochotę nim potrząsnąć i poprosić, żeby wysilił trochę myślenie. Aż się podniósł, widząc jednak jak lider przezornie się cofa z powrotem usiadł. Zachowanie rozmówcy zabolało, ale wiedział, że zasłużył na nie. Teraz ważniejsze było jak ma powiedzieć to wszystko co kłębiło się w jego umyśle i sercu, tak żeby został zrozumiany, skoro sam siebie nie rozumiał.
I w końcu znalazł sposób, bardzo prosty tak naprawdę.
- Kocham cię, Ji Yong. - zauważył autentycznie zdziwienie na twarzy tamtego, ale jak już zaczął to ciągnął. - Tak, kocham cię. Dlatego tak się zachowywałem. Czy gdybym cię nie kochał chodziłbym za tobą jak cień? Gubił język w gębie i rumienił? Wiesz co?! Jesteś skończonym kretynem! Piszesz te wszystkie wzruszające teksty, przez które fanki zalewają się łzami, ale nie masz najmniejszego pojęcia co znaczy miłość!
Seungri poczuł coś na kształt satysfakcji gdy zobaczył, że reakcją na jego słowa było to, że teraz to G-Dragon z uwagą ogląda własne buty.
Podniósł się i chciał go zostawić. Żeby tym razem to on się głowił, zastanawiał i spierał z samym sobą. I zrobiłby to, gdyby przy samym wyjściu nie zatrzymał go ten piękny głos, w tym momencie brzmiący dość żałośnie.
- Seunghyun...
- Tak? - sam nie wiedział, czemu odpowiedział, powinien wyjść bez słowa.
- Możesz mnie nauczyć, co to miłość?
Zatrzymał się z dłonią na klamce. Nie zastanawiał się długo. Przecież zawsze miał do niego słabość. A na całe szczęście, nie można pozbyć się jej tak łatwo.


piątek, 9 sierpnia 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da (G-TOP) cz.4

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 4/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: przekleństwa, krew
Od autora: Miało być max w czwartek, ale niewiele się spóźniłam prawda? Miałam naprawdę dużo spraw na głowie i nie jest to jakieś bardzo wspaniałe, ale jest. Komentujcie, ok? A i na końcu też jest komentarz, odnośnie zakończenia, bo przecież nie mogłam powiedzieć tego teraz. 




Było mniej więcej tak jak się spodziewał. Ale to nie oznacza, że go nie zabolało, chociaż nie dał tego po sobie poznać, przynajmniej miał taką nadzieje.
Obudził się pierwszy. W ustach miał pustynie, ale to nie miało znaczenia. Powiedzmy, że zdążył się przyzwyczaić do takiego stanu. Tyle, że tym razem nie obudził się sam. Obok niego leżał powód jego zmartwień. Jego pieprzona miłość, bo przecież nie miał się w kim zakochać, no ale jak to mówią serce nie sługa. Problem w tym, że do tej pory przyprawiła go tylko o alkoholizm i myśli samobójcze, ale teraz w problemy wprowadził również swój szanowny obiekt uczuć.
Dlatego też nie ruszał się ani nic, ciesząc się ostatnimi chwilami bliskości ukochanego. Ten obejmował go, ale chociaż on sam miał ochotę to odwzajemnić, to jednak bał się go obudzić. Patrzył więc tylko w jego twarz uświadamiając sobie jak bardzo jest on przystojny i powoli pojmując powody swojego zauroczenia. Tyle, że to nie było zauroczenie, to była miłość, z innego powodu człowiek tak się nie zachowuje.
W którymś momencie Top otworzył oczy i GD westchnął w myślach rozpoczynając odliczanie.
3...2...1...
No i Seunghyun przypomniał sobie, co stało się wczoraj, również i dzisiaj w nocy i poderwał się gwałtownie. Rozejrzał się zdezorientowany, szukał zapewnienia, że to się wcale nie wydarzyło, ale Ji Yong nie miał zamiaru mijać się z prawdą.
- Szkoda, że byłeś na tyle pijany żeby to zrobić, ale nie na tyle, żeby tego nie zapamiętać, co? - rzucił z kpiną, która to miała zakamuflować drżenie głosu, chyba się udało.
- A ty to bezczelnie wykorzystałeś! - krzyknął, gdy tylko był w stanie się wypowiedzieć. Jednocześnie nieporadnie zaczął zbierać swoje ubranie.
GD przyglądał mu się uważnie, wiedząc, że drugi raz bez niczego go nie zobaczy, a był to naprawdę ciekawy widok i nigdy nie był w stanie pojąć, dlaczego jego przyjaciel wstydzi się swojego ciała. Poza tym postanowił ukryć szargające nim emocje pod maską cynizmu, więc odpowiedział tym samym sarkastycznym tonem:
- Mówiłem, że będziesz żałować.
- Przecież cię nie przywiązałem - rzucił wściekle wkładając spodnie. To on w końcu chciał jak najszybciej stąd wyjść, czy też wyżyć się za to, że dał się upić i wykorzystać?
Ale sam fakt odniesienia się do "gróźb" gospodarza z dnia poprzedzającego wczoraj nie wiedzieć czemu rozśmieszyło lidera. Jednak się nie roześmiał, postanowił zagrać w otwarte karty, żeby raper już na niego nie krzyczał i po prostu sobie poszedł.
- Dobrze, chcesz wiedzieć dlaczego się tak zachowałem? - już nie patrzył na niego tylko w bardzo fascynujący sufit. - Zdaje mi się, że wiesz, ale jak trzeba to cię dobitnie uświadomię... JA TEGO CHCIAŁEM. Bo mi się cholernie podobasz i nie powiem, żebym był wielce zadowolony z tego powodu. Tyle, że to ty jesteś szlachetny i dobry... Ja jestem pieprzonym egoistą. Jak miałem okazje to z niej skorzystałem... Dlatego nawet ta twoja zaborcza laska jest lepsza ode mnie więc leć do niej szukać pocieszenia, a mnie łaskawie zostaw w spokoju...
Odwrócił się plecami do gościa, dobitnie pokazując, że od tego momentu ignoruje jego obecność. Nie wiadomo czy chciał coś powiedzieć, ale te słowa odebrały mu wszelki rezon. Zatem tylko ubrał się jak najszybciej i opuścił mieszkanie lidera.
Ji Yong gdy tylko został sam mógł się w spokoju rozpłakać. Powiedział prawdę. Odpowiednio zinterpretowaną ale prawdę. Bo wykorzystał całą sytuacje świetnie zdając sobie sprawę z jej konsekwencji. Dobitnie zdawał sobie sprawę, że jego uczucie nie jest odwzajemnione, co więcej że Top przecież ma dziewczynę. No ale dostał może nie to co chciał, ale tyle ile tylko w stanie był zdobyć. Przekreślając w ten sposób szanse, których i tak nigdy nie było.
Zamknął oczy. Przypomniał sobie co działo się w nocy i pomyślał, że na swój sposób było warto. Trzymanie miłości w tajemnicy doprowadziłoby go tylko do jeszcze większego szaleństwa, w które zresztą zastanawiał się czy już nie popadł. W końcu ciągnęło się to już tyle czasu, ze 3 lata będą... Gdy Top był sam nie było tak źle, ale gdy znalazł tą wywłokę... znaczy tą dziewczynę, poprawił szybko swoje myśli, w końcu i tak jest Seunghyuna lepsza niż on, no wtedy wszystko stało się nie do zniesienia. Aż G-Dragon znalazł sobie miłość zastępczą, a nosiła ona imię butelki...
No, ale teraz wiedział co ma zrobić, no bo człowiek pozostający bez nadziei ma z reguły niewielki wybór.

Top przyłożył czoło do zimnej butelki z wodą, którą przed chwilą wyjął z lodówki. Poczuł pewną ulgę, ale nie potrafił stwierdzić, czy ten ostry ból, który pulsował w jego czaszce był wynikiem wczorajszego pijaństwa, czy też efektu tego pijaństwa. Doszedł do wniosku, że oba czynniki złożyły się na to.
Ale problem bolącej głowy był w tej chwili najmniejszym. Jak ma spojrzeć w oczy Ji Yongowi, z którym przecież nie mógł zerwać kontaktu ze względu na wspólną prace? Jak ma dalej odwalać z nim to wszystko co odwalał do tej pory wiedząc, że... Ale nawet nie wybiegając w przyszłość... Jak ma spojrzeć w oczy swojej dziewczynie, ze świadomością że ją zdradził?
To była jedna z rzeczy, których najbardziej się obawiała. Tego że po jakimś koncercie czy czymś innym popije i przeleci którąś, a może i kilka, tancerek czy jeszcze nie wiadomo kogo. No ale raczej nie podejrzewała G-Dragona? Musiał przyznać jej racje w jednym, gdyby nie pił nie doszło by do tego, więc miała słuszność, w tym, że nie powinien folgować trunkom. Ale czy to coś zmieniało? Wręcz pogarszało sytuacje. Bo to, że był na nią wściekły i się upił to jedno, ale to że przespał się z kimś to już coś zupełnie innego.
Co prawda mógł się nie przyznać. G-Dragon raczej by nie sypnął, ale szczerość w związku teoretycznie to podstawa. Tylko, że... no jak? Tępy ból pod czaszką zaczął pulsować jeszcze intensywniej. Doszedł do wniosku, że lepiej darować sobie myślenie, bo i tak mu nie wychodzi.
Usiadł na kanapie w swoim salonie i nagle rzuciło mu się w oczy miejsce, w którym położył Ji Yonga, gdy ten wpadł ostatnio z niezapowiedzianą wizytą. Przypomniał sobie, co wtedy powiedział "To wszystko twoja wina.". Wtedy nie zrozumiał, ale teraz sens słów przyjaciela zaczął do niego docierać. I poczuł, coś czego w ogóle nie powinien. Mianowicie dumę... Dumę, że ktoś taki jak Kwon JiYong zakochał się w takim Choi Seunghyunie jak on. No i jeszcze satysfakcje.
Ale nie tak powinien się czuć. Powinien być wściekły i zażenowany, że zdradził swoją dziewczynę.
A z rozmyśleń wyrwał go dźwięk jego telefonu.
- Halo? - odebrał nawet nie patrząc kto to.
- Dojrzałeś już do przeproszenia mnie? - rozpoznał głos ukochanej i poczuł się... zawiedziony. Wolałby, żeby to lider zadzwonił.
Ten jej zimny ton, i samo zdanie sprawiło jednak, że nerwy mu puściły i zanim w ogóle się zorientował powiedział dokładnie to co myślał, w tym konkretnym momencie.
- Wiesz dojrzałem nawet do czegoś więcej - zaczął w równie przemądrzały sposób. - Mianowicie dojrzałem do tego, żeby zrozumieć, że jesteś mi w ogóle nie potrzebna. Mnie nie można kontrolować, przynajmniej nie w taki sposób w jaki ty próbujesz. Jestem artystą niezależnym - zakpił wiedząc, że jego w tym akurat nie ma nawet odrobiny prawdy, chociaż może robić to co mu kazano, ale akurat piosenki pisał o tym, o czym chciał. - Bo widzisz jestem sławny i nie mogę poświęcać ci tyle czasu ile wymagasz, gdyż sam kontrakt mnie ogranicza, wedle którego mam wiele obowiązków do wykonania. Więc skoro nie jestem w stanie cię zadowolić, to po co to w ogóle ciągnąć? Żegnaj.
Rozłączył się i rzucił telefon na sąsiedni fotel. Wtedy też zrozumiał co właściwie powiedział. W pierwszym odruchu chciał do niej zadzwonić i przeprosić, ale potem zrozumiał, że dlatego jego telefon znajduje się poza jego zasięgiem. Że tak naprawdę tego nie chce, nie chce z nią rozmawiać i nie chodziło tylko o urażoną damską dumę z którą musiałby się zmagać. Po prostu niezachwianie wiedział co chce zrobić.
Nawet  się nie zastanawiając co i jak wypadł z domu.

Drzwi znów nikt nie otworzył, ale też nie były zamknięte. Seunghyun pomyślał, że jego przyjaciel pewnie znów się urżnął, i nagle uświadomił też sobie, że to on przecież był powodem jego pijaństwa przyjaciela. "To wszystko twoja wina" rozbrzmiało mu znów w głowie.
Dlatego nie był zaniepokojony. Wkroczył do salonu i odkrył, że krajobraz zbyt nie zmienił się od momentu, w którym opuścił to miejsce. Nadal wszędzie walały się butelki. Nadal panował bałagan całkowicie nie podobny do Ji Yonga. Ale tym razem Top miał coś na kształt wyrzutów sumienia, że doprowadził przyjaciela do takiego stanu. No i tym razem na podłodze spostrzegł krew.
Starał się nie wpadać w panikę, myśląc, że to może rana na udzie Ji Yonga ponownie się otworzyła, w końcu wczoraj nadwyrężył siły przyjaciela. Chciał parsknąć śmiechem, z powodu określenia w ten sposób wydarzeń ostatniej nocy, ale wyszedł mu nerwowy chichot. Widok krwi nie działa kojąco, zwłaszcza gdy należy do... chyba nie tylko przyjaciela... na pewno nie tylko przyjaciela.
Dobra nie było czasu na takie rozważania. Udał się krwawym śladem do kuchni, miejsca które lider odwiedzał najrzadziej z całego mieszkania, bo bądźmy szczerzy, kucharz z niego marny, ale ideały nie istnieją.
Zajrzał do pomieszczenia i stwierdził, że w tym momencie może panikować, ale jednak sobie na to nie pozwolił.
G-Dragon półleżąc opierał się o lodówkę a wokół niego rozlewała się kałuża krwi. Głowę miał bezładnie opuszczoną na pierś i wydawało się, że w sumie jest już martwy. Jednak w odpowiedzi na krzyk Topa, który nawet nie zdawał sobie sprawy, z tego, że wydał ten odgłos, uniósł ją i mętnącym już spojrzeniem przyjrzał się intruzowi.
- Nie chce cię oglądać - rzucił ledwo słyszalnie.
Gdyby nie zaistniała sytuacja rapera z pewnością zabolałyby te słowa, ale teraz po prostu uklęknął przy rannym nie zważając na to, że jego spodnie przesiąkają czerwienią. Próbował zatamować ranę na udzie i wtedy też zorientował się, że nie jest ona jedyna. Krew sączyła się również z świeżych ran na przegubach tamtego. Spojrzał na niego przerażony.
- Coś ty zrobił?! - krzyknął.
- Nie będę już w niczym zawadzał - odpowiedział z trudem.
- Ale... - Top chciał wyjaśnić wszystko, ale głos uwiązł mu w gardle.
- Cicho! - heroicznym wręcz wysiłkiem G-Dragon krzyknął, po czym po prostu osunął się i teraz już leżał na podłodze, a kałuża wciąż się powiększała. Ratowanie już nie miało sensu, stracił zbyt wiele krwi. - To bez znaczenia... Ale... ja... cię... kocham...
- Ji Yong...
- Nie... - ledwo poruszał ustami. - Nie... mów... tego... nie... chce... to...i tak... by nie... wyszło.
Uśmiechnął się i nic już nie powiedział.
A Top nie wiedział ile tak siedział i w którym momencie położył się obok, a jego ubranie stało się całe czerwone. Po prostu nie był wstanie zrobić nic innego. Bo nie rozumiał. Nie rozumiał niczego.
Dlaczego zachowywał się tak i nie inaczej i doprowadził do tego co się stało, dlaczego ktoś taki jak Ji Yong na coś takiego pozwolił, a przede wszystkim co się w ogóle stało. Bo jak widać do niego wszystko musi docierać z opóźnieniem. Najpierw to, że kogoś kochał, a potem to że ten ktoś nie żyje...


Taki koniec miał być od początku. Myślałam nawet czy go nie zmienić, ale ja po prostu nie lubię szczęśliwych zakończeń bo są nie życiowe, jakby moja fikcja literacka była. No ale cóż poradzić, to co tworze musi być podporządkowane mi i ciesze się, że w ogóle komuś w jakimś stopniu się to podoba. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Twitter

Ostatnia część "Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da" jest już prawie gotowa i powinna pojawić się na dniach, jeżeli wena mi dopisze.
Ale chciałam poinformować o tym, że postanowiłam dać czytelnikom jakiś kontakt ze mną, że tak to określę. Na blogu pojawiła się zakładka "Kontakt". Dobrze wiem, że mogłam dać te informacje w "O mnie" ale specjalnie nie łudzę się, żeby zbyt wiele osób tam wchodziło.
W każdym bądź razie założyłam twittera. Można zapytać po co? Otóż będę tam dawała wpisy dotyczące tego czy i kiedy pojawi się jakieś nowe opowiadanie, o jakiej tematyce będzie, może nawet jakieś krótkie fragmenty. Będę też tak po prostu od siebie pisać.
Ja nie wiem czy to wypali, ale uważam, że warto spróbować.
Pozwala to też porozmawiać mi z kimś, kto być może ma jakieś ciekawe pomysły, albo po prostu chce pogadać.
Trochę się zastanawiałam nad tym czy to zrobić, ale stwierdzam, że co mi szkodzi spróbować. Zatem obserwujcie mnie ^^

Link do profilu

sobota, 3 sierpnia 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da cz. 3 (G-TOP)

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 3/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: przekleństwa
Od autora: Po wielkich zmaganiach z samym sobą i moim lenistwem. Po walce z brakiem weny część 3 dla tych osób, które wydają się to czytać. Dziękuje za komentarze i proszę żebyście wyrażali swoją opinię nawet jeżeli ona nie jest przychylna. A co się tyczy kolejnej części, to napisana bo napisana. Było ciężko i to nie jest nic niesamowitego, jak zwykle zresztą. Ale mimo wszystko miłego czytania.  




Choi Seunghyun zaliczał się do profesjonalistów. Dlatego też wydarzenia ostatniej nocy w żaden sposób nie odbyły się na jakości sesji zdjęciowej. A przynajmniej on tak uważał. Nauczony był występować po paru nieprzespanych nocach, a nawet nocy wypełnionej ćwiczeniami, więc co dla niego stanowiła byle sesja zdjęciowa?
Tak szczerze to ucieszyłby się jakby zajęcie przeciągnęło się co najmniej do jutra. Jakoś nie chciał widzieć G-Dragona, jednocześnie nie mogąc doczekać się spotkania. To było nie logiczne i nie rozumiał kierunku, w które podążały jego myśli, zresztą wolał się na tym nie skupiać.
Przyjął wersje, że kieruje nim poczucie obowiązku. Skoro powiedział, że przyjedzie wieczorem do kolegi z zespołu to to zrobi i nie liczyły się jakieś dziwne rozterki wewnętrzne.
Wychodząc z budynku rozważał możliwość udania się do przyjaciela z tzw. buta jednak uznał, że to tylko niepotrzebne przedłużanie, a w czasie spaceru tylko nasiliłyby się jego rozterki, tak więc złapał taksówkę.

Spokojne pukanie w drzwi nie sprawiło, że gospodarz je otworzył. Zaczął mieć złe przeczucia. Jednocześnie zastukał nieco głośniej, aż zdenerwowany brakiem reakcji, uderzył w nie pięścią z całej siły. Nadal nie ustąpiły.
Wchodzenie samemu do czyjegoś mieszkania nie jest zbyt grzeczne, ale usprawiedliwienie stanowiło to, że uprzedził o swojej wizycie oraz to, że wczoraj lider również sam się wprosił. Tak też nacisnął klamkę i z ulgą odkrył, że drzwi są otwarte.
Gdy rozejrzał się po salonie załamał ręce. Po pomieszczeniu walały się puste butelki po trunkach wysokoprocentowych. Oczywiście nie musiały pochodzić z dzisiaj, ale Ji Yong był zbyt cenił sobie porządek, żeby zostawić taki bałagan, no chyba że był najebany. Wtedy jakoś mało przypominał normalnego siebie.
Z odtwarzacza sączyła się muzyka, dość cicho, ale ciężko nie rozpoznać własnej płyty. Ich jakże wspaniałego duetu.
Rozglądał się szukając gospodarza i znalazł go za kanapą. Było to jedno z ostatnich miejsc, które sprawdził, gdyż w najmniejszym stopniu nie podejrzewał, że tam w ogóle da się wejść. No ale jak widać jego przyjaciel wciąż musiał go zadziwiać. Tak, oczywiście był nieprzytomny, ale chyba żył, gdyż nigdzie nie mógł dostrzec krwi.
Przez chwile stał nie wiedząc co robić. Potem przypominał sobie, w którą nogę jego przyjaciel został ranny i bezceremonialnie pociągnął go za drugą. Liczył, że rana się nie otworzyła i tego nie zrobi, dlatego też starał się wykonać tą niedelikatną czynność jak najdelikatniej.
Jak już kanapa w niczym nie przeszkadzała przyjrzał się koledze i zrozumiał, że jemu życiu nie zagraża nic i po prostu znów się urżnął. Zastanowił się, czy by go tak nie zostawić i nie wrócić do domu. Zdobył się jednak na jeszcze jeden akt miłosierdzia.
- Wykończysz siebie i mnie przy okazji. Ale jestem pewny, że to ja padnę pierwszy. - powiedział i oczywiście nie doczekał się reakcji.
Zaciągnął go do sypialni, wciąnął na łóżko, sprawdził opatrunek, przykrył kołdrą i naprawdę nie miał zamiaru robić niczego więcej.
Stał przy drzwiach gdy uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz. Cofnął się i wyłączył odtwarzacz. Przerwał akurat na "Obsession". Odwrócił się i zadzwoniła mu komórka.
- Halo? - odebrał nawet nie patrząc kto to.
- Gdzie jesteś? - usłyszał zdenerwowany głos swojej dziewczyny, nie zdenerwowany, to za mało powiedziane, ona była wściekła. - Czekam już godzinę!
Byli dzisiaj umówieni? Całkiem zapomniał...
- Ty, myślisz, że jak jesteś sobie piosenkarzem...
- Raperem - poprawił odruchowo, nie rozumiejąc co się dzieje.
- I tak nie można mnie wystawiać do wiatru! - krzyknęła w słuchawkę i się rozłączyła.
Przez chwile, która mogła trwać nawet parę minut wpatrywał się w telefon. Następnie wolno schował go do kieszeni i uświadomił sobie, że tak naprawdę nie chce mu się nigdzie iść. Ani trochę. W zasadzie nic mu się nie chciało.
Wrócił usiadł na kanapie i spróbował ogarnąć to co się stało swoim wątłym, męskim umysłem. Mógł się malować, ale myśli kobiet wcale nie stały mu się przez to bliższe. I nie rozumiał ich postępowania jak większość jego gatunku. To, że był piosenkarzem, czy tam raperem miało znaczenie i to duże. Był człowiekiem zapracowanym i miał prawo raz zapomnieć o spotkaniu, tym bardziej, że zdarzyło się to po raz pierwszy. To ona nie powinna się tak oburzać. Zachowanie jego dziewczyny zamiast wzbudzić w nim poczucie winy, zadziałało tylko na jej niekorzyść. Nie uważał, żeby popełnił zbrodnię. Nawet nie mógł się usprawiedliwić, nie dała mu dojść do słowa...
Jego myśli tak wędrowały i uświadamiały mu coraz więcej. W tym czasie wzrok skupił mu się na czymś przed nim. Czyli mniej lub bardziej pełnymi jeszcze butelkami.
Lubił pić. Dziewczyna prosiła, żeby tego nie robił, ale w tym momencie miał gdzieś jej zdanie... Całkowicie gdzieś. Chwycił w połowie pełną flaszkę i przyłożył do ust. Poczuł charakterystyczny smak alkoholu i stwierdził, że za nim tęsknił. Zastanowił się jak tak po prostu mógł przestać pić? Przechylił jeszcze parę razy, a potem dokładnie przyjrzał się dnu butelki. Chwycił kolejną.
Po jakimś czasie, zbytnio nie potrafił określić jakim, poczuł że ktoś próbuje wyrwać mu butelkę. Podniósł głowę chcąc zobaczyć, kto go tak potraktował i uświadomił sobie, że to Ji Yong. Topa zdziwiło, że w ogóle nie zauważył jego obecności? Aż tak zatracił się w piciu? W sumie możliwe, po takim czasie abstynencji.
Gospodarz przechylił głowę w bok i pewnie wyglądałby komicznie, gdyby nie to, że wyglądał tragicznie. Wskazał na butelkę, którą raper trzymał w ręce i zapytał:
- Mogę?
W zamglonym już umyśle Seunghyuna pojawiła się myśl, że to przecież jego alkohol. Nie wyraził jednak jej na głos. Jedynie przysunął butelkę pod usta tamtego a ten dosłownie przyssał się do niej. Po chwili jednak ją oddał. Raper tylko wzruszył ramionami i znów się napił, solidnie.
G-Dragon wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj, co wydawało się w sumie niemożliwe. Włosy, do których zwykle przykładał tyle uwagi były całe poplątane i nie można było nie zauważyć ciemnego odrostu, znaczącego że wygląd zaczyna liderowi coraz bardziej zwisać, co wróżyło bardzo źle. Był trupio blady i dziwnie wytrzeszczał oczy, pod którymi miał ogromne sińce, co potęgowało upiorne wrażenie. Starszemu i tak zrobiło się jakoś cieplej na jego widok. Po prostu cieszył się, że ma się z kim napić.
- Głupia idiotka - powiedział cicho, chociaż nie chciał w ogóle.
GD był przecież tak pijany, że nie musiał tego usłyszeć, ale Top jak zwykle miał pecha.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie ożywiony. Ale sprawiło to tylko, że wyglądał jeszcze bardziej żałośnie Gdy przybliżył się do gościa ten nie mógł się wyzbyć wrażenia, że wygląda już wręcz szalenie.
Ale nie wiedzieć czemu, znaczy przez alkohol wiadomo, opowiedział przyjacielowi o tym co się stało, a potem słowa zaczęły płynąć jakoś same. I uświadomił sobie, że to co mówi, to najszczersza prawda. Dokładnie tak czuł.
- Nie rozumiem dlaczego wytrzymywałem z nią tyle czasu - ciągnął. - To niby nie był jakiś wielki incydent, ale ona zawsze się tak zachowywała. Miała pretensje o byle co...
A lider w tym czasie nie mówił i tylko kiwał głową, chyba wyrażając zrozumienie, ale tak naprawdę mógł nie słuchać w ogóle. No i jeszcze co jakiś czas pociągał solidne łyki z butelki podsuwając ją swojemu hyungowi.
No i gdy wyrzucił z siebie wszystkie rozterki wewnętrzne, zamilkł. Czekał na jakąkolwiek reakcje towarzysza.
- Bo dziewczyny takie są - powiedział w końcu. - Dlatego ja już się z żadną nie spotykam.
Top pomimo całej ilości trunku huczącego mu w głowie jakoś powstrzymał się od komentarza, że to nie doprowadziło go do najlepszego stanu.
Potem pili już w milczeniu. Nie trzeba było nic mówić, każdy miał przecież podły nastrój. W którymś momencie Seunghyun wyciągnął telefon, żeby sprawdzić godzinę, a nie żeby zobaczyć czy nie ma jakiej wiadomości od jego ukochanej. Wiadomości nie było, ale gdy uświadomił sobie jaka już jest pora stwierdził, że musi wracać do domu.
- I niby jak chcesz iść w takim stanie? - zakpił lider. - Nocowałem wczoraj u ciebie, ty dzisiaj nocuj u mnie - zaproponował.
Raper na początku odmówił, ale gdy uświadomił sobie jak trudne jest dojście do drzwi niechętnie się zgodził.
No i wylądowali w jednym łóżku. Nic takiego, po prostu każdy w wielkim trudzie i z ogromną ulgą w końcu się położył. Ji Yong od razu odwrócił się do niego plecami. Ale w odurzonym alkoholem umyśle Topa pojawiła się myśl, że wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Po chwili też przysunął się do lidera bliżej i go objął.
- Co ty robisz?! - odezwał się tamten gwałtownie, a w jego głosie dało się usłyszeć panikę.
Zdziwiony Seunghyun aż go puścił.
- Przeszkadza ci, że cię dotykam? - zdziwił się.
- Nie to nie tak - G-Dragon odwrócił się do niego chcąc wszystko wytłumaczył. - Po prostu... ja - zamilkł raptownie i uciekł gdzieś wzrokiem. Jednak ten rumieniec na policzkach nie został odebrany za wynik pijaństwa chociaż mógł.
Topa specjalnie cała ta sytuacja nie zaskoczyła, może gdyby był trzeźwy byłoby inaczej... Na pewno nie zachowałby się w ten sposób, czyli nie pocałował. Ji Yong na początku prawie się odsunął, ale po chwili się odprężył i pozwolił się zachowywać przyjacielowi tak jak chciał. Wyraził nawet swój entuzjazm głośnym westchnieniem, gdy dłoń tamtego zawędrowała pod jego koszulkę. Jednak gdy ich usta się rozdzieliły powiedział:
- Hyung, nie
- Nie chcesz? - poproszony nie przestał.
- Nie to nie tak - jęknął gdyż dłoń tamtego powędrowała niżej. - To ty nie chcesz, po prostu jesteś pijany.
- Wiem - nadal kontynuował.
- Jutro będziesz żałował - nie ustępował, chcąc najwyraźniej wykazać się czymś na kształt przyzwoitości.
- Do jutra jeszcze dużo czasu - raper znów go pocałował.
A ten już dłużej nie protestował.

środa, 24 lipca 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da cz.2 (G-TOP)

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 2/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: krew, przekleństwa
Od autora: Krótkie, ale przynajmniej dość szybko, postaram się, żeby następna część była trochę dłuższa. Nic nadzwyczajnego, po prostu jest. A i apeluje o więcej komentarzy, nie żebym zachłanna była, ale po prostu piszcie co myślicie, bo ja dla siebie przecież tego nie pisze, bo sama mam to wszystko mniej lub bardziej w mojej szalonej głowie. Zapraszam do czytania. 


Usłyszał, że ktoś się krztusi i gwałtownie poderwał się z fotela. Spojrzał na G-Dragona, który przechylił się za łóżko i zwracał to czego do tej pory jeszcze z obiadu nie zwrócił. Top podniósł się klnąc jednocześnie. Kolejne pomieszczenie do sprzątania. Usiadł obok gościa, delikatnie przytrzymując jego głowę i mówiąc:
- No dalej wyrzuć z siebie wszystko, nie krępuj się...
- Kurwa, bardzo śmie... - w tym momencie targnęła nim kolejna fala torsji.
Gdy skończył gospodarz puścił go, a ten opadł na łóżko dysząc ciężko, cały zroszony zimnym potem. Rozejrzał się zdziwiony.
Seunghyun uświadomił sobie, że powoli zaczyna świtać, co oznaczało że zasnął w fotelu, tą teorie zdawał się potwierdzać fakt, że był cały obolały.
- Co ja tu robię? - zapytał lider.
Oczywiste, że nic nie pamiętał.
- Nie wiem. Wszedłeś jak do siebie zrzucając przy okazji gablotkę w przedpokoju - wyjaśnił.
- Tą szklaną co ci kiedyś powiesiłem? - zapytał, a gdy dostrzegł potwierdzające kiwnięcie kontynuował. - Nie wiem po co ci ona była, nic w niej nie trzymałeś, a poza tym skoro ja ją zawiesiłem to musiała pierdolnąć.
Seunghyun nie mógł powstrzymać śmiechu. Zdecydowanie wolał takiego G-Dragona, ale kto wie, czy zaraz nie rzuci jakiejś sugestii.
- Ale to nadal nie wyjaśnia co robię w twoim łóżku... w samych majtkach - dodał. Może to i nie była sugestia tylko zwykłe spostrzeżenie, ale i tak pogorszyła gospodarzowi nastrój.
- Mam powiedzieć całą prawdę? - zapytał.
- Mów.
- Coś za spokojny jesteś - zauważył raper.
- Martwiłbym się jakbym obudził się bez majtek - uśmiechnął się lekko.
- Błagam nie zaczynaj znowu - jęknął Top.
- Co ja robiłem? - lider przestraszył się i aż poderwał. Jęknął przy tym i z powrotem opadł na łóżko.
- Zrzuciłeś na siebie wyżej wspomnianą gablotkę, cały pokaleczyłeś się szkłem no i zarzygałeś przy okazji większą część przedpokoju. Potem zakrwawiłeś całą podłogę salonu, gdzie próbowałem jakoś cię opatrzyć, a ty w tym czasie jakże przytomny rzucałeś do mnie bardzo miłe teksty...
Ji Yong krzywił się bardziej przy każdym kolejnym słowie, ale teraz już głośno jęknął.
- Jakie teksty? - zapytał niepewny czy chce wiedzieć.
- Coś o przywiązywaniu mnie do łóżka i takie tam... - powiedział sztucznie wesołym tonem.
- Hyung ja nie... Cholera
- Wiem, że ty nie...
- Przepraszam... nic nie pamiętam... sprzątnie wszystko - powiedział lider po przedłużającej się ciszy.
- Już sprzątnąłem, ty wiesz jak ciężko usunąć zaschniętą krew? Bałem się, że mi tu zejdziesz! - nie wytrzymał.
- Przepraszam - powtórzył. - Ja... chce spać - przewrócił się na drugi bok. - Przepraszam za wszystko - rzucił jeszcze raz cicho.
Raper cicho westchnął. Poszedł po ścierkę i starł kolejny prezent od G-Dragona. Wydało mu się, że mężczyzna już śpi, ale gdy chciał odejść ten złapał go za rękę i spojrzał na niego tymi swoimi ciemnymi oczami zranionej sarny.
- Nie zostawiaj mnie proszę... - szepnął.
Seunghyun jako osoba szlachetna nie potrafił nie ulec temu spojrzeniu.
- Odłożę tylko ścierkę - powiedział niepewnie.
GD puścił go odnosząc wrażenie, że nie wróci, ale wrócił. Usiadł na łóżku obok niego. Położył głowę na udach swojego gospodarza.
- Dziękuje za uratowanie życia - rzucił cicho. - Zostań ze mną błagam cię...
- Ji Yong - Top zaczął głaskać jego włosy. - Jasne że cię nie zostawię.
Przez parę dobrych minut trwali tak w milczeniu.
-Hyung, połóż się - poprosił w końcu GD. - Nic nie zrobię i tak nie mam na to siły.
Top przez cały ten czas nie traktował jego słów poważnie, więc to zapewnienie bardzo go zdziwiło. Co prawda rozważał, czy Ji Yong nie mówi o swoich autentycznych pragnieniach, ale nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że mógłby je zrealizować. Był jednak tak zmęczony, że nie miał zamiaru niczym się martwić.
- Wiem - szepnął i wsunął się pod kołdrę.
Ji Yong momentalnie odsunął się na skraj łóżka.
- Zaraz spadniesz - zakpił Seunghyun. - Nie zachowuj się jak trędowaty.
- Przykro mi, ale dokładnie tak się czuje - lider obrócił się do niego plecami, jeszcze zwiększając dystans miedzy nimi.
Oboje zmęczeni, a raczej jeden zmęczony i jeden pijany szybko zasnęli.

Choi Seunghyun obudził się i dostrzegł twarz Ji Yonga jakieś 3 cm od swojej. Gwałtownie się odsunął, a potem przypomniał wydarzenia z ostatniego wieczoru i nocy. Siadając mimowolnie się uśmiechnął. Po co jego towarzysz tak zgrywał się z tą "wstrzemięźliwością", skoro oczywiste było, że przez sen i tak się do niego przyklei? I to dość mocno. Mimo iż Top już znajdował się w pozycji siedzącej tamten uparcie nadal się go trzymał, będąc pogrążonym w głębokim śnie.
Raper uświadomił sobie nagle, że podoba mu się ten uścisk i zrobiło mu się jakoś cieplej. Przerażony tą myślą aż całkiem wstał, zmuszając G-Dragona do poluzowania uścisku. Ten w końcu się obudził. Otworzył jedno oko i nie zważając ani na otoczenie, ani na zmieszanie jego gospodarza wycharczał tylko:
- Wody...
Top poszedł do kuchni i przyniósł mu wodę. Przez ten czas tłumaczył sobie, że jego odczucia wynikały z tego, iż pomimo że ma dziewczynę, to w łóżku w zasadzie zawsze śpi sam, i to on o tym zdecydował, nie ona.
Gdy wrócił do sypialni Ji Yong znajdował się w pozycji półleżącej, bynajmniej nie zasłaniając swojej nagiej piersi. Prawie wyrwał mu szklankę. Opróżnił ja w jakieś 2 sekundy po czym podał mu mówiąc:
- Jeszcze...
Przyjął naczynie wzdychając, ale nie mógł powstrzymać się od komentarza:
- Słyszałeś kiedyś o takich słowach jak proszę i dziękuje?
Nie czekał na odpowiedzieć, ale kątem oka zauważył, że jego przyjaciel trochę się zmieszał. Bez słowa podał mu kolejną szklankę.
- Dzię... dziękuje - powiedział tamten niepewnym głosem.
Teraz pił wolniej, trwali tak w milczeniu, aż w końcu odezwał się Ji Yong.
- Hyung ja...
- Nic się nie stało - przerwał mu raper. - Upiłeś się i tyle.
- Moja głowa - westchnął odkładając puste naczynie na szafkę nocną. - Gdyby nie ty...
- Drobiazg, nie wracajmy - znów wtrącił Seunghyun. - Na razie nie powinieneś wstawać, twoja noga jest w kiepskim stanie, poza tym lepiej żebyś wypoczął po tej libacji i nigdzie się nie ruszał. Problem w tym, że ja mam dzisiaj sesje i zaraz muszę się na nią zbierać...
Lider spojrzał pytająco na rapera, a ten wyjaśnił mu swój plan:
- Zostawię ci kluczę. Prześpij się co najmniej do 15, a potem idź do domu i nigdzie się nie szlajaj. Wolne będę miał dopiero wieczorem i wtedy przyjadę po kluczę do ciebie...
- Zostałeś moim aniołem stróżem? - zapytał GD. To nie była żadna złośliwość, po prostu tak stwierdził.
- Na to wychodzi - Top nie mógł powstrzymać śmiechu. Wyraźnie dało się w nim słyszeć zmęczenie.
- Jestem zbyt złą osobą - zamyślił się lider. - Na tak dobrego i szlachetnego anioła stróża.
- Weź przestań, bo się zarumienię - zażartował gospodarz. - A teraz muszę zmienić ci opatrunek, bo ty oczywiście o tym nie pomyślisz.
- Sam widzisz - zauważył beznamiętnym głosem Ji Yong. - Pijany kumpel przyszedł ci do domu, zrobił burdel, zapewnił bezsenną noc, a ty jeszcze mu klucze od mieszkania zostawiasz... opatrunki zmieniasz, we własnym łóżku trzymasz...
W tym czasie Top ściągnął kołdrę i uważnie obejrzał opatrunek. Spełnił swoje zadanie, a w tej chwili był w stanie zrobić go bardziej dokładnie. Problem leżał w czymś innym, teraz już nie czuł adrenaliny i nie znajdował się w sytuacji zagrożenia, a raczej jego przyjaciel się w niej nie znajdował, no i tym razem widok Ji Yonga w samych majtkach wywarł jednak na nim jakieś wrażenie.
- Co się stało? - zapytał sprawca tego wszystkiego, najwyraźniej zauważając zmieszanie rapera. - Boisz się widoku krwi?
Top postanowił nie dać nic po sobie poznać i prychnął z pogardą, po czym ogłosił patetycznym tonem:
- Gdybym bał się widoku krwi, to wczoraj bym zemdlał a ty leżałbyś już martwy.
G-Dragon spuścił wzrok zaciskając prawą dłoń na kołdrze i mruknął coś czego nie dało się zrozumieć.
- Co? - zapytał raper.
- Nic
Nowy bandaż został założony bez słowa. Jedynie ranny syczał z bólu i przeklinał. Gdy Seunghyun już uważnie go obejrzał, uśmiechnął się lekko po czym popchnął Ji Yonga na poduszki, szczelnie przykrywając go kołdrą, z pewną ulgą zakrył jego praktycznie nagie ciało.
- A teraz spać - polecił.
G-Dragon nie odpowiedział nic, tylko sycząc ułożył się wygodnie.
Top postanowił, że musi w końcu zacząć się szykować, bo nie zdąży na sesje zdjęciową. Ale jeszcze jedną rzecz zrobił dla przyjaciela, mianowicie postawił mu przy łóżku butelkę wody, wiedział, że jak się obudzi będzie jej potrzebował.
Potem wziął szybki prysznic, chcąc zmyć zmęczenie i doświadczenia wczorajszej nocy. Ani o makijaż, ani o ubranie nie musiał specjalnie się martwić, gdyż wszystko zrobią na miejscu, zatem wyglądał dość zwyczajnie.
Tuż przed samym wyjściem zajrzał jeszcze do sypialni. Ji Yong leżał pogrążony w śnie. Z pewną ulgą Top zauważył, że nie ściągnął z siebie kołdry.
Nie mógł powstrzymać tego odruchu, wykonał go wręcz podświadomie. Podszedł do łóżka i pogładził śpiącego palcem po policzku. Zdziwiony cofnął rękę, nie rozumiejąc swego zachowania. Przecież to jego młodszy brat, i najlepszy przyjaciel, ale nic więcej...
Gdy stał już przy drzwiach usłyszał, że GD wymawia jego imię. Odwrócił się, ale tamten nie obudził się, jak na początku myślał.

piątek, 19 lipca 2013

Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da cz.1 (G-TOP)

Tytuł: Chciałbym to zrozumieć, ale się nie da 
Część: 1/4
Kategoria: NC-17
Pairing:  G-TOP (G-Dragon i TOP)
Typ: angst
Ostrzeżenia: krew, przekleństwa, aluzje erotyczne
Od autora: Miał być one-shot (nie ważne że liczyłby z jakieś 10k słów, ale miał być) zacięłam się jednak gdzieś w połowie, więc żebyście tak długo nie czekali to wstawiam to i będzie podzielone na części. Nie do końca wiem jak akcja się potoczy, bo może nie będzie taka zwariowana jak na początku planowałam. Tytuł może  pełni nie pasować, miałam duży problem jakiś znaleźć. Proszę, żebyście czytali to opowiadanie bardziej dla stylu niż treści, bo to z niego raz w końcu jestem zadowolona. Jest bardzo rypnięte, nie wiem co ja myślałam, ale jak już jest to wstawiam. 
Zapowiadać nic nowego nie będę, są rzeczy w planach, ale tak naprawdę dużo opowiadań mam zaczętych, a z kończeniem trochę gorzej, więc nie mam pojęcia co wstawię następne, ale będę robić co w mojej mocy, żeby nie było już takich długich przerw... 
... A teraz miłego czytania i takie tam. 

Już jakiś czas leżał na stole, ale jeszcze nie stracił przytomności. Podniósł głowę, nie sądząc, że może wymagać to aż tak heroicznego wysiłku. Spojrzał na puste butelki walające się na stole i uświadomił sobie, że już nawet ich nie widzi wyraźnie. Oczy zaszły mu mgłą.
Resztki zdrowego rozsądku, których jeszcze nie uśpił alkohol, podpowiadały mu, że jak najszybciej powinien udać się do domu, bo wkrótce nie będzie w stanie tego zrobić. Jęknął próbując się podnieść i nawet przez kilka sekund stał prosto, ale silne zawroty głowy, a raczej zawroty całego świata, zmusiły go do opadnięcia na krzesełko. Jakimś cudem się nie przewrócił.
Cholera, wypił dużo więcej niż zwykle, ale miał też dobry powód. Znaczy powód się nie zmienił, tylko okoliczności. Nie... Jak będzie dalej o nim myślał, to zamówi kolejną flaszkę i spędzi tutaj noc.
- Proszę pana, dobrze się pan czuje? - usłyszał dziewczęcy głos.
Spróbował skupić wzrok na miejscu, z którego, jak mu się zdawało, dobiegło pytanie. Dostrzegł młodą, całkiem ładną kelnerkę, która obsługiwała go wcześniej. Słyszał wtedy jak nuciła jedną z jego piosenek, ale najwyraźniej go nie poznała. I dobrze. Fani nie powinni oglądać go w takim stanie. W sumie to nikt nie powinien oglądać go w takim stanie.
- Wszystko ok? - dosłyszał nutkę strachu, a może coś mu się zdawało.
Oczywiście, że nic nie jest ok. Co prawda mógłby najebać się z radości, ale to nie byłoby w jego stylu. Lubił topić smutki w alkoholu, a może po prostu dawno nie był szczęśliwy i nie miał czego świętować?
- Tak - zapewnił, kłamał, ale nie będzie zwierzał się kelnerce, ma jeszcze resztki godności, gdzieś tam głęboko, za pijacką mgłą - Muszę tylko wstać, to trudniejsze niż może się wydawać.
- Chyba wypił pan za dużo - rzuciła krótkie spojrzenie w stronę stołu zapełnionego pustymi butelkami.
No co ty nie powiesz?
- Pomogę panu wyjść - zaoferowała.
Zanim zdążył zaprotestować chwyciła go pod ramię i jakąś szatańską sztuczką postawiła na równe nogi, przytrzymując by znów się nie przewrócił.
- Da pan radę dojść do drzwi? - zapytała z szczerą, naiwną troską.
Kobieto, zostaw mnie.
- Dam radę nawet sam stać - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Pozwoli pan, że nie będziemy tego sprawdzać? - rzuciła nadal uprzejmym tonem.
Wyprowadziła go z baru. Dopiero gdy znalazł stabilne oparcie w postaci ściany puściła go i powiedziała:
- Mam nadzieje, że dalej pan sobie poradzi, chętnie pomogłabym panu wrócić do domu, ale nie mogę opuścić zmiany - rzuciła i wróciła do środka.
Zaśmiał się, dość opętańczo. No i znowu sam. Dziewczyna pomogła mu wyjść, żeby nie odstraszał klientów, to było oczywiste. Zawsze w trudnych sytuacjach zostawał sam. Ale teraz czemu miał się dziwić? Sam sobie to wszystko zgotował. Zresztą jaka to była trudna sytuacja? Po prostu się najebał, ale że alternatywę stanowił skok z mostu, to wydawało mu się, że wybrał lepsze rozwiązanie. Zobaczymy na kacu...
Czuł, że powoli przestaje mieć kontrole nad swoim ciałem. Zaraz legnie w rynsztoku i obudzi się rano bez komórki i portfela, albo ktoś zadźga go nożem i się nie obudzi... kolejna ciekawa alternatywa.
Póki miał chociaż śladową władzę w nogach powinien wrócić do domu, ale jego mieszkanie znajdowało się dość daleko od tego lokalu...
Ale ktoś mieszkał bardzo blisko stąd. Ktoś o kim miał nie myśleć, ale tak naprawdę wybrał to miejsce licząc, że ten go zobaczy. Tylko mężczyzna oczywiście nie szlaja się po nocach, bo jest odpowiedzialny. Nie upija się samotnie i nie wędruje ulicami Seulu prosząc się o nóż między żebra albo coś jeszcze gorszego. Tak, niektórzy są mądrzy, ale akurat nasz bohater się do tych osób nie zalicza.
Na trzeźwo by tego nie zrobił, ale nie miałby też problemów z dotarciem do swojego domu. Zatem postanowił odwiedzić swojego przyjaciela. Przecież obiecywali sobie pomoc w trudnych sytuacjach, a on chciał tylko kawałek podłogi na której mógłby zasnąć. I nie ważne, że to on był powodem dla którego się upił. Jutro skoczy z mostu, ale jeszcze nie teraz.
Nie miał pojęcia jak stanął przed drzwiami do jego mieszkania. Równie dobrze mógłby się teleportować. W każdym bądź razie nacisnął klamkę, może aż tak mądry nie jest skoro nigdy nie zamyka drzwi, i wszedł do środka.
Czuł, że to ostatnie chwile kiedy ma jeszcze jako taką kontrolę nad swoim ciałem. Robiło mu się coraz bardziej nie dobrze, ale jakaś mroczna część jego umysłu podpowiadała mu, że powinien się jeszcze napić.
Nagle stracił czucie w nogach i chwycił się wiszącej w przedpokoju gablotki, żeby nie upaść. Jego plan się nie powiódł. Może i nie waży zbyt wiele, ale dla tego mebla z pewnością za dużo, ewentualnie jakiś idiota ją zawiesił, a racja to on to zrobił, spadła z gwoździ.
Już nawet nic nie widział. Poczuł tylko, że upada, a potem, że gablotka wylądowała na nim, ale nawet zbytnio go to nie zabolało.

Choi Seunghyun oglądał jakiś rozrywkowy program w telewizji, który zbytnio go nie śmieszył. Łapał się na tym, że co chwila wpatruje się w pierścionek na swojej dłoni. Cóż, to jeszcze nie były zaręczyny, ale bardzo zależało mu na jego dziewczynie, skoro postanowił kupić te obrączki. Pochwalił się swoim szczęściem już chyba wszystkim, chłopakom z zespołu, sprzątaczkom, wizażystkom, ekipie technicznej... Wszyscy życzyli mu szczęścia, w końcu widzieli jak przy niej promieniał. Ale nie każdego ogarniała radość...
Poderwał się słysząc huk w przedpokoju. Co do cholery? Włamywacz? Nie no, on raczej zachowywał by się cicho... Znów nie zamknął drzwi, ile razy już dostawał reprymendy za to?
Pobiegł w stronę miejsca, w którym usłyszał hałas i zamarł. Strach jaki go ogarniał zamienił się w przerażenie.
G-Dragon leżał na podłodze, a wokół niego walały się kawałki szkła, wszystko co zostało z jego gablotki. Po co zawiesili ją w przedpokoju, skoro i tak nic w niej nie trzymał? To chyba nie jest istotna kwestia w tym tej chwili.
W pierwszym momencie myślał, że mężczyzna jest nieprzytomny, ale że po chwili zwymiotował zrozumiał, że jest po prostu pijany.Zaczął się miotać, przy okazji kawałki szkła wbijały się w jego ręce, ale po prostu dusił się nie mając jak złapać powietrza.
Seunghyun odzyskał zdrowy rozsądek. Szybko podszedł do lidera i złapał go za włosy, jednocześnie uderzając otwartą dłonią w plecy. Ten kaszlnął kilka razy, po czym znów zaczął oddychać.
- Co? - powiedział zbyt wyraźnie, jak na jego stan.
- Ji - raper zbytnio nie wiedział co powiedzieć.
- Zostaw mnie - pijany rzucił ostro - To wszystko twoja wina.
Top nie rozumiał o co chodzi, dlatego postanowił udać, że to tylko pijackie majaki. Nieporadnie podniósł mężczyznę chcąc zabrać go w jakieś lepsze miejsce. Najdelikatniej jak mógł zaczął ciągnąć go w stronę salonu, przytrzymując za ramiona i jednocześnie próbując zignorować ostry fetor wymiocin. Ji Yong przez cały czas plótł od rzeczy tak, że raper nawet nie był w stanie go zrozumieć. W pewnym momencie zadarł głowę i zauważył czerwoną strugę. Szybko położył poszkodowanego na podłodze i zrozumiał, że spory kawałek tej cholernej gabloty wbił się w nogę G-Dragona.
Bez żadnego zażenowania zaczął rozbierać niespodziewanego gościa. Musiał sprawdzić, czy nie odniósł innych obrażeń, poza tym, nie położy go nigdzie w  poplamionym krwią i wymiocinami ubraniu.
Jako iż Ji Yong przez cały czas utrzymywał jakiś stopień świadomości, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego co się dzieje rzucił:
- Tylko na to czekałem.
Raper nadal ignorował wszystkie jego teksty, ale trzeba przyznać, że zaczynało go to irytować. Najpierw zdjął z lidera koszulkę, potem chwycił przez nią, kawałek szkła sterczący z jego nogi, nie chciał się pokaleczyć. Mężczyzna tylko krzyknął, gdy stanowczym ruchem wyciągnął odłamek z ciała, ale ono samo nawet nie drgnęło. Widać, w ogóle nie miał w nim władzy. No ale gadać oczywiście musiał.
- Musiałeś to ruszać, czy to w czymkolwiek by nam wadziło? Chociaż w sumie to było udo nie?
Dalej go ignorując ściągnął jego spodnie.Obrażenie na nodze było dużo gorsze niż przypuszczał. Gdy lider rzucał się krztusząc na podłodze szkło musiało wbić się głębiej, gdyż cała rana była poszarpana i to dość głęboko. Zrobiło mu się nie dobrze na widok czerwonego mięsa i wciąż cieknącej krwi. Szybko odwrócił wzrok. Odetchnął z ulgą, gdy obejrzał go dokładnie i nie znalazł innych poważnych obrażeń. Parę odłamków co prawdo wbiło się nie tylko w ręce, ale i plecy, ale wydawały się nie stanowić wielkiego zagrożenia.
Ale i tak musiał iść po apteczkę. Podniósł się kierując do łazienki.
- Ej no! - wrzasnął za nim Ji Yong. - Chcesz mnie zostawić w takim momencie?!
Top walnął ręką w futrynę drzwi, mając świadomość, że inaczej uderzyłby swojego gościa. Policzył w myślach do dziesięciu i w konsekwencji nie powiedział nic, tylko udał się do zaplanowanego miejsca.
- Kochanie wróć! - usłyszał za sobą.
Spojrzał na szafkę z lustrem, w niej znajdowały się bandaże i woda utleniona. Miał krew na policzku, musiał przejechać po nim dłonią. Krew Ji Yonga. Zrobiło mu się nie dobrze, gdy uświadomił sobie co w zasadzie się stało. Pijany przyjaciel wpadł do niego, został przy tym ranny, a teraz wysuwa mu dwuznaczne, a raczej jednoznaczne propozycje. Miał ochotę zostawić go w tym salonie i już nie oglądać, ale dobrzy przyjaciele tak nie robią, bez względu na to jak bardzo najebany i wkurwiający był, musiał mu pomóc.
Zabrał potrzebne rzeczy i wrócił do potrzebującego. Zamarł widząc, że jest on blady jak ściana i chyba nawet gadać mu się odechciało. Na podłodze zebrała się spora kałuża krwi.
Seunghyun zaklnął. Powinien najpierw zatamować krwawienie, ale gadanie GD dostatecznie wytrąciło go z równowagi, by nie pomyśleć o takiej czynności,
- O wróciłeś - powiedział lider, gdy raper przyklęknął przy nim. - Możemy w końcu przejść do rzeczy?
- Weź się zamknij! - nie wytrzymał zapytany próbując w końcu zatrzymać nadal dość silny upływ krwi. - Mogłeś się zabić, a twoja sytuacja nadal nie jest zbyt bezpieczna, więc daruj sobie te bezczelne teksty!
- Faktycznie nie poszło po mojej myśli - głos miał totalnie trzeźwy, co było niedorzeczne - Miałem cię przywiązać do łóżka, ale skoro nie jestem w stanie tego zrobić...
- Za chwilę cię zostawię i się tak wykrwawisz!
Nie wiedział czy bardziej przejęło go to, że nie potrafił powstrzymać krwawienia, czy to co bez sensu gadał lider. Chyba to pierwsze. W końcu GD był najebany i nie myślał racjonalnie, a konsekwencją tego może być to, że mu tu umrze. Raper westchnął, planował spokojny wieczór.
- No i dobrze, bo ktoś by płakał! Leć do niej, a mną się nie przejmuj...
W końcu udało mu się zrobić coś, żeby krew przestała wypływać z rany. Szybko spojrzał na poszkodowanego, czy aby przypadkiem po prostu się nie wykrwawił, ale nadal był przytomny. Zaczął zakładać opatrunek tak ja go kiedyś uczyli, żałował że bardziej nie uważał na tych lekcjach. Coś jednak mu wyszło. Obejrzał dzieło krytycznie uznając, że spełni swoją rolę.
- Sytuacja ustabilizowana? - zapytał Ji Yong. - Czy teraz możemy przejść do rzeczy?
- Wiesz, że mogę cię już tutaj tak zostawić? - kąśliwie zauważył Seunghyun. - Nic ci się nie stanie, a ja nie będę musiał cię wysłuchiwać.
- To zerwę bandaż - zauważył jakże inteligentnie. - Zresztą jesteś za dobry, żeby przyjaciela w potrzebie zostawić.
Miał racje, po prostu nie potrafiłby teraz wstać i sobie pójść.
- Ale ja nie mam zbyt wyrafinowanych potrzeb - dodał.
Topowi w tym momencie całkiem puściły poważnie nadszarpnięte nerwy.
- Oczywiście, że cię nie zostawię, ale nie mam też zamiaru cię słuchać...
Chwycił bandaż i podniósł głowę poszkodowanego kładąc ją na swoich kolanach.
- Co ty robi... - zaczął tamten, ale biały materiał przykrył mu usta.
Raper owinął bandaż kilka razy i zadowolony spojrzał na powstały w ten sposób knebel. Lider próbował coś powiedzieć, ale słychać było tylko nieartykułowane dźwięki. Rzucił mu wściekłe spojrzenie i pewnie zacząłby się miotać, gdyby tylko miał władzę w ciele.
Seunghyun zaczął wyciągać kawałki szkła z rąk i pleców G-Dragona, po czym przemył wszystko starannie wodą utlenioną. Żmudne zajęcie trwało ponad godzinę, ale był pewien, że nawet najmniejszy kawałek nie został w ciele przyjaciela. Ten w którymś momencie chyba zasnął, gdyż jego jęki przerodziły się w miarowy oddech.
Po skończeniu zajęcia raper mógł się podnieść i wyprostować. Zaczęły już boleć go plecy, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Krytycznie ocenił zaistniałą sytuacje. Wiedział, że stan Ji Yonga jest stabilny i jeżeli tylko nie otworzy rany na udzie to się nie wykrwawi, zakażenie nigdzie też nie powinno się wdać. Nie zmieniało to jednak faktu, że leżał zakrwawiony w jego salonie. Nadal nie mógł go tak zostawić.
Westchnął, żałując że jest aż tak szlachetną osobą, po czym wziął gościa na ręce. Nadwyrężony kręgosłup zaprotestował, ale na szczęście mężczyzna nie ważył zbyt wiele. Zaniósł go do łazienki i położył tam na podłodze. Ten przez cały czas nie reagował.
Chwycił gąbkę z mydłem i zaczął ścierać z niego krew. Mógł go po prostu włożyć do wanny i potraktować słuchawką od prysznica, ale opatrunek na nodze wtedy by ucierpiał. Następnie starannie wytarł go ręcznikiem.
Ściągnął knebel uznając, że jest już nie potrzebny, a przecież musiał umyć również twarz.  Jak się okazało dobrze zrobił, bo gdy był już przy końcu swojej pracy, Ji Yong nagle się obudził i dostał torsji. Raper zaklnął głośno jednocześnie chwytając go za włosy, żeby tylko nie wpadł w wymiociny, gdyż drugi raz nie miał zamiaru go myć. Po skończeniu czynności lider zawisł bezładnie w jego dłoni, może tak naprawdę nawet nie odzyskał przytomności. Odciągnął go stanowczym ruchem od plamy, która powstała na podłodze, zmoczył ręcznik w umywalce i ponownie wytarł mu twarz.
Nieporadnie zaciągnął go do sypialni cały czas zerkając czy przypadkiem nie otworzyła się rana na nodze, kładąc na łóżku i szczelnie przykrywając kołdrą. Jeżeli się obudzi w tym miejscu znów zacznie wysuwać dziwne propozycje, ale zrobi to i tak i tak póki będzie pijany. Top westchnął zastanawiając się czym zasłużył sobie na taki los i poszedł sprzątnąć. Uświadomił sobie, że Ji Yong narobił mu bałaganu w aż 3 pomieszczeniach. Zaśmiał się cicho odreagowując stres, którego doświadczył. Łazienkę posprzątał bardzo szybko, kafelki nadają się do wycierania, w salonie poszło trochę gorzej, krew trudniej schodzi. A na ogarnięciu przedpokoju minęła kolejna godzina. Pozbycie się szkła, krwi i wymiocin nie było prostym zadaniem, ale jakoś mu się udało.
Gdy skończył był śmiertelnie zmęczony. Emocje zdążyły opaść i miał ochotę już tylko się położyć. Ale w jego łóżku spał G-Dragon... Weźmie sobie koc i położy się na kanapie, nie ma innego wyjścia. Nie żeby nigdy nie spał obok innych członków zespołu, ale biorąc pod uwagę jednoznaczne propozycje jego gościa nie miał zamiaru ryzykować.
Wrócił do sypialni i upewnił się, że lider głęboko śpi, uśmiechnął się na ten widok. Sięgnął po koc, leżący w szafie i nagle usłyszał, że ktoś kaszle. Spojrzał zaniepokojony w stronę Ji Yonga. Ten kaszlnął parę razy po czym się uspokoił i mocniej przytulił do kołdry.
Topowi jednak odechciało się kłaść. Usiadł na fotelu nie daleko łóżka i czuwał nad swoim gościem, tak był naprawdę dobrym gospodarzem.
W pewnym momencie uświadomił sobie, że jest naprawdę słodki gdy śpi. Zaraz jednak zreflektował się, że nie wolno mu tak myśleć. To wszystko po prostu efekt jego dzisiejszego gadania. A no właśnie... To nie mogło dać Seunghyunowi spokoju. Żaden z nich nie stronił od alkoholu i nie raz odwalali wtedy dziwne akcje, więc to go zbytnio nie zdziwiło. Ale GD nigdy wcześniej nie sugerował w żaden sposób, że mógłby być nim zainteresowany, no albo po prostu nie chciał tego dostrzec. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której mogliby ze sobą być. Ale przecież Ji Yong strasznie nie lubił jego dziewczyny. Tłumaczył, że odnosi się do niej chłodno, bo odciąga go od obowiązków, ale mogło chodzić o coś innego... Złapał się za głowę nie chcąc roztrząsać takich myśli. To było niedorzeczne, jego przyjacielowi odwaliło bo się najebał. Jutro pewnie nie będzie nawet niczego pamiętał.

środa, 10 lipca 2013

Bo szczęście nigdy nie trwa wiecznie (G-Ri) cz.3

Tytuł  Bo szczęście nigdy nie trwa wiecznie
Część: 3/3
Kategoria: PG13-PG16
Pairing:  G-Ri (G-Dragon i Seungri)
Typ: angst
Ostrzeżenia: przekleństwa
Opis: Seungri jest szczęśliwy ze swoim chłopakiem, ale z czasem okazuje się, że G-Dragon skrywa jakiś mroczny sekret... a prawda jest zbyt przerażająca...
Od autora: Zryłam, zryłam, zryłam. Od początku to opowiadanie miało takie być, ale czuje, że zryłam. Obiecuje poprawę, tym bardziej, że jestem w trakcie tworzenia opowiadania, które naprawdę zachwyca mnie swoim stylem i mam nadzieje, że was też zachwyci, a tego najlepiej nie czytajcie... Po prostu trzeba było je skończyć, to skończyłam...


  Nie pamiętam drogi do szpitala. Wiem, że gdy to co powiedział Taeyang do mnie dotarło zrobiło mi się słabo i gdyby TOP mnie nie przytrzymał najprawdopodobniej bym upadł. Gdybym zwrócił uwagę na resztę wiedziałbym, że są równie bladzi jak ja, ale ja nie zwracałem na nic uwagi.
Następną rzeczą jaką pamiętam jest to jak zmierzałem za resztą korytarzem szpitalnym.
Przed drzwiami, za którymi z tego co było nam wiadomo, leżał Ji Yong, stał lekarz i wydawał się na nas czekać.
Próbował być uprzejmy, ale tak zwykle ułożony YoungBae, momentalnie przerwał i zapytał ostro:
- Co z nim?
- Stan pacjenta jest stabilny - doktor mówił uspokajającym głosem. - Sytuacja wyglądała na groźniejszą niż się wydawała... nic mu nie będzie...
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Z radości znów poczułem, że miękną mi kolana. Seunghyun, który jakoś tak przezornie trzymał się blisko mnie, chyba też to zauważył gdyż delikatnie acz stanowczo posadził mnie na jednym z stojących na korytarzu krzeseł.
- Ale co się w zasadzie stało? - w tym pytaniu Daesung wyraził myśli nas wszystkich siadając obok mnie.
Wzrok, który wcześniej skupiałem na ścianie przede mną, przeniosłem na lekarza. Ten wyraźnie się zmieszał. Nie wydawał się taki stary, chyba jeszcze nie przywykł do przekazywania smutnych wieści ludziom. Tylko jaka to miała być smutna wieść? Przecież G-Dragon miał z tego wyjść... tylko w zasadzie z czego?!
Chwyciłem się za głowę, która strasznie mnie bolała. Nie rozumiałem sytuacji i chciałem żeby jak najszybciej została wyjaśniona, ale mężczyzna najwyraźniej nie wiedział jak ma nam to przekazać. W końcu odetchnął i powiedział:
- Znaleziono go całego zakrwawionego w łazience, nie całkiem wiadomo co się stało, ale gdyby nie szybkie udzielenie przez nas pomocy pewnie by się wykrwawił.
Taeyang aż się zakrztusił, ale zapytał, z trudem bo z trudem, ale jednak:
- Pan sugeruje, że on... chciał...
- Biorąc pod uwagę jego stan... - lekarz raptownie zamilkł, uświadamiając sobie, że powiedział coś czego nie powinien.
- Jaki stan? - krzyknęła cała trójka. Daesung aż się podniósł. Ja byłem w stanie tylko obserwować, nie potrafiłem się włączyć... Chciałem tylko się obudzić.
- Jeżeli panowie nie wiecie, to ja nie mogę... Obowiązuje mnie tajemnica lekarska - próbował się bronić, ale reszta otoczyła go.
- Widzi pan, panie doktorze - zaczął TOP swoim najbardziej hipnotyzującym głosem patrząc lekarzowi w oczy. - Jeżeli pan nam nie powie w jakim stanie jest Kwon Ji Yong to ci tutaj obecni - machnął w stronę stojących obok niego wokalistów. - Zaraz wpadną do niego i zrobią mu awanturę, która zdaje się nie być wskazana dla jego zdrowia...
Mężczyzna musiał przetrawić słowa rapera. Wszyscy jednak cierpliwie czekali, wiedząc że usłyszą odpowiedź.
- To nowotwór w zaawansowanym stadium - głos lekarza był całkowicie pozbawiony emocji.
Główny wokalista oparł się o ścianę. Daesunga zwaliło z nóg i usiadł obok mnie. TOP jeszcze jakoś trzymał się prosto. A do mnie nadal zbytnio to nie docierało.
Bądźmy szczerzy jeżeli wcześniej już byliśmy przerażeni, to nie było przymiotnika na nazwanie tego co czuliśmy teraz.
- Nie da się tego jakoś leczyć? - zapytał naiwnie raper.
- Pan Kwon odmówił jakiegokolwiek kuracji - wyjaśnił spokojnie lekarz. - Dzisiaj właśnie był odebrać dodatkowe wyniki badań, które niestety wykazały iż ten nowotwór jest złośliwy... a później znaleziono go w łazience.
Dalej już nie słuchałem. Poczułem, że robi mi się ciemno przed oczami i usłyszałem jeszcze jakiś rumor. Potem nie było już nic.
Obudziły mnie głosy, z których rozumiałem co najwyżej moje imię.
Leżałem na złączonych krzesełkach. Otworzyłem oczy i przyjrzałem się debatującym przyjaciołom, lekarz gdzieś się ulotnił.  Spróbowałem usiąść i udało mi się.
Pierwszy zauważył mój powrót do żywych Taeyang:
- Człowieku, wszystko w porządku! - wydawał się być autentycznie przejęty, były to pierwsze słowa, które po chwili do mnie dotarły. - Jesteś blady jak ściana.
- Jak może być w porządku!? - wybuchnąłem. - Kiedy... kiedy... - głos mi się załamał.
Wszyscy z konsternacją zamilkli. Ciszę przerwał dopiero powrót doktora. W dłoni trzymał szklankę wody.
- O już pan do nas wrócił - zwrócił się do mnie. - To dobrze. Proszę to łyknąć - podał mi tabletkę i napój.
- Naprawdę nie trzeba - odepchnąłem szklankę przyglądając się z fascynacją jak przy ruchu burzy się idealna tafla wody. Pomyślałem, że moje życie właśnie też tak się zburzyło, ale jakoś nie potrafiło po chwili wrócić do normy, nigdy już się takie nie stanie.
W każdym bądź razie w obecnej chwili, myśl o przełknięciu czegokolwiek, nawet wody przyprawiała mnie o mdłości. Doktor nie chciał jednak zrezygnować i chcąc nie chcą musiałem połknąć lek, nawet nie wiedząc, na co on mi w zasadzie jest.
- Panie doktorze - zaczął YoungBae, gdy tamten przestał już użerać się ze mną. - Co się dzieje z Ji Yongiem?
- Zostałem poinformowany, że odzyskał przytomność, a jego stan jest stabilny.
- Co dalej będzie? - to Daesung.
- Zatrzymamy go na obserwacji, a jeżeli jego stan się nie zmieni to po upływie doby puścimy do domu... Tak by było najlepiej, ale wspominał coś o wypisaniu się na żądanie, starałem mu się odradzić taką decyzję, ale...
Zauważyłem, że chłopaki mimowolnie uśmiechają się, mizernie i bez radości, ale to jednak był uśmiech. Tak odradzić coś G-Dragonowi, gdy coś sobie postanowi... jeszcze się taki na niebie i ziemi nie znalazł, co byłby  w stanie to zrobić.
- Możemy go zobaczyć? - zapytałem.
Lekarz spojrzał na mnie uważnie.
- Teoretycznie tak, nie na długo i nie wszyscy, gdyż pacjent jest zmęczony...
- A praktycznie?
- Powiedziałem panu Kwonowi o państwa przybyciu i stwierdził, że nie chce nikogo widzieć.
- Czy mimo wszystko mógłby pan nam pozwolić - poprosił go Top wykorzystując cały swój talent aktorski. - Chociaż, żeby jeden z nas mógł do niego wejść.
Doktora nie trzeba było przekonywać specjalnie długo, bo niby dlaczego nie? Teraz pozostała tylko kwestia kto pójdzie do lidera.
- Seungri - zaczął raper. - Ty masz najlepszy kontakt z Ji Yongiem.
- Wiesz jakoś mi się nie wydaje - mruknąłem. - Ja jestem głupi, nie będę wiedział co mam mówić i jak, nie serio nie ja...
Widziałem obrażony wzrok Taeyanga. Do tak niedawna był jego najlepszym przyjacielem, a ostatnimi czasy przecież w ogóle nie rozmawiali. Oczywistym było, że jeżeli nie ja pójdę, to on, a miałem dziwne przeczucie, że on zacznie od wejścia na GD krzyczeć. Teraz pozostawało tylko samemu tak nie zareagować.
W końcu zgodziłem się, nie mając lepszego wyboru. Nie chciałem go widzieć. Nie chciałem go widzieć ze świadomością tego co mu w zasadzie jest. Ale im dłużej myślałem nad tym, całkowicie nie chcąc pochłaniać tym zagadnieniem moich myśli, ale jednocześnie nie potrafiąc skupić się nad niczym innym, tym bardziej jego zachowanie wydawało mi się logiczne. Znałem go zbyt długo, by nie dopasować tego co robi do sytuacji. Chciałem skontrastować swoją wiedzę, ale najbardziej na świecie chciałem żeby okazało się to jednym wielkim żartem. Żebyśmy wrócili do domu, a on by tam na mnie czekał i poszlibyśmy na randkę, którą zakończylibyśmy taką nocą, że pozostałaby ona w naszej pamięci do końca życia... Ale najbardziej na świecie nie chciałem widzieć go leżącego w łóżku szpitalnym, nie teraz, a najlepiej nigdy. No, ale nie ma tak dobrze...
Gdy wszedłem do sali lider leżał odwrócony od mnie plecami.
- Nic nie potrzebuje - powiedział cicho. Usłyszał tylko moje kroki i pewnie pomylił mnie z lekarzem.
- Ji Yong - powiedziałem przez ściśnięte gardło.
- Wyjdź - rzucił ostrzej, ale bez specjalnego przekonania. - Nie chce nikogo widzieć!
- To się nie odwracaj - zauważyłem obojętnie podchodząc bliżej.
Chciałem zamknąć oczy, nie zapamiętać tego miejsca, nie zapamiętać tej postaci, ale zachowałem się jak dziecko, któremu rodzice mówią, że teraz ma zakryć oczy. Chłonąłem wszystko co widziałem, nie mogąc przestać.
Lider westchnął z rezygnacją i przewrócił się na plecy. Dłoń owinięta białym bandażem wysunęła się spod kołdry i dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, co tak naprawdę się wydarzyło. Po tych newsach zdążyłem zapomnieć dlaczego w zasadzie wylądował w tym szpitalu.
- Hyung - zacząłem niepewnie, miałem ochotę się rozpłakać powoli uświadamiając sobie ogrom sytuacji.
- Przepraszam, że z tą randką nie wypaliło - zaśmiał się, po czym umilkł raptownie.
W pierwszym momencie nie zrozumiałem o co chodzi, a potem sobie przypomniałem, że przecież byliśmy umówieni.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - może to nie najlepsza chwila na wyrzuty, ale musiałem. - Rozumiem dlaczego tak dziwnie się zachowywałeś, ale dlaczego nikomu nie powiedziałeś o tym, że masz... - ta nazwa nie mogła mi przejść przez gardło -  o tym że jesteś chory?
Lider westchnął nadal skupiony na suficie:
- Ciekawe czy z tajemnicą spowiedzi jest tak dobrze jak z lekarską, bo chyba wkrótce będę potrzebował skorzystać...
- Zbyt chętny do powiedzenia nie był, ale jesteśmy przekonujący - nie chciałem, żeby lekarz miał jakieś kłopoty przez to, że nam powiedział.
- Ale księdza nie masz co męczyć, nie zdradzałem cię, serio...
- Wiem, że jesteś mistrzem w zmienianiu tematu, ale tym razem ci się nie uda - zauważyłem ostro.
- Ta, chyba tak - zamknął oczy. - No to mów, pytaj i krzycz, co wolisz najpierw? Nie mam jak uciec.
- To może powtórzę, rozumiem twoje zachowanie, ale... - starałem się mówić spokojnie, jak do dziecka, ale przerwał raptownie.
- Nie, nie rozumiesz! Tego nie da się zrozumieć! W każdej chwili możesz... - wydał z siebie bliżej nieartykułowany dźwięk, który można było uznać za połączenie tłumionego szlochu i typowy wyraz frustracji. - Łaziłem na te badania i raz mówili, że jest lepiej, a raz że się pogarsza! Ile można to znosić!? Tak, to zbyt często były te liderskie sprawy! Dzisiaj powiedzieli mi, że jest gorzej... a ja... ja...
Zamilkł odwracając się do mnie plecami. Tym razem już na pewno usłyszałem szloch. Ale znałem Ji Yonga, wiedziałem, że jak już zaczął, jak już się otworzył, to będzie mówił dalej, więc mu nie przeszkadzałem, tylko czekałem. W końcu podjął, a jego głos drżał od emocji:
- Wcale nie chciałem... to było tak... po prostu... pomyślałem, że już nie usłyszę, że jest gorzej - odwrócił się w moją stronę i po raz pierwszy na mnie spojrzał. - Próba popełnienia samobójstwa w szpitalu nie należy do najbardziej mądrych pomysłów, co? - wysilił się na uśmiech.
Chciałem go objąć, takiego zagubionego, bezbronnego, totalnie nie G-Dragonowatego, ale powstrzymałem się stojąc jak słup soli. Przypomniałem sobie nagle coś co powiedział lekarz.
- Ale dlaczego odmówiłeś leczenia, przecież cię na to stać? - zauważyłem.
Westchnął.
- A jak wyobrażasz, sobie wtedy naszą działalność?
- Hyung, to nie jest najważniejsze...
- Właśnie, że jest! - zaprzeczył ostro. - Umre i tak i tak! - zamilkł na chwile uświadamiając, sobie, że w końcu powiedział te straszne słowa. Ja aż usiadłem, na podłodze, chociaż metr ode mnie znajdowało się krzesło. Po prostu patrzyłem. - Tak, właśnie tak - ciągnął po chwili. - Więc chociaż róbmy najlepiej to co robimy. Wcześniej wydawało mi się, że nasza kariera może być rozwijana powoli, że jest czas... ale teraz chce zdążyć zrobić wszystko... dlatego tak was męczyłem.
Skinąłem głową. To był G-Dragon, teraz w końcu go przypominał. Tego cholernego pracoholika, dla którego muzyka była najważniejsza. Nie mógł postąpić inaczej, musiałem tylko to zrozumieć.
- I dlatego teraz wydaje solo, chociaż nie jest jeszcze gotowe... jakbym nie zdążył... - znów zamilkł.
Cisza. A mnie bolała głowa jak w najgorszych hałasie. A jestem piosenkarzem i jestem do niego przyzwyczajony. Po prostu za dużo informacji na raz... dla mojego małego mózgu najmłodszego.
Dużo rzeczy nie zostało jeszcze powiedzianych i nie wiadomo czy to by się zmieniło, gdyż do sali wszedł lekarz:
- Musimy kończyć, pan Kwon musi odpocząć.
Nie mogłem powstrzymać parsknięcia. Pan Kwon musiał odpoczywać bardzo często, ale nigdy tego nie robił. Posłusznie jednak wstałem szykując się do wyjścia, nie mając zamiaru kłócić się z lekarzem.
- Zabierz mnie do domu - rzucił lider.
- Już i tak pana nie wypiszą, zalecamy, żeby został pan na nocną obserwacje, jutro będzie pan mógł wrócić do domu - wyjaśnił spokojnie lekarz.
Odwróciłem się przyglądając się pacjentowi. Wiedziałem, że mu się to nie podoba, ale skinął głową. Nie miał wyboru. Jest uparty, ale nie kłóci się, gdy wie, że sytuacja jest z góry przegrana.
Obiecałem, że po niego przyjedziemy i bez jakiegoś konkretnego pożegnania wyszedłem. Po prostu nie wiedziałem jak mam pożegnać się z mężczyzna którego kocham, który leży w szpitalu po bądź co bądź nieudanej próbie samobójczej, będąc chorym na nowotwór. Ani "cześć" ani "dobrej nocy" zbytnio nie pasowało. Znów "Pamiętaj, że zawsze cię kocham", chociaż było absolutną prawdą nie chciało mi przejść przez gardło i to nawet nie z powodu obecności lekarza.
Chciałem łyknąć jakieś proszki i położyć się spać, albo nawet napić się alkoholu, chociaż za nim nie przepadam. Zapomnieć o cholernym mętliku w mojej głowie. Ale czekała mnie jeszcze konfrontacja z przyjaciółmi, o których całkowicie zapomniałem.
Tak więc, gdy rzucili się na mnie z pytaniami, ja tylko spojrzałem na nich zdziwiony. W tym nagle powstałym gwarze, nawet nie rozumiałem, o co mnie pytają. Miałem ochotę znowu zemdleć/ Z pomocą przyszedł mi Top.
- Dajcie spokój - odsunął ode mnie pozostałą dwójkę. - Widzicie, w jakim chłopak jest stanie, powie wam wszystko jak tylko będzie mógł.
Skinąłem głową na potwierdzenie, a była to pierwsza rzecz jaką zrozumiałem z tych wypowiedzi.
Zaprowadzili mnie do samochodu. Rozumieli, że jestem w sporym szoku. W czasie jazdy trochę doszedłem do siebie i ogólnikami wyjaśniłem im moją rozmowę z Ji Yongiem. Tylko tyle by zrozumieli jej ogólny sens.
W odpowiedzi YoungBae zahamował ostro, prawie rozbijając samochód. Aż Seunghyun, który prawie nigdy nie przeklina, zaklnął. W odpowiedzi kierowca rzucił tylko coś niezrozumiałego i ruszył dalej.
A ja powinienem się zamknąć, ale nie mogłem się powstrzymać, chciałem wyładować na czymkolwiek wszystkie emocje.
- Aż tak cię boli, że to ze mną rozmawiał?!
- Zamknij się - rzucił oskarżony przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, znacie się już z 10 lat, czym tam więcej - ciągnąłem nie kryjąc ogarniającego mnie w tym momencie poczucia pogardy. - Ale twoja zazdrość nie jest w tym momencie najważniejsza. Czy do ciebie dotarło, co w ogóle się dzieje?
Auto znów gwałtownie stanęło. Uderzyłem głową w siedzenie kierowcy, z tego wszystkiego zapomniałem o zapięciu pasa.
- Albo się zamkniesz, albo wracasz do domu na piechotę - powiedział lodowatym tonem.
Dostrzegając jego wściekłe spojrzenie w lusterku posłałem mu równie nienawistne, ale zamilkłem. Nasze mieszkanie znajdowało się zbyt daleko, żeby chciało mi się wracać z buta, a nie chciało mi się męczyć z zamawianiem taksówki.
Przez całą drogę nikt się nie odezwał. W mieszkaniu, też każdy poszedł od razu do siebie...

W nocy długo nie spałem, a gdy w końcu zasnąłem po jakiś 5 minutach obudził mnie telefon. Odebrałem wymawiając bliżej nieartykułowane słowa.
- Seungri to ja - usłyszałem przerażony głos Ji Yonga.
- Hyung, co się stało? - poderwałem się gwałtownie. Kątem oka zauważyłem zegarek, było trochę po dziewiątej, czyli jednak spałem prawie cztery godziny.
- Odbierzcie mnie proszę - nadal miał ten sam głos. - Oni chcą żebym założył ubranie z wczoraj... koszula jest poplamiona krwią... mógłbym ją zakryć kurtką, no ale... - wziął głęboki oddech po czym wybuchnął. - Aż tak źle ze mną nie jest, żebym zakładał to samo ubranie dwa razy i to jeszcze pod rząd! - krzyknął tak głośno, że aż odsunąłem komórkę od ucha. - Błagam przywieź mi coś na przebranie...
Nie mogłem powstrzymać śmiechu. To było tak bardzo w stylu G-Dragona, że aż na chwilę zapomniałem o wszystkim co miało miejsce.
- To wcale nie jest śmieszne maknae! - rzucił, ale dziwnie ciepłym tonem.
- Oczywiście, że przywiozę ci ubranie - zapewniłem, gdy tylko się uspokoiłem. - Ale ja się nie znam na modzie, całe życie mi to przecież wypominasz...
- Powiedz Seunghyunowi, on coś wybierze - oczywiście miał rozwiązanie na wszystko. - I nie mów, że nie wiesz, gdzie jest klucz do garderoby, bo dobrze wiem, że podbierałeś mi ubrania...
- Hyung, ja... - zarumieniłem się jak głupi.
- Jakby mi to przeszkadzało to nie kładłbym go zawsze w tym samym miejscu - zauważył spokojnie, ale potem dodał już lekko spanikowany. - Pospieszcie się, ja tego nie włożę!
I się rozłączył.
Przez chwile gapiłem się na telefon. Uświadomiłem sobie, że mam jego zdjęcie na tapecie, po czym rzuciłem go na łóżko i pobiegłem do pokoju Topa. Specjalnie nie namęczyłem się żeby go obudzić, co powinno mnie zdziwić. Szybko wyjaśniłem mu też, moją rozmowę z liderem, nie wydawał się być tym specjalnie zdziwiony.
- Ja coś na siebie włożę, a ty przynieś mi klucz, bo ja nie wejdę do jego pokoju bez pozwolenia - powiedział tylko.
Skinąłem głową i wypełniłem polecenie. Grzebanie w rzeczach lidera równało się z wyrokiem śmierci, jak widać dla każdego oprócz mnie. Podniosło mnie to trochę na duchu. Gdy wróciłem do rapera był już całkiem ubrany.
- Połóż klucz na szafce i idź obudź resztę - rzucił, dokonując ostatnich poprawek przy lustrze, nie patrząc w moją stronę.
Dwadzieścia minut później wszyscy byliśmy już w drodze do szpitala. Top na kolanach trzymał torbę z ubraniem dla lidera.
Gdy weszliśmy do sali, w której wczoraj leżał prawie rzucił się na rapera, pytając czy przywieźliśmy mu ubranie. Oglądając emocje malujące się na jego pięknej twarzy, to początkowe zdenerwowanie, przeradzające się w spokój, a na widok ubrań i szczęście, uświadomiło mi, jak bardzo go kocham.
- Dzięki, wiedziałem, że na tobie można polegać i wybierzesz co trzeba - zauważył radośnie.
Mimowolnie poczułem, że Taeyang zgrzyta zębami z wściekłości. Ubrał się w zadziwiająco szybkim tempie, a nie muszę mówić, że piosenkarze są nauczeni przebierać się szybko w czasie koncertów, a my jakoś tak ignorowaliśmy bandaż na jego ręce. Wypełnił te dokumenty, których jeszcze nie wypełnił, a musiały zostać wypełnione i udaliśmy się do auta.
Miałem nadzieje na spokój, ale tak jednak nie miało się stać.
- Nie masz nic do powiedzenia? - rzucił ostro YoungBae, gdy byliśmy na parkingu.
- Ładna pogoda, prawda? - odpowiedział Ji Yong patrząc w niebo.
- Jest coś jeszcze, czego nam nie powiedziałeś? - tym pytaniem już naprawdę mnie zdenerwował. Miałem ochotę powiedzieć coś w stylu: "Naprawdę nie zrozumiałeś, co do ciebie wczoraj mówiłem?", ale lider ubiegł mnie odpowiedzią, której całkowicie się nie spodziewałem.
- W sumie to tak... Chodzę z Seungrim.
Dobra, ukrywaliśmy to już ze 2 lata, a on tak po prostu to powiedział? Dlatego też skamieniałem razem z resztą. Poczułem, że łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę auta. Nie zachowywał się normalnie, ale jak po tym wszystkim co przeszedł, być normalnym?
Wepchnął mnie na tylne siedzenie i zajął miejsce obok mnie. Skrzyżował ręce na piersi i przybrał minę obrażonego dziecka wołając w stronę wciąż stojącej jak słupy soli reszty:
-Możemy już jechać?!
Jakoś doszli do samochodu. Seunghyun zajął ostatnie wolne miejsce na tyłach i dostrzegłem lekki uśmiech goszczący na jego twarzy. Tak myślałem, że od pewnego czasu coś podejrzewa, był dla mnie za miły. A teraz śmieszyła go reakcja innych.
- Ale że jak? - wydukał Daesung.
- No normalnie - zakpił lider. - Mamy zademonstrować?
Pochylił się w moją stronę, a ja znów nie mogłem się poruszyć. To w sumie dawno nie miało miejsca, żeby znajdował się tak blisko. Nie chciałem odgrywać takiego przedstawienia, ale wiedziałem, że nie będę go zatrzymywał.
Auto ruszyło tak gwałtownie, że lider poleciał z impetem na rapera, który wyraził swoje niezadowolenie okrzykiem. YoungBae wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozbić. Chyba dotarło to nawet do Ji Yonga, gdyż, gdy tylko podniósł się z Topa, zagłebił się w fotelu i nie odzywał się przez całą drogę. W sumie tak jak wszyscy.

Awantura rozpoczęła się dopiero w domu...
- Idźcie na górę! - rzucił główny wokalista zdejmując płaszcz.
- Nikt już tutaj nie jest dzieckiem... - zaczął TOP
- Na górę - polecił cicho, acz stanowczo lider i już nikt nie protestował.
Mimo wcześniejszych zapewnień, że nie jesteśmy dziećmi, usiedliśmy na szczycie schodów chcąc podsłuchać całą rozmowę, niczym one. Chociaż w pokojach pewnie i tak wszystko byśmy usłyszeli.
- W ogóle chciałeś mi powiedzieć? - YB pewnie chciał wypaść dumnie, ale jego głos wyraźnie drżał.
- Szczerze? Nie mam pojęcia co chciałem zrobić - GD był spokojny, ale pewnie nie na długo.
- Seungri wiedział? - poczułem, że zaciskam dłonie w piersi gdy usłyszałem to pytanie.
- Nikt nie wiedział...
- Martwiłem się, że robię coś nie tak... tak nagle przestałeś zwracać na mnie uwagę... - starszy mówił cicho, ale długo tłumiona gorycz i złość były słyszalne.
- Możesz zrozumieć, że nie wiedziałem co mam robić? Kto wiedziałby? - lider starał się go uspokoić.
- Ale dlaczego nie mogłeś się mi zwierzyć? Pomógłbym ci! Jak zawsze, od zawsze! - coraz więcej złości, coraz mniej goryczy.
I duży błąd. G-Dragon już od dawna nie prosi nikogo o pomoc. Taeyang chyba sobie nawet to uświadomił, gdyż nie dał rozmówcy odpowiedzieć. Usłyszeliśmy trzask czegoś ciężkiego o podłogę i już prawdziwy krzyk. - A może jakbym się z tobą pieprzył, to wtedy nie miałbyś przede mną tajemnic?!
- Ile razy mam powtarzać, że nic mu nie powiedziałem?! - Ji Yong też już krzyczał, do niego nie zwraca się takim tonem.
Sytuacja zaostrzała się coraz bardziej. A mną zaczynały targać mieszane uczucia. Od początku uważałem, że racja jest po stronie G-Dragona. Ale z drugiej strony YB naprawdę musiał czuć się strasznie, najlepszy przyjaciel przez tyle lat tak po prostu go olał. Tyle tylko iż uważałem, że okazuje swoje uczucia zdecydowanie w nieodpowiedni sposób. Przytrzymajcie mnie zanim zbiegnę tam i mu walnę... Top złapał mnie za ramiona, czyżbym powiedział to głośno?
Po coraz głośniejszej i bardziej obraźliwej wymianie zdań, która zakończyła się jednak emocjonalną klęską Taeyanga. Ji Yong na odchodne rzucił tylko:
- Nie radze sobie z tym, ale razem też sobie nie poradzimy, bo z tym nie da się poradzić.
Wspiął się po schodach tak szybko, że nie zdążyliśmy uciec. Nie wydawał się specjalnie zdziwiony tym, że nas spotkał i powiedział tylko, zadziwiająco spokojnie, jak na to wszystko co się działo:
- Nikt wam nie powiedział, że nie ładnie jest podsłuchiwać? A zwłaszcza tobie, tak nie dziecko Bingu?

I nastąpił kolejny, tym razem niemy pakt. Po prostu nikt nie wspominał o tym co jest G-Dragonowi.  A ten nie przejmował się nikim i niczym pracując nad swoim solowym mini albumem. A tak przynajmniej się wszystkim wydawało, bo na tyle na ile mógł znajdował dla mnie czas. No i w końcu nawet YB pogodził się z tym wszystkim. Nasz związek został ogólnie zaakceptowany wśród tych którzy, wiedzieli, bo sam YG do tej pory wydawał się być nieświadomy, ale bądźmy szczerzy, mieli jakiś inny wybór?

- Zaprosiłeś Taeyanga do "One of a kind" w ramach przeprosin? - zapytałem podchodząc do niego i przytulając od tyłu.
Siedział w garderobie i przygotowywał się do nagrywania ostatniego teledysku do swojego sola.
- Chce mieć ze wszystkimi dobre kontakty - wyjaśnił spokojnie, chwytając mnie za ręce. - Niech mnie pamiętają jako kogoś dobrego.
- Jesteś najlepszy i jedyny w swoim rodzaju - zaśmiałem się i spróbowałem cmoknąć go w policzek, ale odsunął się.
- Nie niszcz mi makijażu, maknae - rzucił wesoło stając twarzą do mnie.
- Jest perfekcyjny jak cały ty - zapewniłem uśmiechając się.
Pokiwał, dziwnie smutno, głową w odpowiedzi i zdjął czapkę. Zobaczyłem też wtedy jego włosy.
- Co ty masz na głowie? - spojrzałem na nie całkiem osłupiały.
- Nawet nie wiesz ile kolorów farb na to poszło - zaśmiał się. - Ale efekt zabójczy prawda?
- W każdym MV inne włosy. Fani zaczynają się bać o ich stan - zauważyłem.
- Wypadną i tak i tak - powiedział zdecydowanie zbyt spokojnie.
No i wcześniejsza atmosfera sielanki i wręcz szczeniackiej miłości poszła się, za przeproszeniem jebać.
Co dziwne mi chyba zrobiło się gorzej niż jemu, gdyż objął mnie i powiedział tylko:
- Liczy się to, co jest teraz. To że jesteśmy tu ty i ja i że zaraz nagrywam MV - objął mnie czule. - I niedaleka przyszłość, jak nasz dzisiejszy wieczór - pocałował mnie.
- A makijaż? - zapytałem gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Och, to przecież sprawa drugorzędna! - wybuchnął szczerym śmiechem.

I było dobrze. Bardzo dobrze. W tej radości aż zapomniałem o tym, że w ogóle kiedyś było źle. Ale jak to zwykle bywa w takich sytuacjach trzeba sobie przypomnieć...
Po zakończeniu Alive Galaxy Tour mieszkaliśmy osobno. Ja i Ji Yong też, dla zachowania pozorów przed nie poinformowaną częścią świata. Ale przecież jeździliśmy do siebie ciągle. Wydawało się, że ten dzień nie będzie różnił się niczym.
Ale gdy wszedłem do mieszkania lidera, poczułem się jakbym cofnął się w czasie do nagrywania Haru Haru. Wszystko było poprzewracane. A sam lider leżał na chyba jedynym całym meblu, czyli kanapie. Podbiegłem do niego przerażony.
- Co się stało? - zapytałem.
Najpierw pokręcił głową, pokazując, że jakaś fizyczna krzywda mu się nie stała. A potem pokazał garść włosów w swojej ręce. Czyli w końcu nastał ten dzień. A ja znów pomyślałem, jak bardzo to wszystko przypomina ten cholerny teledysk...

Nosił peruki i wydawało się, że jest ok. Ale nie mogło być ok. Śmiał się z wszystkimi i zastanawiałem się ile osób tak naprawdę wie, w jak ciężkim jest stanie. Miałem przeczucie, że tylko ja, YG bo ten musiał wiedzieć i może Taeyang. Ludzie z wytwórni chyba nawet nie wiedzieli, że coś mu dolega. Bo przecież nie zachowywał się jak człowiek, który ma raka. Śmiał się, bawił z wszystkimi. I pracował. Tak ciężko jak chyba nigdy. Pilnował każdej najmniejszej rzeczy jakiej robił, ale dzięki temu stawał się kimś coraz bardziej rozpoznawalnym. Kimś naprawdę ważnym. Co raz bardziej czułem jak wiele nas dzieli i że pomimo tego ile wkładam wysiłku we wszystko to co robię, to nie będę w stanie robić tyle co on.
Ale mimo wszystko nadal przy mnie był. Na tyle na ile pozwalały mi obowiązki. Czułem, że odnajduje we mnie oparcie, G-Dragon odnajdował oparcie we mnie, głupim maknae. Nic na świecie tak mnie nie satysfakcjonowało.

- Hyung, ja jadę do Japonii - zacząłem nie pewnie.
Cień przebieg przez jego twarz. Siedział na kanapie i przeglądał zdjęcia z ostatniego pokazu mody od Chanel. Ale przestał. Spojrzał na mnie i zobaczyłem, że wymusił uśmiech.
- Ja też będę przez pewien czas w Japonii. Może się spotkamy?
Zaśmiał się. Mi chciało się płakać, ale to inna sprawa, dobrze wiedziałem, że on też to wymusił.
- Tak może - powstrzymałem drżenie głosu.
- I wystąpisz u mnie na koncercie - zaproponował.
Objął mnie. Poczułem, że już nie powstrzymam płaczu.
- Hej, wszystko w porządku - próbował pocieszyć. - Przecież cię nie zostawiam, ja po prostu...
Tak wiem, zawsze o tym marzył. Kto nie chciałby mieć solowej trasy po świecie? Sam uważał, że wolałby to zrobić po wydaniu drugiego albumu, ale nie potrafił się nawet skupić na produkowaniu go. Czemu się dziwić? Lekarze nie wyrokowali najlepiej. Zbyt wiele stresu. Żeby chociaż tą trasę skończył...
- A ja się po prostu boje, strasznie - przyznałem.
To takie dziwne, że chciałem być obok niego, skoro było źle? Skoro widziałem, że jest źle? Przede mną nie mógł ukryć. Przed wszystkimi może i tak, ale nie przede mną...
- Spójrz na mnie - pokręciłem głową, więc chwycił ją w swoje ręce i uniósł, nie mogłem się wyrwać, a on ciągnął. - To ostatnia rzecz, jakiej jeszcze nie zrobiłem. Przecież tak to już wszystko jest za mną. Ile osób może powiedzieć, że zrealizowało swoje marzenia żyjąc nawet 100 lat? Ja mogę powiedzieć. I dziękuje ci, że przez cały ten czas byłeś przy mnie. Bez wsparcia nie udało by mi się... Wiesz, że cię kocham, kochałem i kochać będę, prawda?
Pokiwałem głową i objąłem go mocno.
- Po prostu chce być przy tobie...
- Zawsze będziemy razem, wiesz...
Uśmiechnął się i mnie pocałował. Było dobrze, chociaż było tragicznie.
Ale prawda jest taka, że G-Dragon tak całkiem nie załamuje się nigdy. Choćby nie wiem jak tragiczna byłaby sytuacja działa dalej. I osiąga co chce. I ja też musiałem się tak zachować. Bo zawsze trzeba się dostosować, inaczej się nie przetrwa...

Chociaż gdy zostaje się samemu jest bardzo ciężko. Nie muszę mówić, że zespół tego nie przetrwał? Nie chodziło o to, że nie trzymaliśmy się razem. Po prostu nikt inny nie mógł być liderem.